Reklama

Ian McKellen: 82-letni Hamlet

"Przeżywam właśnie najlepszy czas swojego życia" – zapewnia Ian McKellen, który 25 maja skończył 82 lata. Aktor ani myśli zwalniać tempa. Niebawem ponownie wcieli się w postać Hamleta na scenie Theatre Royal Windsor, którą to rolę zagrał po raz pierwszy w 1971 roku. Zapytany o to, czy nie czuje się za stary, aby ponownie wystąpić w głównej roli w akurat tym szekspirowskim dramacie, McKellen odparł, że w duchu czuje się jak dwunastolatek.

"Przeżywam właśnie najlepszy czas swojego życia" – zapewnia Ian McKellen, który 25 maja skończył 82 lata. Aktor ani myśli zwalniać tempa. Niebawem ponownie wcieli się w postać Hamleta na scenie Theatre Royal Windsor, którą to rolę zagrał po raz pierwszy w 1971 roku. Zapytany o to, czy nie czuje się za stary, aby ponownie wystąpić w głównej roli w akurat tym szekspirowskim dramacie, McKellen odparł, że w duchu czuje się jak dwunastolatek.
Ian McKellen /Jamie McCarthy/BAM /Getty Images

"Kiedy byłem młody, często grywałem role starszych mężczyzn. I oczywiście musiałem to sobie wyobrazić. Bo co to znaczy być starym, wiem dziś. Ale wiem też, jak to jest być młodym. I mam wrażenie, że z wiekiem nasz duch nabiera pewnej ponadczasowości. Choć jeśli mam być całkiem szczery, sam czuję się jak bym miał 12 lat" - powiedział w niedawnym wywiadzie dla "The Guardian" Ian McKellen.

Aktor dodał też, że powrót na teatralną scenę, szczególnie do roli Hamleta, która zwykle zarezerwowana jest dla młodych aktorów, to najlepszy czas w jego życiu. Przyznał jednak, że ta kreacja, choć wspaniała, sprawiła, że zaczął więcej myśleć o ulotności życia. Przypomniał sobie bowiem swój pierwszy występ w roli Hamleta i kolegów, którzy już nie żyją. "Życie nie jest przygotowaniem na przyszłe życie. Może czeka mnie szok. Niespodzianka. Nie, śmierć to śmierć i koniec. Zastanawiałem się jak spędziłem to życie, czy jest ono jedyne, jakie mam? Cóż, myślę, że znalazłem coś, w czym byłem dobry. Czuję, że to mój wkład... Ciekawi mnie, jak to będzie? Czy to będzie bolesne? Ponieważ pewne jest to, że nadchodzi" - wyznał.

Reklama

W tym samym wywiadzie Ian McKellen zdradził też, że niedawno był bliski podpisania umowy na swoją autobiografię, za co miał dostać "bardzo ładną sumkę". Ale finalnie pomysł spisania swoich wspomnień porzucił. Zanim podjął tę decyzję, często zastanawiał się, kim dokładnie mogą być jego czytelnicy. Dzięki swoim rolom zgromadził rzeszę fanów - należą do nich zarówno miłośnicy inscenizacji dzieł Szekspira, fani filmów "Władca Pierścieni" i "Hobbit", w których zagrał Gandalfa, jak i ci, którzy podziwiali jego rolę Magneto w serii filmów "X-Men. "Zastanawiałem się, dla kogo to piszę? I poprosiłem o radę przyjaciółkę, powieściopisarkę Ednę O'Brien. Zaproponowała, żebym napisał to dla mojej matki" - wspomina aktor.

McKellen był nastolatkiem, kiedy jego matka zmarła na raka piersi. Wyznał, że jeśli czegoś żałuje to to, że nigdy nie miał okazji porozmawiać z rodzicami o tym, że jest homoseksualistą. Fakt, że oboje jego ukochani rodzice nie poznali tego jednego istotnego faktu na jego temat, pozostawił w nim wielki żal. "Ciotka powiedziała mi kiedyś, że moja mama uważała, że byłoby wspaniale, gdybym został aktorem, bo aktorzy sprawiali jej w życiu wiele przyjemności. Chciałbym jej więc opowiedzieć o mojej pracy i porozmawiać z nią o ludziach, których kochałem przez lata i mieć przy tym nadzieję, że za bardzo by się nie zdenerwowała" - dodał odtwórca roli Gandalfa.

PAP life
Dowiedz się więcej na temat: Ian McKellen
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy