Reklama

Hugh Grant lubi wiedzieć, co myślą widzowie

Aktor, lubiący aurę wiecznego Piotrusia Pana, elegant, czaruś o ujmującym uśmiechu. A równocześnie także ktoś, kto stojąc w drzwiach restauracji albo nocnego klubu budził strach właścicieli i gości. Hugh Grant, elegant brytyjskiego kina, 9 września kończy 59 lat.

Aktor, lubiący aurę wiecznego Piotrusia Pana, elegant, czaruś o ujmującym uśmiechu. A równocześnie także ktoś, kto stojąc w drzwiach restauracji albo nocnego klubu budził strach właścicieli i gości. Hugh Grant, elegant brytyjskiego kina, 9 września kończy 59 lat.
Hugh Grant wielkimi krokami zbliża się do sześćdziesiątki /Mike Coppola /Getty Images

Hugh John Mungo Grant urodził się 9 września 1960 w Hammersmith w Londynie. Jest aktorem i producentem filmowym. Zasłynął z takich przebojów filmowych, jak "Cztery wesela i pogrzeb" (1994), "Rozważna i romantyczna" (1995), "Notting Hill" (1999), "Dziennik Bridget Jones" (2001), "Dwa tygodnie na miłość" (2002) i "Był sobie chłopiec" (2002). Na przestrzeni 25 lat partnerował fantastycznym aktorkom, m.in. Andie MacDowell, Julii Roberts, Renee Zellweger, Sandrze Bullock czy Meryl Streep. W 2006 r. odebrał honorowego Cezara za całokształt twórczości, przyznanego przez Francuską Akademię Filmową.

Reklama

Za rolę Charlesa w komedii romantycznej Mike'a Newella "Cztery wesela i pogrzeb" (1994), wg scenariusza Richarda Curtisa, otrzymał Złoty Glob, Nagrodę Brytyjskiej Akademii Filmowej dla najlepszego aktora pierwszoplanowego oraz Chicago Film Critics dla najbardziej obiecującego aktora. Wszyscy pamiętamy rozbrajająco nieporadne wystąpienie drużby na weselu... A mina Daniela Cleavera, bohatera z filmu "Dziennik Bridget Jones", jego ironiczny uśmieszek, gdy wysiada z windy, w początkowej scenie filmu - mówi o nim wszystko. Wieczny chłopiec, podrywacz, lekkoduch, uwielbiany przez kobiety.

Tak naprawdę, od "Czterech wesel i pogrzebu" jego aktorska kariera nabrała właściwego tempa. Ale sam aktor nie lubi oglądać filmów ze swoim udziałem. "To naprawdę straszne. Widzę wtedy same błędy. Zgrzytam zębami: 'Dlaczego wycieli ten fragment?' albo 'Dlaczego to zostawili?'. Koniec końców nie zwracam w ogóle uwagi na film. Za to lubię wiedzieć, co myślą widzowie. To czysta przyjemność, kiedy ludzie śmieją się lub wzdychają w odpowiednich momentach" - wyjawił w jednym z prasowych wywiadów.

Podobno na początku wcale nie myślał o zawodzie aktora, a chciał zostać historykiem sztuki. "W moim życiu było kilka punktów zwrotnych, ale najważniejszy był moment, kiedy miałem zamiar studiować historię sztuki. Gdyby tak się stało, skończyłbym jako historyk sztuki w Sotheby's albo jakoś tak" - mówił.

Żałował też, że dał się nieco zaszufladkować, gdyż grał wielokrotnie podobne role. "Po 'Czterech weselach i pogrzebie' świat stał przede mną otworem. Powinienem był wybierać interesujące propozycje i robić inne rzeczy. Tymczasem powtarzałem się, grając praktycznie identyczne postacie chyba 17 razy z rzędu" - mówił w wywiadzie dla magazynu "Hollywood Reporter".

Ten czarujący człowiek, często wcielający się w rolę dobrze ułożonych lub dobrze urodzonych mężczyzn, wcale nie prezentuje nienagannego zachowania. Były wszak skandale obyczajowe z jego udziałem, a ostatnio, w bardzo mocnych słowach skomentował decyzję premiera Wielkiej Brytanii Borisa Johnsona.

Czy wieczny chłopiec i Piotruś Pan będzie zachowywał się już rozważnie i sięgnie po role statecznych dżentelmenów? Wszak za rok będzie obchodził swoje 60. urodziny...

PAP
Dowiedz się więcej na temat: Hugh Grant
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy