Hollywoodzka produkcja o prababci Anny Lewandowskiej? Premiera filmu "Położna"
Uroczysta premiera filmu dokumentalnego "Położna", wyreżyserowana przez Marię Stachurską, mamę Anny Lewandowskiej, odbyła się 31 maja w Łodzi. Bohaterka filmu, Stanisława Leszczyńska, to cioteczna prababcia żony polskiego piłkarza. Kobieta, będąc więźniarką nazistowskiego obozu koncentracyjnego Auschwitz-Birkenau, przyjęła tam około 3000 porodów. Nie jest wykluczone, że powstanie o niej film fabularny w Hollywood i że zostanie beatyfikowana.
Po premierze filmu "Położna" głos zabrała reżyserka Maria Stachurska. Jest ona również autorką książki o Leszczyńskiej ("Położna. O mojej cioci Stanisławie Leszczyńskiej"). Stachurska wspomniała, że w sprawie nakręcenia filmu fabularnego o bohaterskiej krewnej skontaktował się z nią już producent z Los Angeles. Nie jest więc wykluczone, że o Stanisławie Leszczyńskiej powstanie hollywoodzka produkcja.
"Położna" to nie pierwszy film dokumentalny w dorobku mamy Anny Lewandowskiej. Dotychczas zajmowała się także pisaniem scenariuszy i tworzeniem krótkometrażowych filmów i słuchowisk radiowych.
Zdjęcia do najnowszego filmu Marii Stachurskiej zrealizował Paweł Sobczyk. Muzykę napisał Michał Lorenc. Scenografię do zdjęć fabularyzowanych stworzył Piotr Stachurski, czyli brat Anny Lewandowskiej. Fragmenty listów czyta m.in. Danuta Stenka. Podczas premiery fragmenty książki przeczytała Małgorzata Ostrowska-Królikowska. Na widowni nie zabrakło gwiazd. Na premierze pojawili się m.in. Paulina Krupińska, Sebastian Karpiel-Bułecka i Zofia Ślotała.
Po premierze Anna Lewandowska opublikowała post na Instagramie. Stanisławę Leszczyńską nazwała w nim "Babcią Stasią".
"Dała głębokie świadectwo miłości i dobra w czasie, gdy panowała pogarda i bezgraniczne zło. Cieszę się, że ten film powstał, ponieważ historia mojej ciotecznej prababci - Stanisławy Leszczyńskiej nie jest szeroko znana i wiele lat pamięć o niej była kultywowana jedynie przez najbliższą rodzinę. Mam nadzieję, że choć trochę się to zmieni. Zwłaszcza teraz, w dobie pandemii, ale i coraz większej liczby konfliktów zbrojnych na świecie, gdy nienawiść ciągle dochodzi do głosu, musimy przypominać historie takich ludzi jak Babcia Stasia. Ludzi, którzy nie ulękli się zła i bez wahania położyli na szali własne życie by nieść nadzieję i miłosierdzie innym" - napisała.
"Mamuś jestem z Ciebie dumna" - dodała Lewandowska.
Po premierze filmu arcybiskup i metropolita łódzki Grzegorz Ryś oświadczył, że "zrobił dużo, by wznowić proces beatyfikacyjny" heroicznej kobiety.
Wznowić, bo proces beatyfikacyjny Stanisławy Leszczyńskiej rozpoczął się już w latach 90. ubiegłego wieku. Do tej pory nie przyniósł jednak efektu. Teraz może to się zmienić, bo dostojnicy kościelni zamierzają mocno zaangażować się w to, by heroiczna położna została wyniesiona na ołtarze. "Myślę, że teraz ruszymy z tym procesem od nowa" - powiedział po premierze filmu o niej biskup Grzegorz Ryś. Zaznaczył przy tym, że świętym czy błogosławionym zostaje się "we właściwym momencie", sugerując, że moment ten właśnie nadszedł.
Metropolita łódzki stwierdził też ze smutkiem, że dziś nazwisko doktora Mengele, zbrodniarza z Auschwitz, jest na świecie bardziej znane niż nazwisko Leszczyńskiej. I jeśli świat ma coś sensownego zbudować w takich miejscach jak Auschwitz, to należy bardziej niż o sprawcach, mówić o ofiarach i bohaterach tych miejsc.
Stanisława Leszczyńska, wykwalifikowana położna, trafiła do Auschwitz 17 kwietnia 1943 roku. Przyjmowała tam porody i ratowała wszystkie noworodki wbrew rozkazom władz obozowych. Dzień po dniu, aż do wyzwolenia obozu przez Armię Czerwoną 27 stycznia 1945 roku. Szansę na życie miały wówczas tylko dzieci o cechach rasy aryjskiej - te miały trafiać na "niemieckie wychowanie". Inne noworodki - jak powiedziano w filmie - należało wyrzucać do kloacznego kubła, bez odcinania pępowiny, razem z łożyskiem.
Właśnie temu rozkazowi Leszczyńska wyraźnie się przeciwstawiła. Codziennie ryzykowała własne życie, ale nikt na nią nie doniósł. Szacuje się, że w Auschwitz przyjęła ok. 3 tysiące porodów. Wszystkie dzieci urodziły się żywe, co w warunkach obozowych uznawane jest za cud. Ostatni poród Leszczyńska odebrała w baraku, który płonął.
W zrealizowanym przez Marię Stachurską filmie "Położna", pojawiają się m.in. wspomnienia osób, które urodziły się w obozie. Cytowane są też listy byłych więźniarek. Przerażające, bo wynika z nich, że noworodki przychodziły na świat na przewodzie kominowym. Mogły liczyć co najwyżej na owinięcie w płatek ligniny lub kawałek podartego prześcieradła. Matki musiały sobie takie "wyprawki" organizować, oddając za nie przydział jedzenia.