Reklama

Holland bez cenzury. Cyfrowa premiera "Kobiety samotnej"

"Irytowało mnie to zachłyśnięcie się klasą robotniczą, ten hurraoptymizm, naiwny entuzjazm, egzaltacja. Chciałam zrobić coś na przekór. Pokazać, że Solidarność Solidarnością, a biedni ludzie są nadal biednymi ludźmi. To miała być trochę prowokacja" - mówiła po latach o swoim filmie Agnieszka Holland.

"Irytowało mnie to zachłyśnięcie się klasą robotniczą, ten hurraoptymizm, naiwny entuzjazm, egzaltacja. Chciałam zrobić coś na przekór. Pokazać, że Solidarność Solidarnością, a biedni ludzie są nadal biednymi ludźmi. To miała być trochę prowokacja" - mówiła po latach o swoim filmie Agnieszka Holland.
Maria Chwalibóg i Bogusław Linda w "Kobiecie samotnej" /Cyfrowe Repozytorium Filmowe /materiały prasowe

O tym, na ile ta prowokacja skuteczna jest ponad 35 lat później, a historia walczącej o swoją godność kobiety (ciężko) pracującej aktualna, przekonać się będzie można już 27 marca w warszawskim kinie Kultura. Tam, o godz. 19.00 odbędzie się uroczysta premiera zrekonstruowanej cyfrowo "Kobiety samotnej" (1981). Organizatorami tego specjalnego pokazu są Stowarzyszenie Filmowców Polskich, Polski Instytut Sztuki Filmowej, Telewizja Polska, Di Factory i Cyfrowe Repozytorium Filmowe, a jego specjalnymi gośćmi twórcy filmu.

Inspirowana autentycznymi pamiętnikami listonoszki i nauczycielki "Kobieta samotna" rzeczywiście była filmem zrobionym na przekór - od obsady począwszy. Grająca tytułową rolę Maria Chwalibóg ze swoim typem urody, sposobem bycia i mówienia, na pozór nie przypominała listonoszki, co dodało jej bohaterce pewnej tajemnicy. Bogusław Linda jako niepełnosprawny Jacek też zdecydowanie wyszedł poza ekranowe emploi, tworząc jedną z najlepszych kreacji w karierze. Historia niemłodej kobiety, samotnej matki, która ciężką pracą nie jest w stanie zapewnić sobie i synkowi minimum przyzwoitej egzystencji, więc zdobywa się na rozpaczliwy bunt, wymierzona była przeciwko wszystkim siłom politycznym.

Reklama

"Nikt za mną nie stoi" - powtarza Irena (imię zawdzięcza matce reżyserki), która w swej codziennej szamotaninie nie może liczyć ani na pomoc partii, ani Solidarności. Film kręcony w maju 1981 roku, czyli w sezonie Solidarności, w bezwzględny dość sposób - słusznie mówi się o "Kobiecie samotnej" jako najbardziej pesymistycznym obrazie Holland - pokazywał wiecznych przegranych, ludzi, którzy, niezależnie od politycznych zawirowań, wciąż znajdowali się na społecznym marginesie, zapomniani przez wszystkich. Ów pesymizm dodatkowo pogłębiał wybór kobiecej bohaterki: trudno być dobrą matką - a zwłaszcza Matką Polką - żyjąc w biedzie, bo cierpienie nie uszlachetnia.

Apolityczna "Kobieta samotna" ostatecznie padła ofiarą polityki: po kolaudacji nie zdążyła skonfrontować się z publicznością, bo po 13 grudnia - razem z innymi filmami sezonu Solidarności - trafiła na półkę. Udało się jednak przemycić kopię za granicę - sama reżyserka była wówczas na emigracji - stąd film zaczął swoje międzynarodowe życie, któremu polityka (i status "półkownika") pomagały. Podobnie jak podziemnemu w Polsce, bo krążył na kasetach wideo, organizowano prywatne pokazy. Oficjalną premierę - po pewnych ingerencjach cenzury (m.in. usunięcie sceny z żołnierzami radzieckimi) - "Kobieta samotna" miała na festiwalu w Gdyni, gdzie zdobyła Nagrodę Specjalną Jury i dwie główne nagrody aktorskie.

27 marca zaprezentowana będzie wersja oryginalna, tym bardziej więc warto w poniedziałkowy wieczór odwiedzić kino Kultura.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Kobieta samotna (film) | Agnieszka Holland
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama