Reklama

Hilary Swank zdradziła, że jej oscarową rolę powinien zagrać transpłciowy aktor

Występ w filmie „Nie czas na łzy” okazał się dla Hilary Swank przełomem w karierze. Za rolę osoby przechodzącej kryzys tożsamości seksualnej w 2000 roku otrzymała Oscara, Złoty Glob i nagrodę Satelity. Po upływie dwóch dekad gwiazda przyznała jednak, że w postać Brandona Teeny powinien wcielić się ktoś inny.

Występ w filmie „Nie czas na łzy” okazał się dla Hilary Swank przełomem w karierze. Za rolę osoby przechodzącej kryzys tożsamości seksualnej w 2000 roku otrzymała Oscara, Złoty Glob i nagrodę Satelity. Po upływie dwóch dekad gwiazda przyznała jednak, że w postać Brandona Teeny powinien wcielić się ktoś inny.
Hilary Swank (P) i Chloe Sevigny (L) w scenie z filmu "Nie czas na łzy" /20th Century Fox/Collection Christophel /East News

Pierwszoplanowa rola w filmie "Nie czas na łzy" była dla Hilary Swank kamieniem milowym w drodze na aktorski szczyt. Poruszający dramat w reżyserii Kimberly Pierce przedstawił historię Brandona Teeny, mężczyzny uwięzionego w ciele kobiety. Gdy po przeprowadzce do małego miasteczka na jaw wychodzi skrywana przez bohatera tajemnica, pada on ofiarą brutalnego morderstwa. Kreacja aktorska Swank została uhonorowana wieloma prestiżowymi nagrodami, zdobywają ogromne uznanie krytyków, a sama aktorka natychmiast wkroczyła do pierwszej ligi gwiazd Hollywood. Po wielu latach od premiery głośnego filmu Swank wyznała, że angaż powinna wówczas otrzymać osoba transpłciowa.

"W tamtych czasach ci ludzie nie chodzili po ulicy i nie mówili: 'Hej, jestem trans'. Dwadzieścia lat później mają na szczęście zdecydowanie lepszą sytuację, ale wciąż jest sporo do zrobienia. Mamy przed sobą długą drogę do zapewnienia tym ludziom bezpieczeństwa i inkluzywności. Obecnie mamy grupę świetnych aktorów transpłciowych, którzy mieliby szansę wziąć udział w castingu. I myślę, że dużo bardziej pasowaliby do mojej roli niż ja" - wyznała Swank w rozmowie z "Variety".

Reklama

I dodała, że podjęta niedawno przez Akademię Filmową decyzja o wprowadzeniu nowych kryteriów przyznawania Oscarów, dzięki którym grypy dotychczas dyskryminowane w branży filmowej otrzymają należną reprezentację, to "krok we właściwym kierunku".

"Aby wprowadzić zmiany i rzeczywiście skłonić ludzi do opowiadania historii odzwierciedlających różnorodność świata, w którym żyjemy - świata będącego barwną mozaiką różnych typów ludzi - takie zasady muszą zostać ustalone. Jestem w tej branży od 29 lat. Pamiętam mnóstwo historii, które zostały opowiedziane z punktu widzenia białego heteroseksualnego mężczyzny. Uważam, że wyrządza to wielką krzywdę ludziom żyjącym na tym świecie, ponieważ w ukazywanych na ekranie opowieściach nie mogą dostrzec prawdy o swoich problemach. Bo sposób, w jaki te historie są opowiadane, sprawia, że nie czują się oni widziani i słyszani" - konkluduje gwiazda.

PAP life
Dowiedz się więcej na temat: Hilary Swank | Nie czas na łzy
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy