Heros doby kapitalizmu
Aby zostać superbohaterem wcale nie trzeba czekać na ugryzienie radioaktywnego pająka i napromieniowanie cząstkami gamma. Czasem wystarczy wypchany portfel i miliony na koncie.
Bruce Wayne (Batman), Tony Stark (Iron Man) i Brit Reid (Green Hornet), herosi doby kapitalizmu, udowodnili, że pieniądze mogą być skutecznym narzędziem w walce ze złem. Teraz do grona walczących o sprawiedliwość milionerów dołączy Largo Winch.
Życie głównego bohatera filmu "Spisek" zostaje wywrócone do góry nogami, kiedy dziedziczy on niewyobrażalną fortunę i staje na czele rodzinnego imperium finansowego "W". Niczym komiksowy superbohater uzyskuje władzę, o którą nie zabiegał, a która wymusza na nim ogromną odpowiedzialność. Co z nią uczyni? Czy przyniesie ona zło czy dobro?
Z podobnymi dylematami mierzył się Bruce Wayne, szefujący Wayne Corporation w "Batmanie". Jednak w odróżnieniu od Mrocznego Rycerza, Winch do swojej walki nie przywdziewa maski, nie kreuje fikcyjnego alter ego. Bliżej mu do prezencji i zabójczej elegancji Agenta 007 - uważa Julien Rappeneau - scenarzysta "Spisku".
Dodaje jednak, że James Bond to w dużej mierze produkt zimnej wojny, podczas gdy Largo trzeba uznać za wynik triumfującego kapitalizmu.
Opisując Wincha, Rappeneau przywołuje również inną, mitologiczną już postać filmową. I nie jest to bynajmniej kolejny superheros.
"To ten sam typ, co Michael Corleone w 'Ojcu Chrzestnym'. Corleone starał się upodobnić do przeciętnego Amerykanina, niestety, po tym jak jego brat został zamordowany, a ojciec ranny, musiał stać się nagle głową rodziny. Jest to w pewnym sensie pułapka przeznaczenia - przeznaczenia, którego wcale nie chciał - przekonuje reżyser "Spisku".
"Rzecz to o tyle interesująca, że podobne przeżycia ma każdy z nas: zawsze jest różnica między tym, co chcielibyśmy zrobić, co jesteśmy w stanie zrobić i tym, do czego zostaliśmy stworzeni" - dodaje Rappeneau.