Hellboy Elvisem Presleyem
Trwają prace nad kontynuacją wyśmienitej komedii "Bubba Ho-Tep". Część druga ma nosić tytuł "Bubba Nosferatu" i prawdopodobnie zobaczymy w niej samego Hellboy'a - Rona Perlmana.
Fani pierwszej części nie mogą jednak szczerze cieszyć się z oczekiwanej kontynuacji, gdyż z udziału w "Bubba Nosferatu" zrezygnował kultowy aktor, stanowiący jeden z największych smaczków poprzedniego "Bubby...", Bruce Campbell ("Martwe zło", "Martwe zło 2", "Armia ciemności").
Jak trafnie napisał serwis "Cinema Blend" - odejście Campbella było ciosem prawie że śmiertelnym dla drugiej części filmu. Jedynym sposobem na uratowanie projektu okazało się znalezienie aktora równie lubianego jak odtwórca roli Asha z "Martwego zła".
W "Bubba Ho-Tep" Campbell wcielił się w postać Elvisa Presley'a, który zbiegiem przedziwnych wypadków (zawierającym takie wydarzenia jak: zamiana miejsc z własnym sobowtórem, wybuch przyczepy kempingowej, wypadek na scenie, a wreszcie długoletnia śpiączka) dożywa swoich dni w teksaskim domu starców. W tej samej placówce ukrywa się prezydent Stanów Zjednoczonych John F. Kennedy. Obaj muszą stanąć do walki z ożywioną mumią egipskiego faraona, która żywi się duszami ich współmieszkańców.
W wywiadzie dla "AICN" Paul Giamatti ("Tylko strzelaj"), który występuje w "Bubba Nosferatu", uchylił rąbka tajemnicy, co do zastępcy Campbella. Tym razem w rolę Elvisa ma wcielić się Ron Perlman.
Informacja na razie nie jest potwierdzona i prawdę powiedziawszy pomysł może spalić na panewce, ale warto uzbroić się w cierpliwość i życzyć nowemu "Bubbie..." jak najlepiej.