Heath Ledger zmarł tragicznie w wieku 29 lat. Co naprawdę zabiło aktora?
Jego role w filmach "Tajemnica Brokeback Mountain" i "Mroczny rycerz" przeszły do historii kina. Heath Ledger zmarł tragicznie w wieku zaledwie 29 lat w wyniku przypadkowego przedawkowania przepisanych mu leków przeciwbólowych, nasennych i uspokajających. Po jego śmierci rozpoczęły się spekulacje, co tak naprawdę zabiło aktora.
Ludzie, którzy go znali, zgodnie twierdzą, że był wyjątkowym człowiekiem i pracy oddawał się z niezwykłą pasją. "Był niesamowicie utalentowany, tylko on mógł być następcą Marlona Brando" - twierdzi reżyser Terry Gilliam, z którym aktor spotkał się przy okazji - jak się później okazało - swego ostatniego filmu, "Parnassus". "Gdy zobaczyliśmy po raz pierwszy, jak gra Jokera, oniemieliśmy" - opowiada z kolei Christian Bale, który zagrał z Ledgerem w filmie Christophera Nolana "Mroczny rycerz".
Urodzony w Australii Heath Ledger o aktorstwie marzył od dziecka. Rozpoczął aktorską karierę od roli kolarza-geja w telewizyjnym dramacie "Siódme poty" ("Sweat", 1996), rok później zagrał w niskobudżetowym filmie "Żyć w Blackrock" ("Blackrock", 1997), wcielając się w postać bliskiego przyjaciela jednego z bohaterów uwikłanych w kontrowersyjną historię.
Po kilku rólkach w serialach, które zagrał w rodzinnej Australii, przerwał naukę i wyjechał do Hollywood. Jednak tu nie było łatwo o pracę i początkowo grywał niewielkie role. Sytuacja się zmieniła, gdy wygrał casting do filmu "Zakochana złośnica" (1999). Rola przystojniaka, który godzi się za pieniądze uwieść niedostępną nastolatkę, sprawiła, że - zamknięty w sobie chłopak, ze smutnym uśmiechem na ustach - stał się... idolem nastolatek.
Jednak on chciał czegoś więcej. Szukał aktorskich wyzwań. Chciał grać z najlepszymi. Uznanie krytyki przyniosły mu role w kolejnych produkcjach: "Patriota" (2000), gdzie zagrał syna Mela Gibsona oraz "Czekając na wyrok" (2001), w którym wcielił się w postać zbuntowanego potomka Billy'ego Boba Thorntona.
Był coraz bliżej aktorskiego szczytu. W 2005 roku zagrał, obok Jake'a Gyllenhaala, jedną z głównych ról w "Tajemnicy Brokeback Mountain" Anga Lee - poruszającej historii miłości dwóch kowbojów. Film wzbudził kontrowersje i jednocześnie zachwyt na całym świecie. Kreacja Heatha Ledgera, który przejmująco zagrał kowboja-geja Ennisa del Mar, podbiła serca zarówno widzów, jak i krytyków. To, że skończyło się tylko na nominacji do Oscara, wielu uważa dziś za jeden z największych błędów Amerykańskiej Akademii Filmowej.
Tego błędu nie popełniono trzy lata później. Za rolę Jokera w filmie "Mroczny rycerz" Ledger otrzymał Oscara. Ale to było już po śmierci aktora... W długiej historii Amerykańskiej Akademii Filmowej była to dopiero druga statuetka przyznana pośmiertnie.
Niektórzy uważają, że rola Jokera zabiła australijskiego aktora. "Całe noce myślał o tej roli. Nie mógł zasnąć. To go wykańczało" - wspominają koledzy z planu. "Bardzo tęsknił za córką" - dodają inni. Tęsknił, bo tuż przed rozpoczęciem prac nad "Mrocznym rycerzem" rozstał się z jej matką, aktorką Michelle Williams, którą poznał na planie "Tajemnicy Brokeback Mountain".
22 stycznia 2008 roku aktora znaleziono nieprzytomnego w jego apartamencie na nowojorskim Manhattanie. Lekarz stwierdził zgon, a policja odkryła w sypialni i łazience fiolki sześciu leków, zapisywanych na receptę. Stwierdzono, że australijski aktor zmarł w wyniku przypadkowego przedawkowania przepisanych mu leków przeciwbólowych, nasennych i uspokajających. Doprowadziło to do zatrucia, zapaści i, wreszcie, śmierci. Ledger miał zaledwie 29 lat.
Heath Ledger zmarł w wyniku przypadkowego przedawkowania leków przepisywanych na receptę. Jak podano w oficjalnym raporcie, w organizmie aktora wykryto mieszankę środków nasennych, przeciwbólowych i uspokajających.
Po śmierci Ledgera rozpoczęły się spekulacje, co tak naprawdę zabiło aktora. Niektórzy spekulowali o wcześniejszych problemach aktora, jednak te doniesienia nigdy nie zostały potwierdzone przez samego Ledgera ani osoby z jego najbliższego otoczenia.
Nie mniej kontrowersyjne jest czarno-białe wideo "A Place To Be", które Heath Ledger nakręcił w Seattle w 2007 roku podczas festiwalu Bumbershoot. W filmie aktor przedstawia poruszającą scenę inspirowaną piosenką Nicka Drake'a "Black Eyed Dog" - utworem znanym jako ostatnie nagranie brytyjskiego artysty przed jego przedwczesną śmiercią. Ledger wielokrotnie wspominał, że chciałby zagrać Drake'a w biograficznym filmie.
Prawdopodobnie ostatnią osobą, która rozmawiała z Ledgerem był reżyser Shekhar Kapur ("Elizabeth. Złoty wiek"). "Rozmawiałem z nim przez telefon tej nocy, której zmarł. Powiedział, że chętnie spotka się ze mną nazajutrz. Kazał mi przyrzec, że obudzę go telefonem następnego dnia. Próbowałem..." - powiedział Kapur.
Śmierć aktora skomentował między innymi Jack Nicholson. Hollywoodzki gwiazdor zwierzył się, że - zażywając te same środki nasenne, które brał Ledger (Ambien) - o mało nie przypłacił tego życiem. "Zawsze ostrzegałem przyjaciół przed zażywaniem Ambien. Nie znałem jednak pana Ledgera" - powiedział Nicholson.
Australijska aktorka Nicole Kidman nazwała śmierć Ledgera "straszną tragedią", a inna jego rodaczka, Cate Blanchett, z którą zagrał w filmie o Bobie Dylanie "I'm Not There", powiedziała, że jest "zszokowana".
W jednym z ostatnich wywiadów Heath Ledger wyznał, że role - w "Mrocznym rycerzu" oraz w opowieści o życiu Boba Dylana "I'm Not There", w którym w rolę legendarnego muzyka wciela się aż sześciu aktorów - sprawiły, że nie może sypiać.
Na kilka dni przed śmiercią Ledger wrócił do Nowego Jorku z Londynu, gdzie pracował na planie filmu Terry'ego Gilliama, "Parnassus". "Sprawiał wrażenie zmęczonego, samotnego i zagubionego" - mówili jego znajomi i ci, z którymi pracował.