"Harry Potter": To już naprawdę koniec!
Saga o przygodach Harry'ego Pottera i jego przyjaciół dobiegła końca. Jaki jest finał tej historii? Film "Harry Potter i Insygnia Śmierci część 2", druga część finałowej superprodukcji, debiutuje na Blu-ray 3D, Blu-ray i DVD 11 listopada 2011 roku.
Do sklepów, dzięki firmie Galapagos Films, trafia też kompletna kolekcja (8 filmów) przygód Harry'ego Pottera w wersjach Blu-ray i DVD oraz limitowane wydanie kolekcjonerskie Harry Potter 1-7 (16 DVD) z albumem.
Kiedy 10 lat temu studio Warner Bros. wprowadzało do kin pierwszy film o przygodach Harry'ego Pottera nikt nie przypuszczał nawet, że oto właśnie rodzi się legenda, która zmieni historię kina.
W ciągu dekady każda premiera kolejnej odsłony cyklu była międzynarodowym wydarzeniem.
Ekranizacje wszystkich części sagi okazały się przebojami kasowymi na świecie zarabiając razem 7,3 miliarda dolarów (więcej niż 22 filmy o przygodach Jamesa Bonda i 6 części "Gwiezdnych wojen" razem wziętych) - co uczyniło "Harry'ego Pottera" najbardziej dochodową serią w historii kina.
W Polsce dotychczasowe ekranizacje stały się najpopularniejszą serią filmową, gromadząc prawie 7,6 miliona widzów w kinach. W domowych kolekcjach znalazło się ponad 300 tysięcy płyty DVD i Blu- ray z filmami inspirowanymi twórczością J.K. Rowling.
Dla fanów Pottera przygotowano coś wyjątkowego - Limitowane Wydanie Kolekcjonerskie Harry Potter lata 1-7 (16 DVD) z albumem. To numerowane (tylko 1000 sztuk na całą Polskę) wydanie zawiera 8 płyt z filmem, 8 DVD z dodatkami specjalnymi oraz kolekcjonerski album ze zdjęciami prezentującymi historię sagi! Wszystko to w eleganckim i niepowtarzalnym opakowaniu.
Finał serii jest również doskonałą okazją, by zaprosić wszystkich do udziału w konkursie. Każdy, kto kupi premierowy film "Harry Potter i Insygnia Śmierci część 2" (na Blu-ray 3D, Blu-ray i DVD) ma szansę na wyjazd do Studia Filmowego Warner Bros. w Londynie lub zdobycie jednej z wyjątkowych 25. nagród dodatkowych. Wystarczy po zakupie Blu-ray 3D, Blu-ray i DVD zachować ulotkę konkursową z unikalnym indywidualnym kodem, która znajduje się wewnątrz opakowania i zarejestrować swój udział w konkursie.
A jak wspominają prace na planie bohaterowie tej słynnej serii?
Porozmawiajmy o twojej scenie w Pokoju Życzeń - robi wrażenie.
Tom Felton: - Powiem szczerze, ta scena mnie wykończyła. Filmowaliśmy to trzy dni, wspinając się po ścianie w ogniu i chociaż ogień wygląda być może jak efekty specjalne, był prawdziwy. Było strasznie gorąco.
Czy większość tych scen wymagała pracy kaskaderów, czy to ciebie oglądamy na ekranie?
- To byłem ja. Było naprawdę fajne. Dużo bardziej intensywne niż cokolwiek, co robiłem do tej pory, od strony fizycznej. Podobało mi się to.
Uważasz, że z perspektywy widza ten film robi duże wrażenie?
- Myślę, że to pierwszy rok, kiedy umiejętności bohaterów pod względem wizualnym naprawdę zasługują na to,by je pokazać w technologii 3D. Jest to z pewnością najbardziej naszpikowana akcją część sagi, co znajduje swoje odzwierciedlenie w bogactwie wizualnym i to zapiera dech w piersiach. Szczególnie podczas ostatecznej bitwy "Wojny Hogwart", jak ją nazywamy. Widzieliśmy już Hogwart z różnych perspektyw, ale nigdy w momencie, gdy rozpada się w drobny mak. Nie wyobrażam sobie, żeby któremuś z fanów książki to się mogło nie spodobać.
Na wielu płaszczyznach stanowi to symbol walki dobra ze złem, ale nie jest to wcale takie proste. W wielu bohaterach jest wiele dwuznaczności, nawet w Twoim.
- Tak, Draco jest tak jakby po środku tego wszystkiego. On nie wie do końca, której ze stron powinien okazać lojalność. To naprawdę ciekawa historia o chłopcu, który jest przerażony, a jednocześnie czuje niemalże moralny obowiązek, żeby pomóc. Nie wie jednak do końca, której ze stron powinien pomagać. Oczywiście, staje się to jeszcze bardziej zawiłe jeśli chodzi o jego rodziców, którzy też tak naprawdę tego nie wiedzą. Oni też są trochę po środku. Ojciec nie, ale Narcissa, mama Draco, zastanawia się. Nie wszystko jest tu czarne lub białe.
Czego będzie ci najbardziej brakować z Draco, albo odtwarzania jego roli?
- Draco ma działanie terapeutyczne. Fajnie jest wskoczyć w skórę kogoś, kto jest złośliwy i okropny, bo taki właśnie jest, ale jednocześnie jest też trochę tchórzem. On jest naprawdę wielką indywidualnością i naprawdę brakuje mi tej roli. Czuje jakby on był Panem Hyde'm, odbiciem mojego Doktora Jekylla, a bez niego zostaje tylko ten ostatni. Naprawdę mi go brakuje.
Po raz kolejny kręciłeś w Komnacie Tajemnic. Minęło dużo czasu, odkąd ostatnio widzieliśmy ten plan. Jakie to uczucie wracać do tej sceny po tylu latach?
Rupert Grint: - Tak naprawdę kręciliśmy na zielonym ekranie, a następnie cyfrowo został stworzony plan. Podczas oglądania nie można tego zauważyć .
To musi być dziwne uczucie, gdy pojawiasz się na planie, widzisz aktorkę pierwszy raz w życiu i każą ci się z nią całować. Ale jak to jest całować się z Emmą [Watson], z dziewczyną, z którą dorastałeś przez te wszystkie lata?
- Jest inaczej. Wcześniej już zdarzało mi się grać pocałunki w filmach i nie jest to łatwe, ale da się zrobić. To jednak wydawało się niemożliwe! Być może to dlatego, że znam ją już tak długo i właściwie dorastaliśmy razem. Poznałem Emmę, gdy miała 9 lat i myśl o całowaniu jej wydawała mi się absurdalna. Ale oboje wiedzieliśmy, że to musi nastąpić, bo ta wzajemna relacja rozwijała się od dawna. Wszystko sprowadzało się do tego przeczuwanego od dawna momentu. W rzeczywistości był to zwykły pocałunek. Nic wielkiego, nie było tak źle.
Jak myślisz, w którym momencie Ron się w niej zakochał?
- Bardzo trudno dokładnie wskazać konkretny moment. Między nimi zawsze coś było. Być może w czwartej części. Wydaje mi się, że wtedy Ron był trochę zazdrosny, gdy Hermiona poszła na bal z Krumem. To były takie niuanse, jak ten. Jeśli chodzi o moment, gdy faktycznie zdaje sobie sprawę, że ją kocha, to może w pierwszej części "Insygniów Śmierci". W drugiej części to zdecydowanie przybiera inny tor i właściwie pod koniec jesteśmy już jak para. Najchętniej chodzilibyśmy w kółko po klasie trzymając się za ręce.
To bardzo odważne stwierdzenie, biorąc pod uwagę, że tylu z ważnych bohaterów umiera. Co dla ciebie znaczyły sceny kręcone po bitwie?
- Ta scena była przerażająca. Wielka Sala zamieniła się w skrzydło szpitala z okresu II wojny światowej ze stosami łóżek, rannych i martwych. To dosyć makabryczne miejsce. Fred nie przeżył i cała rodzina Weasleyów gromadzi się nad jego ciałem. Bliźniacy zawsze stanowili tu symbol nieposkromionej radości, a teraz oglądamy jego ciało. To było bardzo poruszające, zwłaszcza, że sam mam brata.
Jak bardzo ta scena wpłynęła na nastroje na planie podczas kręcenia?
- Sceny takie jak ta, mają ogromny wpływ na atmosferę. Oczywiście jest masa płaczu i nachodzą cię depresyjne myśli. Trudno zagrać coś takiego, a następnie iść i jakby nigdy nic rozegrać partyjkę w ping-ponga.
Ten film pokazuje prawdziwą przemianę Neville'a. Czy wiedziałeś, jak ta historia się skończy?
Matthew Lewis: - Nie. To znaczy, jak zaczynałem pierwszy film, byłem już fanem książek, więc wiedziałem, że Neville jest znaczącą postacią w całej historii. Zawsze pojawiał się nagle i był w pobliżu. Wiedziałem, że coś się musi wydarzyć, nie był Gryfonem bez powodu. Myślałem wtedy, że musi być w nim coś więcej. Dużo więcej wiedzieliśmy o jego przeszłości, niż w przypadku wielu innych postaci. Jo Rowling dała mi wskazówkę na jednej z premier. Właśnie skończyła pisać "Insygnia Śmierci" i powiedziała, że na końcu wydarzy się coś ważnego dla Neville'a. Ale tylko tyle, nic więcej.
Jakie to uczucie grać z Ralphem Fiennesem?
- To było bardzo stresujące. Najpierw przeczytałem o tej scenie w książce, a potem w scenariuszu. Im bardziej zbliżał się czas zdjęć, tym bardziej zdawałem sobie sprawę z rozmachu i skali tego, co planujemy zrobić. To mnie zaczęło trochę przytłaczać i zacząłem się bardzo denerwować. Jak tylko znalazłem się na planie, miałem wrażenie łączącego nas tunelu, tylko ja i Ralph. On najpierw wygłasza swój monolog, a wtedy ja oczywiście myślę: "Po tym moja część, świetnie. Muszę trochę udoskonalić swoją grę". I to chyba było właśnie to. Spędziłem wspaniałe chwile przy kręceniu tej sceny.
Na dodatek niszczysz Horkruks. Jak dużym wyzwaniem było to dla ciebie?
- To była ciężka praca. David [Yates] chciał, żeby działo się to jakby w amoku. Moment, kiedy Neville niszczy Horkruks to jego resztki energii. Wtedy wydobywa się z niego pierwotny krzyk. Wiem jak ogromne znaczenie miał ten moment. Musieliśmy to naprawdę wycyzelować. Kręciliśmy to kilka razy. Dałem popalić swojemu gardłu w studio dźwiękowym, żeby upewnić się, że nagraliśmy odpowiedni ryk.
Twoim zdaniem Blu-ray i dodatki do serii Harry'ego Pottera wnoszą coś do samej historii?
- Nie byłem świadomy czym dokładnie jest Blue-ray i specjalne dodatki, aż do momentu, gdy zostałem w to zaangażowany. Myślę, że to niewiarygodne. Gdy masz do czynienia z serią taką, jak ta, w której losy bohatera rozłożone zostają na osiem filmów, widzowie nie pamiętają wielu wydarzeń z poprzednich części. Na Blue-ray jest wiele elementów z pierwszego filmu, które pojawiają się ponownie, pojawia się wiele rzeczy z drugiej części. To inny sposób oglądania, gdy możesz się zatrzymać i wskoczyć w przeszłość. To pozwala przypomnieć bohaterów. To gratka dla prawdziwych, hardcorowych fanów. Sam chciałbym obejrzeć to w ten sposób.
Co sprawia, że ta druga, finałowa część jest tak wyjątkowa?
Bonnie Wright: - Myślę, że świadomość tego, iż to ostatnia część. Wszyscy włożyliśmy w nią dużo siły i energii. Wydaje mi się, że pod względem efektów specjalnych, pirotechnicznych i kreacji aktorów, dotknęliśmy granic możliwości. To koniec końców i chcieliśmy pożegnać widzów z przytupem. Mam nadzieję, że to właśnie osiągnęliśmy.
Można powiedzieć, że plan zdjęciowy był tak naprawdę twoim domem przez ostatnie 10 lat. Jak to jest patrzeć, kiedy zostaje zniszczony?
- Tak, to prawda. Na koniec mamy scenę, w której Wielka Sala po prostu zawala się i ma się ochotę krzyknąć: O, nie! To dzieje się nagle, zanim się spostrzeżesz. Nawet teraz, gdy pożegnałam się z planem i już tam nie wrócę, to dosyć dziwne uczucie.
Co czułaś, gdy tak wiele osób z oryginalnej obsady i wcześniejszych filmów pojawiło się przy produkcji finału?
- To było bardzo ekscytujące. Zrobiliśmy bardzo wiele, żeby podczas bitwy pojawili się wszyscy, którzy kiedykolwiek grali w Harrym Potterze, żeby wrócili i walczyli za Hogwart. Osobiście uważam to za najlepsze chwile, być otoczoną ludźmi, którzy doświadczyli tego co ja i kończyć to z nimi - to było naprawdę wyjątkowe.
Czy w momencie, gdy na początku serii postać grana przez ciebie pierwszy raz spotkała Harryego Pottera, przypuszczałaś jak potoczą się jej losy? Że pojawi się na peronie z własnymi synami i dopełni w pewien sposób cykl?
- Myślę, że na początku nikt z nas nie wiedział, jak potoczy się ta historia. Dla mnie niesamowite jest dokąd Jo Rowling doprowadziła wszystkie postaci. Na końcu Ginny staje na peronie z własnymi dziećmi, a najmłodsze z nich, Lilly Potter, jest w tym samym wieku co ja, gdy zaczynaliśmy zdjęcia.
To jakby wielka podróż. Myślę, że to idealnie związuje z całą serią na zasadzie " i żyli długo i szczęśliwie".
Gdybyś mogła zabrać na pamiątkę ze studia Leavesden jedną rzecz, to co by to było?
- Trudne pytanie. Jest wiele rzeczy. Fajnie byłoby zabrać mundurek Gryffindoru, albo coś z Borrows, domu Weasleyów. To byłoby super.
Dystrybutorem DVD i Blu-ray z filmem "Harry Potter i Insygnia śmierci: Część 2" jest Galapagos Films. INTERIA.PL jest patronem medialnym wydawnictwa.
Ciekawi Cię, co w najbliższym czasie trafi na ekrany - zobacz nasze zapowiedzi kinowe!
Chcesz obejrzeć film? Nie możesz zdecydować, który wybrać? Pomożemy - poczytaj nasze recenzje!