Harry Potter ma chory mózg? Nie...
"Odtwórca roli Harry'ego Pottera - Daniel Radcliffe cierpi na nieuleczalną chorobę mózgu" - takie nagłówki pojawiły się ostatnio w prasie. To oczywiście bzdura.
W wywiadzie dla brytyjskiej gazety "Daily Mail" dziewiętnastoletni aktor przyznał, że cierpi na dyspraksję.
Jest to zaburzenie neurologiczne, które powoduje kłopoty z koordynacją ruchową i planowaniem sekwencji ruchów. Ubieranie się, podnoszenie małych przedmiotów, rozpoznawanie prawej i lewej strony, jazda na rowerze, trzymanie długopisu - mogą sprawiać problem.
Problem ten dotyka około 10% dzieci, głównie chłopców.
Fani Radcliffa mogą jednak nawet w pewnym stopniu cieszyć się z jego choroby. Jak przyznał młody gwiazdor, po części to właśnie dzięki tej dolegliwości został aktorem: po prostu był kiepski w szkole. W końcu jego rodzice ulegli jego namowom i pozwolili mu sprawdzić swój talent przed kamerą.
Choroba filmowego Pottera ma bardzo lekką postać - jak mówi jego agentka - objawia się co najwyżej tym, że Daniel miewa problemy z zawiązaniem sznurówek i ma bardzo nieporządny charakter pisma.
Wbrew temu co piszą gazety brukowe, schorzenie nie doprowadzi do zakończenia kariery młodego aktora. Osoby dotknięte dyspraksją mogą prowadzić całkiem normalne życie, tak samo jak dyslektycy. Do tego są często obdarzone bardzo wysoką motywacją, umiejętnością kreatywnego myślenia i strategicznego planowania posunięć, jako że mózg wykształca mechanizmy zastępujące wrodzone braki.
Kariera Radcliffe'a będzie więc miała się bardzo dobrze. Co prawda w scenach jazdy na rowerze będzie go musiał zastępować kaskader, a Harry Potter nigdy nie nauczy się pięknie tańczyć, ale to chyba nie jest najważniejsze.