Hanka Bielicka całe życie była samotna, choć "panów starających się było wielu"
Niezapomniana Hanka Bielicka przez całe życie była samotna. - Jestem sama z wyboru. A może nie trafiłam na swojego mężczyznę? - zastanawiała się w jednym z ostatnich wywiadów. - Panów starających się było wielu - mówiła legendarna aktorka.
- Panów starających się było wielu, ale wszystkich odprawiałam z kwitkiem, bo każdy romans kończył się dla mnie... chrypką - napisała Hanka Bielicka w autobiograficznej książce "Uśmiech w kapeluszu".
- Nie umiem kochać - wyznała aktorka, którą kochały miliony Polaków.
Hanka Bielicka przez całe życie uparcie twierdziła, że nie nadaje się ani na żonę, ani na kochankę. Tak naprawdę po prostu nie miała szczęścia do mężczyzn.
Jerzy Duszyński, za którego wyszła w czasie wojny, by - jak mówiła - nie płacić za wynajmowany razem z nim pokój, nie był jej wierny.
- Uciekał ode mnie, bo nie spełniałam się jako żona - stwierdziła w jednym z ostatnich wywiadów i dodała, że małżeństwo z Jerzym zakończyła jako... półdziewica.
- To była miłość w starym stylu. Romantyczna i platoniczna - żartowała, wspominając swój trwający prawie piętnaście lat związek z Duszyńskim.
Hanka Bielicka napisała w swej książce, że tkwiła w nieudanym małżeństwie z "pięknisiem wiecznie obleganym przez dziewczyny", bo nie chciała zrobić przykrości mamie. Po rozwodzie pozostali jednak przyjaciółmi. Gdy Jerzy zachorował na raka, zajmowała się nim w zastępstwie kobiety, dla której ją zostawił. Helena Urbaniak - bo to ją poślubił po rozwodzie z Hanką - wkrótce po urodzeniu mu upragnionego syna, wyjechała do pracy za granicę.
- Kto wie, może gdybym dała mu dziecko, nie odszedłby do innej - zastanawiała się aktorka na kartach autobiografii.
Po śmierci Jerzego latami regularnie odwiedzała jego grób. Żałowała, że im nie wyszło.
- Mąż bardzo mnie lubił, może nawet w jakiś specyficzny sposób kochał, jednak traktował miłość jako coś, co bezwarunkowo mu się należało, a ja mu jej nie umiałam dać - stwierdziła w rozmowie z "Vivą!", opowiadając o mężczyznach swojego życia.
Hanka Bielicka nigdy nie kryła, że uwielbiała niezobowiązujący flirt. Żartowała, że ma wielu absztyfikantów i pozwala się adorować, by nie ranić ich uczuć. Zbigniew Korpolewski, z którym się przyjaźniła, napisał w książce "Hanka Bielicka. Umarłam ze śmiechu", że wokół aktorki kręcił się ciągle "tłum wielbicieli-uwodzicieli różnego autoramentu", ale żaden nie miał u niej najmniejszych szans. Pani Hanka śmiała się z plotek o swym rzekomym romansie z aktorem Tadeuszem Plucińskim, znanym reżyserem, który zasypywał ją kwiatami, czy majętnym biznesmenem z Grójca, który dostarczał jej co tydzień po kilka skrzyń jabłek ze swych sadów.
- Ci panowie byli mi potrzebni, żebym nie zapomniała, że jestem kobietą. Ale... tiu, tiu, tiu, potem drzwi, do widzenia i spać - powiedziała w wywiadzie.
- Bo w sprawach seksu jestem raczej wierząca niż praktykująca. Może dlatego, że nie trafiłam na swojego mężczyznę. Zresztą... o moją cnotę dbała mamusia, która zawsze była w domu i nie mogłam nigdy nikogo zaprosić, a i przepisy meldunkowe w Polsce Ludowej mocno stały na straży moralności - napisała w "Uśmiechu w kapeluszu".
Był tylko jeden mężczyzna, z którym Hanka Bielicka była związana, a o którym nigdy nie chciała mówić. Jerzego Baranowskiego - satyryka, który pisał dla niej teksty do "Podwieczorku przy mikrofonie" - poznała na korytarzu w gmachu Polskiego Radia. Połączyła ich przyjaźń, która szybko przerodziła się w uczucie.
"Z nim po raz pierwszy doznała pełnej satysfakcji... Odkrył przed nią zupełnie wcześniej nieznane jej tajniki życia erotycznego" - twierdził Zbigniew Korpolewski.
Pani Hanka straciła głowę dla radiowca i tekściarza. Spotykali się potajemnie przez kilka lat. O tym, że mają romans, wiedziało tylko kilka osób, bo Jerzy Baranowski był żonaty.
- Ta zabawa w chowanego nie wychodziła mi na zdrowie. Byłam zbyt dumna, by pogodzić się z rolą tej trzeciej - wyznała aktorka w wywiadzie dla "Wysokich obcasów".
Kiedy w końcu przekonała ukochanego, by się rozwiódł, okazało się, że wcale nie zrobił tego dla niej, ale z powodu pewnej dziewczyny, która zaszła z nim w ciążę i która została jego drugą żoną. Na wieść o ślubie Jerzego Hanka Bielicka przeszła załamanie nerwowe. Próbowała nawet targnąć się na swoje życie. Połknęła garść leków. W ostatniej chwili uratowała ją gosposia, która do końca życia aktorki pozostała jej najbliższą przyjaciółką, powiernicą i towarzyszką.
Po zdradzie, jakiej dopuścił się Baranowski, Hanka Bielicka wyrzuciła go nie tylko ze swego życia, ale też ze wspomnień. W autobiografii nie poświęciła mu nawet jednej linijki. Już nigdy nie otworzyła też swego serca przed żadnym mężczyzną.
Hanka Bielicka nigdy się na nic nie skarżyła. Pytana, czy jest szczęśliwa, powtarzała, że stara się nie myśleć o tym, czego nie ma, a skupiać na tym, co dał jej los.
- Jestem osamotniona z wyboru. Jednak im bardziej się posuwam w latach, tym bardziej boję się samotności - powiedziała dziennikarce "Wysokich obcasów".
Miłość była dla Hanki Bielickiej uczuciem wymagającym zbyt wielkiego poświęcenia. Mówiła, że nie potrafi kochać ponad życie i ponad własne ambicje.
- Taką miłością obdarzyłam tylko mamę - twierdziła.
"Była kochana, ale brakowało jej miłości" - powiedziała po śmierci aktorki jej siostrzenica, Barbara Wudarska.
Hanka Bielicka odeszła 9 marca 2006 roku w stołecznym szpitalu na ulicy Banacha, gdzie sześć godzin wcześniej przeszła operację tętniaka aorty. Jej największe marzenie - o przeżyciu wielkiej, spełnionej, romantycznej miłości - nigdy się nie spełniło.