Reklama

"Halloween": Kultowy horror kończy 45 lat

W Halloween 1978 roku Michael Myers nawiedził amerykańskie kina i został w nich bardzo, bardzo długo. Dzieło Johna Carpentera spopularyzowało slahsery, a także dało nam jednego z najbardziej przerażających zabójców w historii filmu grozy. Z kolei ikoniczny motyw przewodni do dziś wywołuje ciarki na plecach. 25 października 2023 roku "Halloween" kończy 45 lat.

"Halloween" skupia się na miasteczku Haddonfield w stanie Illinois. Lata temu sześcioletni Michael Myers zamordował tam swoją starszą siostrę. Lokalna społeczność doszła jakoś do siebie i w końcu zapomniała o tragedii. Tyle że po latach Myers (Nick Castle) ucieka ze szpitala psychiatrycznego i wraca do Haddonfield. Jego śladem podąża doktor Sam Loomis (Donald Pleasence), który swego dawnego pacjenta określa mianem "czystego zła". Myers szybko znajduje kolejne ofiary. Przeciwstawia mu się jedynie nastoletnia Laurie Strode (Jamie Lee Curtis), nieśmiała opiekunka do dzieci.

Reklama

"Halloween" i zabójstwo bezbronnych opiekunek do dzieci

Po realizacji "Ataku na posterunek 13" Carpenter szukał sposobów na zrobienie kolejnego filmu. Skontaktował się z nim producent Irwin Yablans. Wyraził on chęć sfinansowania nowego dzieła reżysera. Oczywiście był jakiś haczyk. Carpenter musiał zrobić film na określony temat. Yablans miał pomysł na horror o opiekunkach do dzieci, które są po kolei mordowane. "To był okropny zamysł, ale chciałem kręcić filmy, więc powiedziałem: 'Super!'" - wspominał Carpenter w wywiadzie dla "The New York Times". 

Twórca "Ucieczki z Nowego Jorku" postawił pewne warunki — pomysł był Yablansa, ale to on chciał mieć całkowitą kreatywną kontrolę nad filmem. Producent przystał na to. Wedle plotek horror miał nosić tytuł "The Babysitter Murders". Yablans wielokrotnie zaprzeczył tym informacjom. Według niego wszyscy od początku zgadzali się, że film powinien wejść do kin jako "Halloween". Dziwili się jednocześnie, że jeszcze nikt nie wpadł na pomysł horroru, którego akcja rozgrywałaby się w czasie święta duchów i strachów.

Carpenter rozpoczął pisanie scenariusza ze swoją dziewczyną, Debrą Hill. Skontaktował się z Bobem Clarkiem, reżyserem "Czarnych świąt" z 1974 roku — jednego z pierwszych slasherów w historii. Spytał go, czy myślał, jak mógłby wyglądać sequel jego filmu. Clark zażartował, że gdyby zabrał się za kontynuację, Billy — niewidziany zabójca z jego filmu — zostałby schwytany i trafiłby do szpitala psychiatrycznego, z którego uciekłby na początku sequela. Zabójca wróciłby na miejsce swoich dawnych zbrodni i wszystko zaczęłoby się od początku.

Carpenter i Hill pisali swój scenariusz, według różnych relacji, od 10 dni do trzech tygodni. Po głowie chodziły im różne pomysły. Chłopiec, który był złem wcielonym. Małe spokojne miasteczko, które skrywa mroczny sekret. Powrót osoby, o której wszyscy chcieliby zapomnieć. Hill czerpała ze swojego doświadczenia jako opiekunki do dzieci. To ona odpowiadała za dialogi kobiecych postaci. Z kolei Carpenter rozwijał przeszłość Myersa.

"Halloween": Filmowy debiut Jamie Lee Curtis

Z powodu ograniczonego budżetu Carpenter nie mógł sobie pozwolić na zatrudnienie wielu głośnych nazwisk. Rolę doktora Sama Loomisa postanowił powierzyć Brytyjczykowi Donaldowi Pleasence'owi, znanemu między innymi z "Wielkiej ucieczki". Ten powiedział mu pierwszego dnia, że nie wie, dlaczego zgodził się na udział w "Halloween". "Zrobiłem to tylko dlatego, że moja córka lubiła muzykę, którą napisałeś do 'Ataku na posterunek 13'" - usłyszał Carpenter. Mimo ciężkich początków współpraca z Pleasence'em okazała się bardzo dobra, a obaj zostali przyjaciółmi.

Najważniejszą rolą do obsadzenia była Laurie — dziewczyna, która jako jedyna przeżyłaby spotkanie z Myersem. Carpenter musiał obsadzić debiutantkę — na profesjonalną aktorkę nie było go stać. Wybrał Jamie Lee Curtis, córkę nominowanych do Oscara Janet Leigh i Tony'ego Curtisa. Niespełna dwudziestoletnia dziewczyna już wcześniej starała się rozpocząć karierę aktorską. Występowała w sitcomie "Operation Petticoat", z którego właśnie ją zwolniono. "Była w rozsypce. Gdyby mnie nie zwolniono, nie mogłabym zagrać w 'Halloween'. [...] Tak miało być" - wspominała Curtis w rozmowie z The New York Times.

Carpenter dodał, że nie był głupi i zdawał sobie sprawę, że obsadza córkę ikony horroru. Leigh wystąpiła lata wcześniej w "Psychozie" Alfreda Hitchcocka, za którą otrzymała nominację do Oscara. Jego decyzja wynikała jednak z czegoś, co dostrzegł w Curtis. "Obsadziłem ją, bo potrafiła grać niewinną, udręczoną dziewczynę i miała w sobie tę iskrę inteligencji". Ponieważ był to jej debiut filmowy, po pierwszym dniu zdjęć Carpenter zadzwonił do Curtis, by pochwalić jej pracę. Aktorka przyznała, że takie zachowanie ze strony reżysera  nie spotkało jej nigdy więcej. Za swoją rolę zarobiła osiem tysięcy dolarów.

Najmniej z głównej obsady otrzymał Nick Castle, który zagrał dorosłego Myersa w masce. Według Carpentera miał on pewną dostojność w swoim chodzie, która nadawała postaci dodatkowej grozy. Bardzo dobrze wspominał także reżyserowanie Castle'a. "Po prostu mówiłem: 'Nick, idź tam i... akcja!' Do tego go potrzebowałem i był w tym idealny" - śmiał się. Castle otrzymywał wynagrodzenie w wysokości dwudziestu pięciu dolarów za każdy dzień zdjęć. 

"Halloween": Jak stworzyć ikonę kina?

Michael Myers, jeden z najbardziej ikonicznych zabójców w historii kina, otrzymał swoje imię i nazwisko po brytyjskim dystrybutorze, który wprowadził do kin "Atak na posterunek 13". Ze strony twórców było to swego rodzaju "dziękujemy za dobrą robotę". Carpenter i Hill wyobrażali sobie tę postać jako "czyste zło", siłę natury, niemal niemożliwą do zabicia. Carpenter wspominał w jednym z wywiadów, że podczas szkolnej wycieczki udał się do szpitala psychiatrycznego. Zobaczył tam nastoletniego chłopca, który miał puste, przerażające spojrzenie. Przeraziło ono reżysera, który wrócił do tego wspomnienia podczas kreacji zabójcy. Podobną historię wspomina w filmie doktor Loomis. By dać znać publiczności, jak bezwzględny jest Myers, Hill wpadła na prosty pomysł — zamieścili w filmie krótkie ujęcie, na którym morderca zabija psa.

Carpenter zaangażował Tommy'ego Lee Wallace'a do kilku funkcji przy produkcji, między innymi scenografii, szukania lokacji i montażu. Dostał on także za zadanie znalezienia maski, którą w trakcie filmu nosiłby Myers. Budżet filmu nie był duży. Aktorzy często grali we własnych ubraniach i jeździli swoimi autami. Wallace udał się do jednego ze sklepów z kostiumami. W scenariuszu było napisane, że maska mordercy to "blade odbicie ludzkiej twarzy". Hill określiła ją jako "pozbawioną emocji i mimiki [...] przypominającą człowieka, ale jednocześnie zupełnie różną od niego". 

Z takimi wskazówkami i bardzo szczupłymi finansami Wallace zakupił dwie maski. Zapłacił za nie 1,98 dolara. Pierwszą, klauna, od razu odrzucono. Druga przedstawiała wizerunek Williama Shatnera, gwiazdy serialu "Star Trek". "Gdy Tommy włożył maskę [...] wszyscy zamilkliśmy jak martwi. Była idealna" - wspominał Nick Castle, który wcielił się w Myersa. Zadowolony Wallace powiększył otwory na oczy i pomalował maskę na biało. Kostium zabójcy był gotowy. 

"Halloween": Początek serii filmowej

"Halloween" weszło do amerykańskich kin 25 października 1978 roku. Film początkowo nie zachwycił recenzentów. Carpenter wspominał, że w pierwszych opiniach z seansu krytykowano jego wizję. Jednak nieliczni widzowie byli zachwyceni i polecali film swoim znajomym. Curtis, która nie została nagle zasypana ofertami nowych ról, któregoś dnia poszła do kina na jeden z seansów dzieła Carpentera. W pewnym momencie ktoś na sali wstał i krzyknął do Laurie na ekranie "Nie idź tam!". Wtedy aktorka zdała sobie sprawę, że ona i pozostali twórcy osiągnęli sukces. Wieść o "Halloween" rozniosła się pocztą pantoflową, a zyski stopniowo rosły. Film zarobił ostatecznie 70 milionów dolarów przy budżecie wynoszącym zaledwie 300 tysięcy dolarów. 

Po takim sukcesie sequel był tylko kwestią czasu. Pierwszy powstał w 1981 roku. W jego finale Michael i Loomis ginęli w wybuchu gazu. Trzecia część prezentowała zupełnie inną historię z dreszczykiem. W czwartej wrócono do postaci Myersa, który jakoś przetrwał wybuch z części drugiej. W ciągu następnych lat mnożyły się sequele i rebooty. Laurie okazywała się zaginioną siostrą Michaela, która ginęła poza ekranem w wypadku. Morderca w kolejnych filmach ścigał jej córkę. Za jego "nieśmiertelność" odpowiadało działanie tajemniczego kultu. 

Później historie z kontynuacji anulowano, a Myers, już bez nadprzyrodzonych mocy, znów dręczył Laurie i jej dzieci. Gdy w końcu ją zabił, wrócił do swojego rodzinnego domu, w którym ktoś urządził reality show. I te sequele anulowano, by zrobić miejsce dla rebootu w reżyserii Roba Zombiego. Do wątku Laurie, znowu żywej, powrócono w "Halloween" z 2018 roku, które otwierało nową trylogię. W zakończeniu "Halloween. Finał" z 2022 roku Myers ginął z rąk swej pierwszej niedoszłej ofiary i jej wnuczki, które następnie wraz z innymi mieszkańcami Haddonfield miażdżyły jego ciało w zgniatarce samochodowej. Oczywiście Michael wróci. Zawsze wraca. Już zapowiedziano kolejny reboot.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Halloween | John Carpenter | Jamie Lee Curtis
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy