Reklama

Gwyneth Paltrow o śmierci ojca. "Umarł na moich oczach"

Bruce Paltrow, słynny amerykański reżyser i producent, zmarł w 2002 roku na raka. Teraz, po 20 latach od tamtej tragedii, wspomnieniami na temat okoliczności śmierci filmowca podzieliła się jego córka, aktorka Gwyneth Paltrow, która towarzyszyła mu w Rzymie w jego ostatnich chwilach.

Do tragedii doszło podczas rodzinnych wakacji

Jesienią 2002 roku Gwyneth Paltrow pożegnała swojego ukochanego ojca Bruce’a, który zmarł w wyniku powikłań nowotworu jamy ustnej. Aktorka po latach wróciła wspomnieniami do okoliczności jego śmierci, opowiadając o nich w swoim podcaście Goop Podcast. Paltrow wyjawiła, że do tragedii doszło w czasie rodzinnego wyjazdu do słonecznej Italii. 

"To była nasza pierwsza wspólna wycieczka, tuż po moich 30. urodzinach. Właściwie umarł na moich oczach. Podczas podróży dowiedziałam się, że jest chory i kaszle krwią. Ukrywał to przede mną, bo bardzo chciał ukończyć naszą wycieczkę. Nalegał, byśmy pojechali jeszcze do tego luksusowego hotelu Splendido, ale musiałam zabrać go do szpitala. Wkrótce potem odszedł" - wyjawiła gwiazda.

Reklama

Gwyneth Paltrow długo nie mogła pogodzić się ze starą

Hollywoodzka aktorka i założycielka lifestyle’owej platformy Goop dodała, że to wydarzenie odcisnęło piętno na jej psychice. Włochy tak bardzo kojarzyły jej się ze śmiercią ojca, że przez kolejną dekadę unikała wyjazdów do tego kraju. Wszystko zmieniło się za sprawą niespodzianki, jaką z okazji 40. urodzin zrobił jej ówczesny mąż Chris Martin

"Przekroczenie czterdziestki trochę mnie przerażało. Niedługo skończę 50 lat i w zasadzie się tym nie przejmuję, ale wtedy czułam ogromny niepokój. Na początku nie wiedziałam, dokąd lecimy. Pamiętam, jak byliśmy na pokładzie samolotu z dziećmi i nagle zdaliśmy sobie sprawę, że lądujemy w Genui, a nocować będziemy właśnie w Splendido" - relacjonowała Paltrow.

Jak uporała się z traumą?

Laureatka Oscara przyznała, że dzięki tej podróży zorganizowanej przez Chrisa Martina zdołała uporać się z dawną traumą. "To była doprawdy cudowna niespodzianka. I swego rodzaju idealne zakończenie. Pojechali z nami wtedy moi bliscy przyjaciele, którzy traktowali tatę jak własnego ojca. To piękne, że mogliśmy tam razem być" - zaznaczyła aktorka.

O "rozdzierającym bólu" po stracie ojca Paltrow opowiedziała już kilka miesięcy temu w podcaście "By The Light Of The Moon". "Kiedy to się stało, nie miałam pojęcia, że istnieją takie uczucia. Nie było ich w moim leksykonie emocji. To było fizyczne cierpienie, które wydawało się rozrywać mnie na kawałki" - powiedziała wówczas aktorka.

PAP life
Dowiedz się więcej na temat: Gwyneth Paltrow
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy