Reklama

Gwiazdy żegnają Philipa Seymoura Hoffmana

Mia Farrow, Jim Carrey i Elijah Wood są wśród wielu gwiazd, które podzieliły się swoim smutkiem w związku z tragiczną śmiercią Philipa Seymoura Hoffmana.

Zdobywca Oscara za tytułową rolę w filmie "Capote", nominowany do tej nagrody jeszcze trzykrotnie za drugoplanowe kreacje w "Wojnie Charliego Wilsona", "Wątpliwości" i "Mistrzu", zmarł 2 lutego, najprawdopodobniej wskutek przedawkowania narkotyków.

W nowojorskim mieszkaniu gwiazdora policja trafiła na heroinę, a jego samego znaleziono w samej bieliźnie na podłodze w łazience z igłą wbitą w przedramię.

Philip Seymour Hoffman był uznawany za jednego z najwybitniejszych współczesnych aktorów. Cieszył się szacunkiem wśród wielu gwiazd, które krótko po jego śmierci wyraziły na portalach społecznościowych swój smutek z powodu tego, co go spotkało.

Reklama

"Prawdziwie dobry, wspaniały mężczyzna, jeden z największych aktorów w historii" - napisała o Hoffmanie Mia Farrow.

"Dla jednego z najbardziej wrażliwych spośród nas, hałas może znaczyć zbyt dużo. Niech Bóg błogosławi Twoje serce" - dodał Jim Carrey.

Współpracująca z Hoffmanem na planie "Id marcowych" Evan Rachel Wood wyznała: "Jestem niezmiernie smutna na wielu różnych poziomach w związku ze śmiercią Philipa Seymoura Hoffmana. Był jednym z największych. Stracenie go w ten sposób jest absolutnie tragiczne".

Zszokowany informacją o śmierci artysty był też Elijah Wood: "Mam złamane serce. Spoczywaj w pokoju Philipie Seymourze Hoffmanie" - napisał.

"Straciliśmy dziś jednego z wielkich. Spoczywaj w pokoju mój przyjacielu. Będzie nam ciebie zawsze brakować - wyznał Aaron Paul.

A Ricky Gervais dodał: "To taka szokująca i smutna wiadomość. To był jeden z największych aktorów naszego pokolenia i uroczy, zabawny, skromny człowiek".

Smutek z powodu śmierci Hoffmana wyrazili również m.in.: Steve Martin, Rose McGowan, Justin Timberlake, Minnie Driver, Octavia Spencer, Anna Kendrick i Lena Dunham. A Val Kilmer napisał: "Smutny dzień. Uzależnienie wynika z prób ucieczki od życia. Zmagamy się z tym, ale narkotyki nigdy nie okazują się ratunkiem".

Jednym z ostatnich filmów w karierze Hoffmana były "Igrzyska śmierci: W pierścieniu ognia". Grający z nim w tym filmie Sam Claflin przyznał:" Jestem zszokowany, zasmucony, brak mi słów. To był wspaniały człowiek. Mój bohater. Bardzo współczuję jego rodzinie".

Także stojące za produkcją wspomnianych "Igrzysk śmierci" studio Lionsgate wydało oficjalne oświadczenie w związku ze śmiercią artysty: "Philip Seymour Hoffman miał niezwykły talent i był jednym z najbardziej uzdolnionych aktorów naszych czasów. Mieliśmy wielkie szczęście, że do nas dołączył. Strata go w takim momencie to wielka tragedia. Ślemy nasze najgłębsze kondolencje do jego rodziny".

źródło: CNN Newsource/x-news

Hoffman, który grał Plutarcha Heavensbee w niezwykle popularnym filmowym cyklu, miał podobno spędzić jeszcze tylko siedem dni zdjęciowych na planie dwóch ostatnich części serii: "Kosogłos. Część 1" i "Kosogłos. Część 2".

Zdobywca Oscara miał także niebawem powrócić na mały ekran i wystąpić w u boku Kathryn Hahn i Rhysa Ifansa w nowym serialu zatytułowanym "Happyish". Czarna komedia została zamówiona przez szefów stacji Showtime w styczniu - zdążono nakręcić jedynie pilot - i teraz nie jest pewne, czy ktoś zastąpi Hoffmana, czy projekt zupełnie upadnie.

Szefostwo Showtime także wydało oświadczenie, w którym napisano: "Philip Seymour Hoffman był jednym z najlepszych i najbardziej błyskotliwych aktorów swego pokolenia. Miał także niebywały komediowy talent. Było niezwykłym przywilejem i przyjemnością pracować z nim. Jesteśmy totalnie zdewastowani wiadomością o jego stracie. Nasze myśli kierują się w kierunku jego rodziny w tym wyjątkowo trudnym dla niej czasie".

Ciekawi Cię, co w najbliższym czasie trafi na ekrany - zobacz nasze zapowiedzi kinowe!

Chcesz obejrzeć film? Nie możesz zdecydować, który wybrać? Pomożemy - poczytaj nasze recenzje!

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy