Gwiazdy w mediach społecznościowych w sierpniu
Po zdominowanym przez protesty lipcu, także i sierpień upłynął pod znakiem polityki - polscy artyści wspólni ogłosili w internecie ruch Kultura Niepodległa, którego postulaty wymierzyli w partię rządzącą. Ponadto Maciej Stuhr wykorzystał Facebooka, by odnaleźć cenną walizkę, Marcin Dorociński ogłosił współpracę z hollywoodzką gwiazdą, Barbara Kurdej-Szatan zachwyciła fanów zdjęciem w bikini, a Anna Dereszowska na Instagramie przeprowadziła interesujący konkurs... Kto z nich wzbudził największą sensację wśród internautów?
Zaczęło się od nagrania, które 23 sierpnia pojawiło się w serwisie YouTube - a w nim czołówka polskich artystów ogłosiła manifest ruchu Kultura Niepodległa. "Nie reprezentujemy żadnej partii ani ideologii. Różnią nas poglądy polityczne, estetyczne i filozoficzne, miejsce zamieszkania i status społeczny. Łączy nas idea kultury niepodległej, wolnej, otwartej, czerpiącej siłę z różnorodności" - padło z ust twórców, wśród których znaleźli się wybitni aktorzy, m.in. Bartłomiej Topa, Magdalena Cielecka, Jacek Poniedziałek i Maja Ostaszewska. "Od wielu lat politycy w Polsce próbują, używając środków nacisku ekonomicznego, organizacyjnego i wyznaniowego, wykluczyć z publicznego obiegu niezależnie myślących twórców (...). Nie godzimy się na to. Będziemy walczyć o polską kulturę" - deklarowali, apelując do osób myślących podobnie o przyłączenie się do akcji.
Dzień po przedstawieniu manifestu i postulatów, gwiazdy zrzeszone w ruchu, do których należą m.in. Piotr Fronczewski, Agata Kulesza, Iza Kuna, Andrzej Saramonowicz, Dorota Segda, Andrzej Seweryn, Wojciech Smarzowski, Danuta Stenka, Tomasz Raczek czy Robert Więckiewicz, rozpoczęły promowanie akcji na własnych profilach w mediach społecznościowych. Artyści tacy, jak Magdalena Cielecka, Agata Buzek, Bartłomiej Topa i Krystyna Janda udostępnili zdjęcia, na których pozują z kartką oznaczoną hasztagiem #KulturaNiepodległa i hasłem "Wszyscy razem dla polskiej kultury". Pod jednym z takich zdjęć gwiazda "Pitbulla", Maja Ostaszewska, napisała, że "głównym celem akcji jest zachowanie niezależności kultury od jakichkolwiek wpływów politycznych", zachęcając fanów do zapisywania się do ruchu.
Do akcji 24 sierpnia przyłączył się także Maciej Stuhr, w obszernym wpisie na Facebooku tłumacząc, czym jest dla niego Kultura Niepodległa. "To nieformalny, obywatelski ruch twórców, odbiorców i uczestników kultury. Ludzi z całej Polski i z różnych środowisk. O różnych poglądach, różnych wrażliwościach, ale jednym spojrzeniu na to, jaka ma być kultura w Polsce" - pisał Stuhr, wyjaśniając, że jego zdaniem akcja ma stać w obronie wartości takich, jak różnorodność, partycypacja, niepodległość i edukacja. Zdaniem aktora "żaden z rządów po 89 roku nie poświęcił kulturze wystarczająco wiele uwagi". Po publikacji posta - pod adresem Stuhra, jak i pozostałych artystów zaangażowanych w ruch - padło wiele słów krytyki. "Ale co wy niby takiego wnieśliście do polskiej sztuki? (...) Macie ohydny tupet (...). Śmiech na sali, a obok żenada" - pisali przeciwnicy.
Maciej Stuhr wkrótce raz jeszcze zabrał głos w mediach społecznościowych, lecz tym razem w kwestii znacząco odbiegającej od postulatów Kultury Niepodległej. Gwiazdor "Belfra" postanowił bowiem znaleźć na Facebooku... zaginioną walizkę. "Kręcimy w tych dniach film krótkometrażowy (...). Spotkała nas okropna przygoda. Wczoraj w nocy (czwartek, 24 sierpnia) w Warszawie wkrótce po godzinie 22:00 w Autobusie linii 185 jadącym w stronę Ursynowa została czarna, niewielka skrzynka z napisem: sound" - napisał Stuhr, dodając, że na uczciwego znalazcę czeka nagroda. "Obiecuję że będzie to nagroda atrakcyjna, dedykowana osobiście przeze mnie! Pomóżcie" - apelował aktor.
Fani Stuhra poczuli się zobowiązani do pomocy i walizka odnalazła się jeszcze tego samego dnia. Zaledwie trzy godziny później aktor podzielił się takim postem: "Niech żyje Facebook! Tajemnicza walizeczka znaleziona! Dziękuję wszystkim ludziom dobrej woli! Dziękuję uczciwemu znalazcy! Och, jaki miły dzień!!!", na co wielu komentujących zareagowało rozbawieniem. Jak się okazało, znalazcą był twórca kanału w serwisie YouTube. Stuhr postanowił nagrodzić jego uczciwość, zamieszczając na śledzonym przez ponad milion osób fanpage'u link do jego działalności. "Jak znam Internet, połowa z Was uzna to za ustawkę, ale to najprawdziwsza prawda" - dodał aktor. Nie pomylił się, bo oprócz wielu pozytywnych komentarzy, pojawiły się także te kwestionujące autentyczność sytuacji. "Na 100% ustawka - żeby poszło w eter, że elity jeżdżą zwykłymi autobusami" - śmiali się przeciwnicy.
Znaczniej cieplej przyjęto informację, która 22 sierpnia pojawiła się na fanpage'u innego polskiego aktora - Marcina Dorocińskiego. Fanów powitała rano taka wiadomość: "Kochani! Aby pięknej tradycji stało się zadość - Was jako pierwszych informujemy o sukcesach na arenie międzynarodowej i kolejnych zagranicznych projektach filmowych - bo jesteście najfajniejsi! Z największą radością możemy potwierdzić, że Marcin Dorociński zagra jedną z głównych ról w brytyjskiej produkcji 'Hurricane' obok m.in Iwana Rheona, którego znacie z serialu 'Gra o tron HBO'. Przekonamy się, czy taki diabeł straszny!".
Autorzy wpisu wyznali, że są "bardzo podekscytowani" i prosili miłośników Dorocińskiego o cierpliwość w oczekiwaniu na szczegóły. W sieci pojawiło się już jednak kilka ciekawostek na temat zagranicznego projektu Dorocińskiego. "Hurricane" ma być brytyjską superprodukcją w reżyserii Davida Blaira, opierającą się na wydarzeniach, które miały miejsce w czasie II wojny światowej, a 23-letni Rheon zagra w niej jedną z głównych ról. O tym, w kogo wcieli się 44-letni polski aktor jeszcze nic nie wiadomo, nie przeszkodziło to jednak fanom złożyć mu wylewnych gratulacji. Post polubiło blisko pięć tysięcy osób, a komentujący pisali m.in. że sukces aktora to "najlepszy przykład, że połączenie wielkiego talentu i świadomego warsztatu zawsze procentuje", chwalili, że "jest w naszym kraju osoba, która odnosi na tym trudnym polu sukcesy" oraz życzyli kolejnej zagranicznej roli już w przebojowej "Grze o tron". "Kto wie, co przyszłość przyniesie" - odpowiedział z humorem aktor.
Wiele komplementów spłynęło także pod adresem Barbary Kurdej-Szatan, która na przełomie lipca i sierpnia przebywała na wakacjach w Gdyni. W jeden ze słoneczniejszych dni wakacji gwiazda "M jak miłość" postanowiła podzielić się z fanami na Instagramie zdjęciem w bikini, na którym pozuje z otwartymi ustami, nachylając się do kamery. Kurdej-Szatan odważną fotografię opisała tagami: #gdynia #gdynioszka #kochana #buzibuzi. Post zachwycił miłośników talentu aktorki - polubiło go ponad 50 tysięcy osób.
W komentarzach dominowały pochwały na temat atrakcyjnego wyglądu aktorki. "Ślicznie wyglądasz", "Cudowne zdjęcie", "Bogini" - rozpływali się fani, chwaląc seksowną sylwetkę gwiazdy. Niestety, wśród wypowiedzi pojawiło się także sporo ostrzejszych i mniej smacznych opinii ze strony mężczyzn. " Chciałbym być na miejscu staniczka", "Lizałbym", "Cycki, buzia szeroko, no cóż więcej chcieć" - pisali mniej pruderyjni obserwatorzy. Aktorka nie odpowiadała jednak na prowokacyjne komentarze.
Mniej zadowoloną minę na zamieszczonym przez siebie zdjęciu na Instagramie miała Anna Dereszowska - być może dlatego, że film, w których ostatnio wystąpiła, komedia "Porady na zdrady", już zaliczana jest przez wielu do czołówki najgorszych produkcji kinowych tego roku. Pod koniec sierpnia z okazji premiery DVD z filmem gwiazda postanowił ponownie go promować i zorganizowała wśród swoich fanów konkurs, w którym do wygrania były dwie płyty z jej dedykacją. "Kochani, mam dla Was prezenty! Odpowiedzcie w komentarzu na pytanie: warto, czy nie warto mścić się na osobach, które nas zdradzają i uargumentujcie decyzję" - zachęcała Dereszowska.
Wkrótce na niezbyt mądre pytanie konkursowe zaczęły napływać odpowiedzi. "Warto ze względów edukacyjnych. We wszystkich poradnikach (...) radzą natychmiastową, ostrą reakcję z jasno wypowiedzianym zamiarem", "Ciało puszczone raz w obieg, puszcza się cały czas", "Każdemu należy się piękne za nadobne" - pojawiło się wśród komentarzy. Jednak większość osób proponowała pokojową formę rozwiązania problemu. "Słowo mścić nie należy do słownika ludzi znających swoją wartość" - twierdzili uczestnicy. Łącznie głos zabrało ponad 200 osób. Chociaż aktorka nie podzieliła się własną opinią w temacie, z pewnością była zaskoczona aż tak dużą pomysłowością fanów.