Gwiazdor "Scooby'ego Doo" nie chciał tańczyć z gwiazdami. Dlaczego?
W wywiadzie dla "Business Insidera" aktor Matthew Lillard podsumował swoją długą karierę aktorską. Skupił się przede wszystkim na kryzysie, który miał miejsce po premierze filmu "Scooby-Doo 2: Potwory na gigancie".
"Myślałem, że będę pierwszym wyborem producentów przez następnych 10 lat" - wyznał Lillard. "A rzeczywistość okazała się czymś dokładnie odwrotnym".
W pewnym momencie po premierze "Scooby'ego-Doo 2: Potworów na gigancie" w 2004 roku aktor miał takie problemy, że jego agent namawiał go do występu w amerykańskiej wersji "Tańca z gwiazdami".
"Pomyślałem, że jeśli to zrobię, nigdy nie dostanę Oscara" - śmiał się Lillard. "Jeśli wystąpię w 'Tańcu z gwiazdami', będę tylko znanym aktorem, ale nie wielkim. A chciałem być po prostu być wielkim aktorem".
Ostatecznie nie wystąpił w tanecznym show. "Chciałem być po prostu aktorem. Chciałem występować tylko w filmach. Musiałem zresetować swoje oczekiwania" - przyznał.
Zaraz dodał, że pierwsze sukcesy uderzyły mu do głowy. Czytał wszystkie recenzje, a także zatrzymywał się przy kinach i miał nadzieję, że ktoś go rozpozna. Chociaż jego kariera nie rozwinęła się tak, jak sobie wymarzył, Lillard stwierdził, że "jest zadowolony w miejsca, w którym się teraz znajduje".
Do jego najważniejszych filmów należą "Krzyk", "Hakerzy", dwie części "Scooby-Doo", w których wcielił się w Kudłatego, oraz nagrodzonych Oscarem za scenariusz adaptowany "Spadkobiercach". Ostatnio oglądaliśmy go w adaptacji gry wideo "Pięć koszmarnych nocy". Obecnie pracuje nad jego sequelem.