Reklama

Gustaw Lutkiewicz: Prawdziwy dżentelmen

Gdy Katarzyna Lutkiewicz poinformowała na portalu społecznościowym o śmierci ojca, wielbiciele jego talentu poczuli się, jakby odszedł ktoś im bliski. Gustaw Lutkiewicz był bowiem nie tylko znakomitym aktorem, ale też wspaniałym człowiekiem.

Gdy Katarzyna Lutkiewicz poinformowała na portalu społecznościowym o śmierci ojca, wielbiciele jego talentu poczuli się, jakby odszedł ktoś im bliski. Gustaw Lutkiewicz był bowiem nie tylko znakomitym aktorem, ale też wspaniałym człowiekiem.
Gustaw Lutkiewicz w serialu "Pogranicze w ogniu" /East News/POLFILM

O interpretacji poezji w wykonaniu śpiewających aktorów niewiele można powiedzieć, jeżeli choć raz w życiu nie słyszało się "Modlitwy" Bułata Okudżawy w wykonaniu Gustawa Lutkiewicza. Śpiewał: "Dopóki nam ziemia kręci się, dopóki jest tak czy siak, Panie, ofiaruj każdemu z nas, czego mu w życiu brak". A słuchacze wstrzymywali oddech, jakby byli świadkami autentycznej, szczerej rozmowy człowieka z Bogiem.

Niejednego ze słuchaczy zdumiewało, że aktor, którego wielu widzów kojarzyło przede wszystkim z rolami czarnych charakterów, oszustów czy niesympatycznych krętaczy, miał w sobie tak wyjątkową wrażliwość i ciepło. Najwyższym uznaniem dla Gustawa Lutkiewicza była opinia samego Okudżawy, który zapewniał, że to najlepsze wykonanie tego utworu, jakie miał okazję słyszeć. A słyszał ich przecież mnóstwo.

Reklama

Niezwykłej barwy głos dobrze znali wielbiciele słynnego słuchowiska radiowego "W Jezioranach". Gustaw Lutkiewicz kreował tam Polikarpa Lepieszko. A że był w tej roli wyjątkowy, to w 1994 roku został za nią oraz współpracę z Teatrem Polskiego Radia nagrodzony Złotym Mikrofonem.

Swoje możliwości wokalne z powodzeniem prezentował także w kinowych i telewizyjnych produkcjach. W "Panu Wołodyjowskim" Jerzego Hoffmana, w którym wystąpił w roli wachmistrza Zydora Luśni, zaśpiewał piękną "Balladę stepową", a w serialu "Daleko od szosy" z humorem podśpiewywał jako sadownik Wieczorek: "Daj mi nogę, daj mi nogę, ja ci nogi, ja ci nogi dać nie mogę".

Na ekranie i teatralnej scenie konsekwentnie obsadzano Gustawa Lutkiewicza w rolach drugoplanowych. Na pytanie, dlaczego tak się działo, nie ma jednoznacznej odpowiedzi. Może dlatego, że stanowił gwarancję pełnego skupienia widza na jego roli, nawet gdy był to maleńki epizod. A przecież nie każdy aktor to potrafi, nawet jeżeli znakomicie wypada w rolach głównych.

Na dodatek dla Gustawa Lutkiewicza nie było problemu, gdy reżyser proponował mu, by zagrał kogoś odrażającego czy budzącego wstręt. A z pewnością nie było to dla niego całkiem obojętne, ponieważ w życiu prywatnym był prawdziwym dżentelmenem. Beata Tyszkiewicz, grająca w filmie Aleksandra Forda "Pierwszy dzień wolności" Niemkę Inge Rhode, ofiarę gwałtu, opowiadała, że aktor, rzucając się na nią w tej dramatycznej scenie, zdążył szepnąć jej na ucho: "Przepraszam". 

Czarnym charakterem, którego widzowie zapamiętali, jest też sturmbannführer Adolf Lohse z kultowego serialu "Stawka większa niż życie". Za prawdziwość tej postaci aktora chwalili również krytycy.

Znajomi aktora podkreślali, że był on bardzo dobrym psychologiem, ponieważ w kilku scenach potrafił nakreślić charakter postaci, jakby świetnie ją znał. Przykładem tego jest chociażby rola chętnie przyjmującego łapówki prezesa w serialu Stanisława Barei "Alternatywy 4". Chyba niejeden z nas zetknął się choć raz z tego typu urzędnikiem w realnym życiu...

Prawdziwy był również jako Henryk Ostoja-Ostojałowski w telenoweli "W labiryncie" oraz sklepikarz Zygmunt Karabasz w "Złotopolskich". Od 2010 roku Gustaw Lutkiewicz z powodu postępującej utraty wzroku nie mógł kontynuować swojej pracy na scenie i ekranie.

Adam Piosik

Pogrzeb Gustawa Lutkiewicza odbędzie się 7 marca na Powązkach Wojskowych w Warszawie. Ceremonia będzie miała państwowy charakter.

Tele Tydzień
Dowiedz się więcej na temat: Gustaw Lutkiewicz
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy