Reklama

"Gry uliczne": Political fiction po polsku

24 maja mija 25 lat od premiery filmu Krzysztofa Krauzego "Gry uliczne". Tłem utrzymanego w konwencji political fiction obrazu było głośne zabójstwo Stanisława Pyjasa.

24 maja mija 25 lat od premiery filmu Krzysztofa Krauzego "Gry uliczne". Tłem utrzymanego w konwencji political fiction obrazu było głośne zabójstwo Stanisława Pyjasa.
Robert Gonera i Redbad Klijnstra w filmie "Gry uliczne" /TVP

Bohaterami opartego na faktach obrazu byli dwaj przyjaciele: dziennikarz Janek Rosa (Redbad Klijnstra) i operator Witek (Robert Gonera), którzy współpracują robiąc robią ostre, gorące reportaże dla pewnej prywatnej telewizji. Są profesjonalni, odważni - rozpracowują siatkę handlarzy semteksem, materiałem wybuchowym używanym przez terrorystów.

Pewnego dnia ktoś podrzuca Jankowi kasetę wideo. To swoisty donos: ukrywający się w cieniu mężczyzna oskarża znanego polityka - senatora Makowskiego (Andrzej Precigs) - o to, że w 1977 roku był tajnym współpracownikiem Służby Bezpieczeństwa o pseudonimie "Katman" i ponosi odpowiedzialność za śmierć swego przyjaciela Stanisława Pyjasa, studenta Uniwersytetu Jagiellońskiego, działacza opozycji. Dla chłopców śmierć Pyjasa - prawdopodobnie zamordowanego przez SB - to prehistoria. Dopiero arogancja Makowskiego prowokuje ich do działania.

Reklama

Główną rolę w "Grach ulicznych" zagrał Redbad Klijnstra - absolwent warszawskiej PWST, wywodzący się z polsko-holenderskiej rodziny. Młody aktor prawie dwadzieścia lat spędził w Amsterdamie i nie obciążała go żadna wiedza o życiu w PRL-u. Zdobywał ją razem ze swym filmowym bohaterem. W postać jego przyjaciela, operatora Witka, wcielił się Robert Gonera, który błysnął wcześniej w poruszającej "Samowolce" Feliksa Falka.

W niewielkiej roli w 'Grach ulicznych" zobaczyliśmy również Mariana Dziędziela, który zagrał byłego esbeka Kunę. To właśnie w filmie Krauzego aktora zauważył Wojciech Smarzowski, który realizował making of "Gier ulicznych". Przyszły twórca "Drogówki" przyznał po latach, że gdyby nie film Krauzego, nie byłoby ani Wojnara, ani Dziabasa - kluczowych postaci "Wesela" i Domu złego", które zagrał właśnie Dziędziel.

Premierze "Gier ulicznych" towarzyszyły skrajnie odmienne recenzje. Jedni widzieli w nim niekonsekwentną, wtórną i aktorsko nieudaną próbę spożytkowania polityki w kinie. Inni zaś nie zawahali się ochrzcić "Gier..." jednym z ciekawszych filmów o polskiej współczesności. Zarzutom o kolejne powielanie wzorców amerykańskiego kina akcji towarzyszyły głosy o tym, że film "mówi kawał prawdy", przejmująco ukazuje rosnący dystans między dawnymi opozycjonistami a nowym pokoleniem, wreszcie dokumentuje zadziwiającą zgodność i zrozumienie panujące bez względu na wiek w "obozie morderców" i ich sojuszników - czytamy na stronie Internetowej Bazy Filmu Polskiego.

"Autentyczne wydarzenia sprzed dwudziestu lat zostały połączone z wątkami kryminalnymi, dając jeden z rzadkich w polskiej produkcji filmów z gatunku political fiction" - Jan Słodowski podsumowywał w "Leksykon polskich filmów fabularnych".

Ernest Bryll na łamach "Filmu" uznał zaś "Gry uliczne" "jednym z ciekawszych filmów o naszej współczesności".

"W niezwykłym połączeniu eleganckiej opowieści z próbą dotknięcia prawdy niedającej się elegancko opowiedzieć kryje się sukces filmu i jego przejmujące przesłanie. (...) Udokumentowana jest tu dziwna jedność myślenia, zachowania, porozumienia i kodeksu postępowania pomiędzy różnymi pokoleniami tych, co stoją po stronie morderców. To wszystko pulsuje ciągłym życiem i ciągle się w sobie udoskonala (...). Co było groźne, pozostaje groźne" - pisał Bryll.

Film Krauzego uhonorowano Nagrodą Specjalną Jury na Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni. Doceniono także zdjęcia zdjęcia Łukasz Kośmickiego oraz montaż Ewy Romanowskiej-Różewicz.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy