Przez piętnaście lat sekta decydowała o każdym jej kroku, od ubrań, które mogła nosić, po to, co wolno jej mówić i myśleć.
Grywała psychopatki, prawniczki, hrabiny, wiceprezydentów, a nawet pirata i lokaja. W całej karierze Glenn Close zabrakło miejsca chyba tylko na role delikatnych dziewczątek. I to nie dlatego, że po raz pierwszy zagrała w filmie, mając 35 lat. Wedle "New York Timesa": "Nie było i nie ma aktora wzbudzającego grozę tak, jak uśmiechająca się Glenn Close". Ona sama mówi, że nie ma ciała i twarzy do komedii romantycznych. Nigdy jej to nie martwiło.
Urodziła się w 1947 r. w zamożnej rodzinie wyedukowanego na Harvardzie chirurga, Williama Talieferro Close’a i panny z towarzystwa, Bettine Moore. Glenn do dziś nie lubi wspominać, że dzieciństwo upływało jej sielsko w jednym z porośniętych bluszczem murowanych domostw uprzywilejowanego Connecticut. Ktoś mógłby posądzić ją, że jest dyletantką, która nigdy nie musiała na nic zapracować.
Wszystko zmieniło się, gdy rodzice postanowili odciąć się od swojej sfery i dołączyć do grupy fundamentalistycznych ewangelików Moral Re-Armament (Moralne Dozbrojenie) pod wodzą wielebnego Franka Buchmana. Odtąd sekta decydowała o każdym kroku, od ubrań, które mogła nosić, po to, co wolno jej było mówić i myśleć. "Byłam stłamszona, zaślepiona i pełna poczucia winy" - mówiła.
Przez całe dzieciństwo wraz z bratem i dwiema siostrami tułała się po siedzibach MRA rozsianych po całych Stanach i Europie. W tym czasie jej ojciec wyjechał do ogarniętego rewolucją Konga Belgijskiego, gdzie pozostał przez kolejne 17 lat. W nowo powstałym kraju pomagał zorganizować podstawową służbę medyczną i służył jako prywatny lekarz tamtejszego dyktatora. Close odwiedziła go kilka razy, lecz jej życie kręciło się głównie wokół zespołu muzycznego Up With People, który prowadziła ze współwyznawcami. Gitarzysta i kompozytor grupy, Cabot Wade, został jej pierwszym mężem w ramach, jak opisywała "czegoś na kształt aranżowanego małżeństwa". Dwa lata po ślubie Close w akcie buntu postanowiła iść na studia, zrywając zarówno z mężem, jak i z sektą.
Prawdziwym wyzwoleniem stały się dla niej zajęcia z teatru. "Wydaje mi się, że bardziej niż cokolwiek innego uratowało mnie pragnienie, by zostać aktorką" - mówiła. Na scenie zadebiutowała jako 27-latka, pracowała nieco dla telewizji, kino zaś upomniało się o nią niemal dekadę później. Reżyser "Świata według Garpa" zaangażował ją do drugoplanowej roli matki głównego bohatera, chociaż od Robina Williamsa była starsza zaledwie o 4 lata. Zagrała tak przekonująco, że nominowano ją do Oscara, tak samo zresztą jak w dwóch kolejnych latach za role w "Wielkim chłodzie" i "Urodzonym sportowcu".
Mimo sukcesów prawdziwym przełomem w jej karierze było dopiero "Fatalne zauroczenie", w którym u boku Michaela Douglasa wcieliła się w rolę pozornie niezależnej, w rzeczywistości zaś ogarniętej obsesją redaktorki Alex Forrest, która dla miłości jest w stanie zrobić wszystko. Film stał się największym kasowym hitem 1987 roku, a ponownie nominowana do Oscara Close do dziś uważa Alex za jedną ze swoich ciekawszych postaci. Nie podoba jej się tylko w ostatniej chwili zmienione zakończenie filmu, w którym jej bohaterka z osoby dotkniętej zniuansowanymi psychicznymi problemami zamienia się w sztampową, biegającą z kuchennym nożem wariatkę-morderczynię. W pamiętnej scenie gotującej ukochanego króliczka córki swego kochanka.
Close od lat działa na rzecz osób dotkniętych chorobami psychicznymi. Niedawno nawet, dla podniesienia publicznej świadomości problemu, podała do publicznej wiadomości listę takich przypadków w swojej rodzinie. "Zawsze wiedzieliśmy, że moja babcia i mama miały depresję, moja siostra także, i ja sama też. Ale nie zdawałam sobie sprawy, że brat mojego dziadka cierpiał na schizofrenię. Mój wujek popełnił samobójstwo. Był też alkoholizm, uzależnienie od leków" - wymieniała.
Rodzina zachowywała eleganckie milczenie aż do momentu, w którym u jej rodzonej siostry po 50-tce zdiagnozowano w końcu chorobę dwubiegunową. Zmiana zakończenia "Fatalnego zauroczenia" nie spodobała się Close z jeszcze jednego powodu. Podczas dokrętek sceny, w której rozbija głową lustro, doznała wstrząśnienia mózgu, a w szpitalu ze zdumieniem odkryła, że jest w drugim miesiącu ciąży. Do dziś mówi, że oglądanie końcówki filmu wprawia ją w niepokój, że tak bardzo naraziła życie swojej nienarodzonej córki, Annie. Mimo tego po porodzie wcale się nie oszczędzała. Gdy córka miała 2 miesiące, ruszyła na plan "Niebezpiecznych związków", za które po raz kolejny nie udało jej się wygrać Oscara.
Dla ojca dziewczynki, producenta Johna Starke’a, rozwiodła się z drugim mężem, biznesmenem Jamesem Marlasem. Ale i ten związek nie przetrwał. Close wspomina o poczuciu winy, które zawsze towarzyszy samotnemu rodzicowi. Nieważne, czy dysponuje milionami i może opłacić armię opiekunek. Dla córki na 20 lat zerwała z ukochanym teatrem, nieco przystopowała też z ambitnymi, wymagającymi filmami.
W latach 90. stworzyła wyraziste role w wielkich rozrywkowych przebojach: "Marsjanie atakują", "Air Force One" i przede wszystkim "101 dalmatyńczyków", gdzie brawurowo zagrała diabelską Cruellę De Mon, fantazjującą o płaszczu ze skór uroczych szczeniaczków. Sama twierdzi, że role wyrafinowanych złoczyńców i zdziwaczałych odludków przychodzą jej najłatwiej. "Nie powiedziałabym, że jestem z natury towarzyska, przyjęcia po prostu mnie przerażają" - śmieje się. A znajomi dodają, że jest w niej coś królewskiego, prawdziwie patrycjuszowska elegancja. Ona uważa, że to raczej wyraz jej skrępowania. "Wyrażam moje uczucia cicho. Nie boję się konfrontacji, ale nie jestem w niej szczególnie świetna. Są trzy sposoby radzenia sobie z problemami: uciekaj, walcz, albo zastygnij w bezruchu. Ja zazwyczaj zastygam" - wyznaje.
Jednak, nawet jeśli działa po cichu, jest niezwykle skuteczna. Za największe osiągnięcie zawodowe uważa film "Albert Nobbs", gdzie wcieliła się w... milkliwego hotelowego lokaja, a raczej kobietę, która pod osłoną tego zawodu decyduje się żyć jako mężczyzna. Walczyła o produkcję kilka dekad "30 lat przed wejściem na plan filmowy zakochała się w Nobbsie, grając go w teatrze. Po 16 latach kupiła prawa do adaptacji. Została współautorką scenariusza, zdobyła pieniądze na produkcję i zagrała główną rolę, która przyniosła jej kolejną nominację do Oscara. Close jest uważana za wielki wyrzut sumienia Amerykańskiej Akademii Filmowej. Jak to możliwe, że jej nie nagrodzono? Sama uważa się za szczęściarę. "To prosta matematyka. Jeśli policzy się ilość filmów, które powstają każdego roku, ilość bezrobotnych aktorów".
Nie można uznać, by bycie jedną z piątki najlepszych aktorek roku było przegraną. Tym bardziej, że sporo jeszcze przed nią. Dziś ma 70 lat, emanuje energią, od niedawna, po rozwodzie z trzecim mężem, znowu jest singielką. "Ostatnio ciągle śnią mi się młodzi mężczyźni!" - zachwyca się. I dodaje: "Nigdy nie czułam się lepiej"!
AD