Gerard Depardieu odpiera zarzuty. Prawniczka oskarżającej go kobiety w szoku
Gerard Depardieu opublikował na łamach "Le Figaro" list, w którym odniósł się do zarzutów, które od lat pojawiają się w związku z jego osobą. Jego słowa zszokowały prawniczkę jednej z oskarżających go kobiet.
"Nie mogę dłużej pozwalać na to, co od miesięcy słyszę i czytam o sobie. Myślałem, że mnie to nie obchodzi, ale jest inaczej. To wszystko mnie boli. Co gorsza, to mnie wykańcza" - napisał Depardieu w liście opatrzonym nagłówkiem "Chcę wam w końcu powiedzieć prawdę".
Nominowany do Oscara za rolę w filmie "Cyrano de Bergerac" aktor odniósł się do oskarżeń o gwałt, jakie wysunęła przeciwko niemu aktorka Charlotte Arnould w 2018 roku. Depardieu nie wymienił jej z imienia i nazwiska, zasugerował tylko, że do zbliżenia doszło za zgodą obu stron.
Aktorka, która jest córką jego znajomych, miała skontaktować się z odtwórcą roli Obeliksa w nadziei, że wspólnie wystąpią w programie poświęconemu Barbarze, francuskiej piosenkarce.
"Dziś nie mogę słuchać Barbary, ponieważ kobieta, która chciała ze mną śpiewać jej piosenki, oskarżyła mnie o napaść" - pisze Depardieu. "Chcę wam w końcu powiedzieć prawdę. Nigdy, przenigdy nie skrzywdziłem żadnej kobiety".
"Dziewczyna przyszła do mojego domu i lekkim krokiem, sama, z własnej woli poszła do mojego pokoju. Dziś mówi, że na nią napadłem. A wróciła jeszcze raz" - kontynuował gwiazdor "Plotki".
"Nigdy nie doszło do przymusu, przemocy czy protestu. Chciała, żebym zaśpiewał z nią piosenki Barbary w Cirque d’Hiver. Nie zgodziłem się... Złożyła pozew" - tak według Depardieu wyglądała jego relacja z Arnould.
W kwietniu 2023 roku podano, że aktor został oskarżony o nieprzyzwoite zachowanie przez trzynaście kobiet. Latem zrobiły to kolejne dwie. Depardieu tłumaczy swoje zachowanie na planie chęcią rozbawienia obecnych tam osób.
"Nie wszyscy się śmiali. Jeśli [...] skrzywdziłem, zszokowałem kogoś, kogokolwiek, nie było to nigdy moją intencją, by sprawić ból i błagam o wybaczenie mi, że zachowywałem się jak dziecko, które chciało się bawić w galerii sztuki" - zakończył swój list.
Do listu odniosła się Carine Durrieu-Diebolt, która reprezentuje Arnould w sądzie. Stwierdziła, że to, co przeczytała, "zszokowało i oburzyło" ją.
"Pan Depardieu twierdzi, że przedstawia prawdę, ale na pewno nie jest to prawda Charlotte i na pewno nie jest to ta, którą uzna sąd" - stwierdziła prawniczka.