Reklama

Gerard Butler: Normalny heros

W filmie "Londyn w ogniu" - kontynuacji przebojowego "Olimpu w ogniu" - Gerard Butler ponownie wcielił się w agenta Secret Service Mike'a Banninga

W filmie "Londyn w ogniu" - kontynuacji przebojowego "Olimpu w ogniu" - Gerard Butler ponownie wcielił się w agenta Secret Service Mike'a Banninga
Gerard Butler w filmie "Londyn w ogniu" /materiały dystrybutora

Premier Wielkiej Brytanii umiera w niewyjaśnionych okolicznościach. Jego pogrzeb to największe zgromadzenie przywódców wolnego świata od dziesiątków lat. Wszystko wskazuje na to, że jest to najlepiej strzeżona impreza w dziejach, dopóki nie okaże się, że terrorystyczny spisek sięga samych szczytów zachodnich służb specjalnych, a spotkanie w Londynie od początku planowane było jako okazja do zamachu. Jedynym człowiekiem, który może jeszcze odwrócić bieg dramatycznych zdarzeń jest szef ochrony prezydenta USA, czyli agent Mike Banning (Gerard Butler).

Reklama

W "Londynie w ogniu" powracają także: Aaron Eckhart, który gra mającego u Banninga dług wdzięczności prezydenta USA, Benjamina Ashera, a także Morgan Freeman jako Allan Trumbull, obecnie wiceprezydent Stanów Zjednoczonych.

- Nie ma nic lepszego od siedzenia w kinie na filmie wywołującym emocje: powodującym strach, niepewność, zwiększającym poziom adrenaliny. Uważam, że "Londyn w ogniu" właśnie takie emocje zapewnia. To niesamowicie emocjonująca przygoda, którą ogląda się na krawędzi fotela. Nie ma nic lepszego od takiego kina - uważa Gerard Butler, który przy "Londynie w ogniu" pełnił również obowiązki producenta. - Chcieliśmy również podkreślić, czym jest prawdziwe bohaterstwo, pokazać ludzi, którzy są w stanie oddać życie dla swego kraju - dodaje gwiazdor.

- Nie jest superbohaterem, lecz normalnym człowiekiem, który jest najlepszy w tym, co robi. Jest niezwykle twardy i brutalny - tak Gerard Butler charakteryzuje graną przez siebie postać.

- Uwielbiam Mike'a za jego bezkompromisowość. Przez to może się wydawać czasami antybohaterem, nie jest idealny, zdarza mu się przesadzać, ale warto mieć go po swojej stronie. Przypomina mi trochę Leonidasa z "300". Tamtejsi mężczyźni byli herosami, ale robili mało moralne rzeczy. Podobnie jak Mike. Nie ma jednak lepszego człowieka do ochrony - zapewnia aktor.

W takich projektach trzeba być zawsze w idealnej kondycji fizycznej: ćwiczenia fizyczne, stretching itd. Zawsze współpracuję z kaskaderami, z których wielu służyło w Navy SEALs lub SAS. Właśnie z nimi trenowałem w Londynie i Bułgarii. Ćwiczę również z zawodnikami różnych sztuk walki. Przygotowania polegają także na uczeniu się choreografii walk. Wziąłem udział w wielu takich projektach, ale zawsze próbuję wnieść coś świeżego.

Producent Les Weldon zapewnił, że przygotowując się do nakręcenia kontynuacji "Olimpu w ogniu", projekt został poddany drobiazgowej analizie. - Nie chcieliśmy się powtarzać ani zanudzać widzów tymi samymi scenami akcji. Naszym głównym założeniem było znaczne zwiększenie skali oraz wprowadzenie w scenach pewnej nieprzewidywalności. Skoro pierwszy film rozgrywał się w Białym Domu i na okalających go terenach, druga część musiała zaoferować publiczności jeszcze więcej emocji i o wiele ciekawsze doświadczenia - zapowiedział Weldon.

- Mamy scenę pościgu samochodowego, która na pewno zaskoczy widzów, nie tylko dlatego, że rozgrywa się na ulicach Londynu. Mamy także sceny akcji z udziałem helikopterów. I w metrze. I sceny z SEALs, którzy mogą być po naszej stronie, ale nie muszą. I walkę w schronie. Broń palna, materiały wybuchowe, walka wręcz, pojedynki na noże... - wylicza Butler.

Według aktora ciekawym wyzwaniem kaskaderskim była scena, w której strzela z jadącego samochodu. - Ale najtrudniejsze było łączenie ze sobą unikalnych scen kaskaderskich, bo działo się naprawdę sporo i trzeba było pamiętać, ile kul należało wystrzelić, kiedy przeładować, kiedy wyskoczyć, uchylić się tu, przyklęknąć tam, powiedzieć co trzeba powiedzieć. Wszystko działo się bardzo szybko, presja była przeogromna, a noc była akurat lodowata... - zwierzył się Butler.

- Uwielbiam pokonywać takie przeszkody i kocham takie środowisko pracy oraz presję, bo jestem wtedy najbardziej efektywny. To moja ulubiona część zdjęć, bo gdy wszystko zostanie złożone w jedną całość, wygląda obłędnie. Widzowie znajdą się w samym środku naszych wymian ognia z terrorystami, którzy próbują utrzymać budynek, do którego my musimy wejść. Bez żadnej przesady, cały czas coś się dzieje, do końca filmu. Dzięki temu publiczność poczuje się częścią działań Banninga - Butler zaprasza na seans filmu "Londyn w ogniu".

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Gerard Butler | Londyn w ogniu
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy