Reklama

Gdynia 2002: Poziom festiwalu wysoki

Trudna sytuacja polskiej kinematografii nie przekłada się na niezadowalającą jakość produkowanych w Polsce filmów. "Festiwal w Gdyni jest tego dowodem" - ocenił dyrektor artystyczny festiwalu, Maciej Karpiński.

"Przed festiwalem byłem powściągliwy w formułowaniu tego rodzaju opinii, ale teraz mogę śmiało powiedzieć, że wysoki poziom niektórych filmów zaskoczył obserwatorów. Pojawiły się głosy, że

trudna sytuacja polskiej kinematografii może przełożyć się na złą jakość powstających w Polsce filmów. Festiwal temu zaprzecza" - powiedział Karpiński.

Nowością festiwalu jest w tym roku konkurs kina niezależnego, przyciągający na pokazy tłumy młodych ludzi. Karpiński nie określa jednak tego konkursu jako przełomu na festiwalu.

"Konkurs nosi znamiona nowości i w związku z tym narosły wobec niego duże oczekiwania. W wielu aspektach konkurs te oczekiwania spełnia. Nie określałbym jednak tego konkursu jako przełomu na festiwalu. Konkurs jest odzwierciedleniem pewnego procesu, który od kilku lat interesująco i dynamicznie się rozwija. Pojawili się nowi twórcy i wspaniała młoda widownia" - mówił Karpiński.

Reklama

Dodał, że chciałby, by konkurs ten cieszył się większym zainteresowaniem ze strony obserwatorów, krytyków. "Chodzi o przełamanie pewnego stereotypu myślenia o twórczości filmowej" - zaznaczył.

Pokazy filmów niezależnych odbywają się w tym samym czasie, co pokazy obrazów w głównym konkursie. Niewiele filmów jest powtarzanych. Dzieje się tak z powodów finansowych. Gdyby pieniędzy było więcej - jak wspomniał Karpiński - niektóre części festiwalowego programu można by wyodrebnić oraz zaplanować więcej powtórek.

W konkursie są dwa filmy animowane. Jeden z nich - "Tytus, Romek i A'Tomek wśród złodziei marzeń" Leszka Gałysza - jest przeznaczony dla dzieci, drugi - "Eden" Andrzeja Czeczota - dla widowni dorosłej.

"Tendencja, by coraz poważniej traktować film animowany rozwija się na całym świecie. Dowodem na to jest m.in. nagroda na tegorocznym festiwalu w Berlinie dla filmu animowanego oraz utworzenie kategorii film animowany w klasyfikacji oscarowej. Filmy animowane są częścią dorobku polskiego kina. Nie ma żadnego powodu, by oddzielać je od pozostałych" - zaznaczył dyrektor.

O nagrody festiwalowe walczą w Gdyni na równych prawach filmy telewizyjne i fabularne. Dyskusja na ten temat - jak mówił Karpiński - toczy się od dawna.

"Kiedyś istniała nawet na festiwalu odrębna kategoria i odrębne nagrody dla filmów telewizyjnych. W wielu krajach, jak np. w USA czy Wielkiej Brytanii, twórczość telewizyjna jest całkowicie oddzielona od filmowej, oba te światy przenikają się rzadko. W Polsce przemysł filmowy jest jeden. Oboma rodzajami twórczości zajmują się ci sami reżyserzy, realizatorzy, aktorzy" - powiedział dyrektor.

Zaznaczył, że nierzadko twórcy filmowi świadomie - m.in. ze względów finansowych - decydują się na pracę z wykorzystaniem techniki cyfrowej, by później przenieść obraz filmowy na taśmę. W konkursie pokazywane są także filmy anglojęzyczne, będące międzynarodowymi koprodukcjami - "Tam, gdzie żyją Eskimosi" Tomasza Wiszniewskiego i "Paradox Lake" Przemysława Reuta.

Zdaniem Karpińskiego, nie jest to złe. Przeciwnie - Polska i tak jest za mało "międzynarodowa" w porównaniu do innych krajów, a takich koprodukcji powinno być znacznie więcej. "Nie potrafimy wykorzystać naszego potencjału, nie umiemy zwabić, przekonać do współpracy reżyserów i realizatorów ze świata" - ocenił.

Dodał, że w Unii Europejskiej obowiązują pewne kryteria kwalifikacji filmu jako reprezentanta danej kinematografii. "Każdemu z głównych twórców filmu przyznaje się pewną ilość punktów. Aby zakwalifikować film np. jako polski, jego polscy współtwórcy i współproducenci muszą zdobyć sumę punktów na określonym poziomie" - tłumaczył dyrektor.

27. Festiwal Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni zakończy się w sobotę, 21 września.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: sytuacja | Gdynia | filmy | film | Maciej Karpiński | konkurs | festiwal
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama