Gabriela Muskała i Agata Kulesza: Moja wredna, ukochana siostra
- "Moje córki krowy" to film, który opowiada o ludzkich sprawach w bardzo szczery sposób - mówi Agata Kulesza. - W tym filmie prócz łez i śmiechu jest światło - nadzieja, że siostry kłócące się przez całe życie po śmierci rodziców będą potrafiły się do siebie zbliżyć - dopowiada Gabriela Muskała.
Aktorki zagrały w najnowszym filmie Kingi Dębskiej - historii o dwóch dorosłych kobietach, które stają twarzą w twarz ze śmiercią rodziców i ze sobą nawzajem - choć się nie rozumieją, nie akceptują i na pierwszy rzut oka niespecjalnie lubią.
"Moje córki krowy", film uhonorowany Nagrodą Publiczności i Nagrodą Dziennikarzy na 40. Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni, to tragikomiczna opowieść o dwóch siostrach, które zmagają się ze śmiercią rodziców. To historia opowiedziana w sposób lekki, dowcipny, zaskakujący i wywołujący lawinę wzruszeń.
Filmowa Marta (Kulesza) jest ironiczna i zdystansowana od świata. To aktorka, która grywa divy w polskich serialach i matka samotnie wychowująca dziecko.
- Podoba mi się paradoks, który Marta nosi w sobie. Jej zawód polega na odsłanianiu emocji, choć ona nie potrafi okazać ich w życiu prywatnym - w trudnych i dramatycznych sytuacjach - tłumaczy Kulesza.
Kasia (Muskała) ma męża, którego nikt jej nie zazdrości; lęki, nadzieje i mnóstwo emocji, których nie umie trzymać pod kontrolą. - Moi rodzice są zdrowi, ale ten film skłonił mnie do uświadomienia sobie, że pewne rzeczy nieuchronnie kiedyś nastąpią. Dzięki niemu zdałam sobie jednak sprawę, że mam cudowną siostrę, z którą nie żyję w konflikcie, którą kocham i rozumiem. Wiem, że mam się do kogo przytulić - wyznaje Muskała.
Scenariusz filmu powstał na bazie osobistych doświadczeń reżyserki. - Ten film miał być dla mnie terapią! - mówiła Dębska na łamach miesięcznika "Zwierciadło" przyznając, że "Moje córki krowy" nakręciła przede wszystkim dla siebie. Szczerość, z jaką mówi o swoich pobudkach i uczciwość, jaką emanują jej bohaterki z ekranu, uwodzą w szczególny sposób.
Krytycy przyklaskują, festiwalowa publiczność płacze i pieje z zachwytów. Ale nie tylko. Okazuje się, że film, który porusza najtrudniejsze tematy i opowiada o doświadczeniach granicznych - o rodzinnych konfliktach, utracie rodziców i żałobie - może być filmem, w którym zakochają się tłumy.
W "Moich córkach krowach“ jest coś podobnego temu, co czytelnik może odnaleźć w cyklu powieści Karla Ove Knausgaarda "Moja walka" - pieczołowitość w przedstawianiu codzienności i niebywałą szczerość w opisie ludzkich namiętności i słabości, z którymi każdy w ten lub inny sposób jest się w stanie zidentyfikować. O ile jednak norweski pisarz na piedestale stawia swoją wrażliwość i skłonność do introspekcji, o tyle Dębska umieszcza na nim żart. - Bo nic tak nie otwiera człowieka i nie pozbawia go pancerza, jaki nosi na co dzień, jak śmiech - podkreśla Muskała.
Anna Bielak i Małgorzata Steciak