Reklama

Forest Whitaker: Łagodny olbrzym

Forest Whitaker często podejmuje się silnych, wyrazistych ról, z których wiele prezentuje najwyższe wartości. Przykładem niech będzie jego porywająca kreacja w filmie "Kamerdyner".

Forest Whitaker często podejmuje się silnych, wyrazistych ról, z których wiele prezentuje najwyższe wartości. Przykładem niech będzie jego porywająca kreacja w filmie "Kamerdyner".
Forest Whitaker powoli zbliża się do "sześćdziesiątki" /Bertrand Rindoff Petroff /Getty Images

Krytycy podkreślają, że Whitaker - który 15 lipca świętuje 58. urodziny - jest mistrzem "cichych" ról, z których każda pozostawia ogromne wrażenie. Sam aktor wskazuje, że próbuje trafić do widza poprzez uczucia, emocje. "Zawsze staram się uchwycić ducha postaci" - mówi.

Przyznaje jednak, że jego gra na ekranie poprzedzona jest dokładnym przygotowaniem do roli. "Zawsze staram się przeprowadzić dokładne badania. Zaczynam studiować różne postaci i rzeczy, które robią, spotykać różnych ludzi i pracować nad różnymi odsłonami. Nie wiem, czy istnieje magiczna formuła, czasem tą formułą jest zwykłe poddanie się" - zdradza Whitaker.

Reklama

Jego pierwszą rolą na dużym ekranie był udział w 1982 roku w filmie Amy Heckerling "Beztroskie lata w Ridgemont High", w którym zagrał futbolistę - obok takich gwiazd jak Nicolas Cage, Phoebe Cates czy Sean Penn. W 1986 pojawił się w filmie Martina Scorsese "Kolor pieniędzy", obok m.in. Paula Newmana i Toma Cruise'a.

W 1988 roku Whitaker po raz pierwszy otrzymał główną rolę w pełnometrażowym filmie. Była to rola muzyka Charlie Parkera w nagrodzonym Oscarem filmie Clinta Eastwooda "Bird". Ta rola była potwierdzenie tego, z jaką ciekawością postaci i zaangażowaniem aktor pracuje nad każdą z kreacji. Przez kilka tygodni Whitaker był zamknięty na poddaszu, gdzie miał do dyspozycji jedynie łóżko, saksofon i kanapę. Jego rola została doceniona i nagrodzona statuetką dla najlepszego aktora na Festiwalu Filmowym w Cannes i nominacją do Złotego Globu.

Największy aktorski sukces Whitaker odniósł, odgrywając główną rolę w filmie "Ostatni król Szkocji". By jak najlepiej przedstawić postać ugandyjskiego dyktatora Idi Amina, Whitaker przytył, nauczył się gry na akordeonie, przeczytał książki o Aminie, obejrzał filmy dokumentalne na jego temat. Był też w samej Ugandzie, gdzie rozmawiał z przyjaciółmi, poddanymi i ofiarami generała, a nawet nauczył się języka Suahili i opanował wschodnioafrykański akcent, jakim mówił Amin.

Film "Ostatni król Szkocji" okazał się wielkim sukcesem Whitakera, który zdobył w 2007 roku wiele prestiżowych nagród, przede wszystkim Oscara dla najlepszego aktora pierwszoplanowego, co uczyniło go czwartym Afroamerykaninem, który tego dokonał.

Zapytany w jednym z wywiadów, czy bycie dobrym człowiekiem ma kluczowe znaczenie dla bycia wartościowym artystą przyznał, że artyści mają te narzędzia, aby mówić o lepszym świecie i go pokazywać, choć nie zawsze sami je prezentują.

"Myślę, że historia zna artystów, którzy mają wątpliwy charakter. Nie wiem, czy to jest niezbędne ... Myślę, że jest to jakość, której potrzebujemy teraz w naszym społeczeństwie. Ludzie szukają jakiejś formy solidarności, aby poczuć, że są razem i faktycznie mogą coś zmienić. Myślę, że przesłania, które tworzymy w naszych filmach, są ważne, ponieważ odzwierciedlają nasze społeczeństwo, a także odzwierciedlają nadzieje naszego społeczeństwa. Jako artyści musimy brać pod uwagę nasze własne człowieczeństwo. Ważne, aby artyści zdawali sobie sprawę z tego, co mogą powiedzieć i co mogą zrobić, aby iść w kierunku bardziej pozytywnego świata" - wyjaśnił.

Swoją postawą Whitaker również stara się nieco przybliżyć do tego lepszego świata, aktor jest wegetarianinem, a razem z córką True promują zdrowe żywienie w ramach organizacji Ludzie na rzecz Etycznego Traktowania Zwierząt.

PAP
Dowiedz się więcej na temat: Forest Whitaker
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy