Filozofia "Antychrysta" wg von Triera
W "Antychryście" Larsa von Triera nie brakuje krwi, tryskającej nawet z męskiego przyrodzenia, wiertła w kolanie czy sceny wycinania łechtaczki. Na przekór temu, reżyser mówi o filozoficznym przesłaniu swojego najnowszego filmu.
"Antychryst" wywołuje zwykle sprzeczne reakcje wśród krytyków i publiczności. Wystarczy przypomnieć niedawno zakończony festiwal w Cannes, na którym obraz został wygwizdany po pokazie prasowym, a następnie nagrodzony za najlepszą rolę żeńską. Sporo kontrowersji wzbudzają drastyczne sceny, których w filmie nie brakuje. Jeśli wierzyć reżyserowi, nie brakuje w nim też filozoficznych odniesień.
Taki sam tytuł, jak najnowszy film von Triera, nosi jedno z najsłynniejszych dzieł niemieckiego filozofa Friedricha Nietzschego. We wstępie do niego możemy przeczytać, jakie cechy powinien mieć czytelnik "Antychrysta", m.in.: "upodobanie siły w pytaniach, do których nikt dzisiaj nie ma odwagi, odwaga do tego, co zakazane, skazanie z góry na labirynt, nowe oczy dla tego, co najdalsze czy nowe sumienie dla prawd, które dotąd były nieme" [tłum. Leopold Staff - przyp. red.].
"Mam Antychrysta w swojej bibliotece od dwunastego roku życia" - mówi von Trier.
I dodaje: "Jednak nigdy nie studiowałem tego dzieła zbyt dokładnie. Może powinienem wykorzystać jakieś zdanie z Antychrysta jako puentę filmu?".
Nietzsche w "Antychryście" przeciwstawia sobie naturę i Boga. Duński reżyser zgadza się, że w naturze nie ma nic dobrego.
"Natura wygląda bardziej na pomysł Szatana" - mówi.
Już swojemu pierwszemu filmowi, "Elementowi zbrodni", próbował nadać takie przesłanie.
Twórca "Dogville" przyznaje też, że przeczytał mnóstwo książek Augusta Strindberga i jest zafascynowany osobą tego pisarza. Strindberg często przeciwstawiał męski racjonalizm kobiecej naturze. Von Trier uważa, że nie można tak odczytywać jego najnowszego filmu.
"Jeżeli o to by chodziło, byłaby to parodia" - stwierdza.
I dodaje: "Ale może w filmie zawarty jest pewien rodzaj parodii. Nie byłbym zaskoczony".