Filmy tak złe, że aż dobre. Trudno trafić na bardziej komiczne produkcje
Niektóre filmy prawdopodobnie miały być zaskakującymi, nowatorskimi horrorami, inne ze względów budżetowych nie miały szans przebić się do szerokiej publiki. Jednak wszystkie produkcje zebrane na tej liście łączy jedno: są tak złe, że aż dobre i świetnie nadają się na wspólny seans z przyjaciółmi. Oto lista filmów kategorii "B", a czasem nawet "Z" których nie da się obejrzeć na poważnie.
Listy nie może otworzyć nic innego jak absolutny klasyk wśród filmów, które są tak dobre, że aż złe. "Rekinado" jest częściowo filmem katastroficznym, ponieważ w stronę Los Angeles zmierza ogromny huragan. Jednak na tym nie kończą się problemy mieszkańców — wraz z ogromnymi ilościami wody i trąbami powietrznymi, do miasta docierają rekiny, które są bardzo głodne i rozjuszone. Miejscowy barman razem z przyjaciółmi stara się dotrzeć do swojej rodziny, by uratować je przed bestiami. Nie trzeba chyba mówić, jak bardzo nielogiczne są niektóre rozwiązania, a efekty specjalne wielokrotnie zostawiają wiele do życzenia — dzięki temu seans jest jeszcze bardziej komiczny.
Kolejny klasyk na naszej liście, który jest już właściwie ikoną kina klasy "B", albo nawet "Z". Jak inaczej można określić film o oponie, która postanawia podążać za pewną kobietą i zrobi wszystko, by do niej dotrzeć — nie zawaha się nawet przed pozbawieniem życia ludzi, którzy staną jej na drodze. Zdolności parapsychiczne tej opony zdecydowanie budzą podziw, a jej konsekwencja w działaniu jest zachwycająca.
Drugi "rybi" film na tej liście, ale wcale nie znaczy, że gorszy (jakby jeszcze można było je stopniować). Pewien małomiasteczkowy mężczyzna zabija potwornego rekina ludojada. Jednak przez działania pewnej magicznej jaskini duch ryby powraca i zaczyna terroryzować miasto, by dokonać zemsty. Bohaterowie natykają się na rekina w najmniej spodziewanych miejscach np. W wiadrze z wodą do mycia auta, co skutkuje zaskakującą ilością zgonów. Czy mściwego ducha uda się pokonać?
Film powstał na podstawie gry "House of the Dead" z 1995 roku i opiera się na tym samym motywie: pozbyciu się jak największej ilości zombie. "Dom śmierci" skupia się na doskonale znanej kliszy - grupa nastolatków planuje szalony weekend. Wybierają się na odosobnioną wyspę, na której ma odbyć się pewien festiwal, jednak na miejscu okazuje się, że czeka ich walka o przetrwanie. Film jest przeplatany urywkami z gry i... ciekawymi rozwiązaniami w sferze montażu. Na pewno będzie to niezapomniany seans.
O tym filmie można byłoby napisać wiele, jednak wciąż będzie to niewystarczające. To jest jedna z produkcji, które ogląda się z pytaniem "Czy oni tak na serio"? Zachodnie wybrzeże Stanów znalazło się w poważnym zagrożeniu: zarażone orły atakują i zabijają ludzi. Zwierzęta przez ptasią grypę nabywają ciekawych umiejętności: mogą na przykład pluć kwasem, czy bardzo szybko latać. Czy ktoś może przetrwać w starciu z tymi stworzeniami?
Absolutny faworyt na filmowej liście "najlepszych z najgorszych". Oczywiście powtarza się motyw nastolatków na odludziu, jednak nieroztropna młodzież tym razem natrafia na bobry, które w wyniku zakażenia wody zmarły i powrócił do żywych. Są przez to bardziej sprytne i krwiożercze niż kiedykolwiek. Nastolatki zamiast weekendu pełnego zabawy i intymności muszą walczyć o przeżycie. Produkcja filmu postanowiła nie marnować budżetu na wymyślne efekty specjalne, więc tytułowe bobry są wypchanymi rekwizytami, którą pojawiają się w koszmarach niejednego taksydermisty.