Reklama

Film, na którym wszyscy płakaliśmy za dzieciaka, jest plagiatem?

Ten film wycisnął łzy z oczu milionów dzieci. Każde dziecko, które poszło do kina na "Króla Lwa", płakało po Mufasie. 12 czerwca 2024 roku minie 30 lat, od kiedy świat poznał dzielnego lwa Simbę, nikczemnego Skazę oraz zajadających się robakami Timona i Pumbę, a po zakończeniu seansu wszyscy wesoło podśpiewywali "Hakuna Matata".

Nie jest jasne, kto wpadł na pomysł "Króla Lwa". Charlie Fink, który był wiceszefem działu kreatywnego w dziale animacji studia Walta Disneya, utrzymuje, że to on zaproponował realizację "Bambiego w Afryce". Kierownictwo początkowo nie było przekonane do filmu o lwach i pytało, jak pomagają one innym zwierzętom, zjadając je. W końcu kupili jednak pomysł i zaczęli go rozwijać. Z kolei Jeffrey Katzenberg, który kierował wytwórnią Walta Disneya do 1994 roku, mówił, że pomysł pojawił się podczas jednej z podróży do Europy. Twierdził, że to on zasugerował dodanie do fabuły wątku inicjacyjnego oraz radzenia sobie ze śmiercią najbliższych.

Reklama

"Król Lew": Pierwsze wizje fabuły

W 1988 roku pojawił się pierwszy, dziewięciostronicowy treatment pomysłu. W ciągu następnych miesięcy kolejne osoby przedstawiły swoje wizje. W marcu 1989 roku Jenny Tripp złożyła krótki tekst, w którym przedstawiła młodego lwa Simbę. Malec zostaje odseparowany od swoich rodziców, a jego wychowaniem zajmują się pawian Kwashi i mangusta Mabu. Wszystkie pomysły zebrał J.T. Allen, przyjaciel Finka, który w styczniu 1990 złożył scenariusz pod tytułem "Król Lew". Następną wersję, której powstanie nadzorował Ronald Bass, laureat Oscara za "Rain Mana", ukończono w maju tego roku. 

Kolejne poprawki na przestrzeni roku wprowadzała Linda Woolverton, autorka "Pięknej i Bestii". W jej wersji fabuła dotyczyła konfliktu między lwami i pawianami, a Skaza był przywódcą tych drugich, Rafiki gepardem, a Timon i Pumba lwami - przyjaciółmi Simby z dzieciństwa. Opowieść wciąż jednak nie działała. Scenariusz trafił wtedy do Thomasa Schumachera, autora "Bernarda i Bianki w krainie kangurów". On sam przyjął projekt, ponieważ - jak sam stwierdził - "lwy są spoko". 

Za reżyserię odpowiadali początkowo  George Scribner, twórca "Oliwera i spółki", oraz Roger Allers, który w trakcie musiał zrobić sobie przerwę, by zrealizować "Aladyna". Między mężczyznami szybko doszło do konfliktu. W końcu Scribner, który chciał bardziej skupić się na zwierzęcej naturze bohaterów, opuścił projekt. Zastąpił go Rob Minkoff, dotychczas mający doświadczenie w animacjach krótkometrażowych.

"Król Lew": Historia zaczyna mieć ręce i nogi

Kluczową postacią w procesie powstania "Króla Lwa" okazał się Don Hahn, który otrzymał stanowisko producenta filmu. Po przeczytaniu ostatniej wersji scenariusza stwierdził, że historia nie jest koherentna i zarządził pilne poprawki. W ciągu dwóch tygodni ustalono, że główną osią fabuły będzie "koniec dzieciństwa i konfrontacja z problemami dorosłości" i przepisano pod nią całość. Dodano sceny z duchem Mufasy oraz zupełnie zmieniono charakter Rafikiego, czyniąc z niego zwariowanego szamana. Opowieści nadano także szekspirowski charakter. Później twórcy wskazywali na inspiracje "Królem Learem", "Henrykiem V" i "Hamletem", a także biblijnymi losami Mojżesza. Niemniej była to jedna z nielicznych fabuł Disneya, która nie była oparta na konkretnym istniejącym już dziele — chociaż w przyszłości pojawią się co do tego wątpliwości.

Chociaż sama historia była już ustalona, scenariusz zmieniał się do ostatniej chwili. Poprawki na bieżąco wprowadzali Irene Mecchi i Jonathan Roberts, a twórcy konsultowali się także z innymi osobami, między innymi Jossem Whedonem i Billym Bobem Thorntonem. Dodawano przede wszystkim gagi z Timonem i Pumbą oraz hienami. Do ekipy dołączył także Tim Rice, który rozpoczął pracę nad tekstami piosenek. 

"Król Lew": Poszukiwanie aktorów dubbingowych

W tym samym czasie rozpoczęto poszukiwanie aktorów głosowych. Pierwszym wyborem twórców do roli Mufasy był James Earl Jones, którego głos kojarzył im się z lwim rykiem. Nathan Lane i Ernie Sabella starali się o role hien. Gdy ich próba doprowadziła wszystkich do niekontrolowanego śmiechu, zaproponowano im wcielenie się w Timona i Pumbę. Z kolei Matthew Broderick szybko został obsadzony jako dorosły Simba. 

Największą trudnością okazało się znalezienie filmowego Skazy. Twórcy chcieli, by dubbingował go angielski aktor z charakterystycznym głosem, na przykład Tim Curry, Alan Rickman, Patrick Stewart lub Ian McKellen. Ostatecznie zdecydowali się na Jeremy'ego Ironsa. Ten początkowo odrzucił ofertę, ponieważ nie chciał wcielić się w postać komediową. Antagonistę przepisano więc pod niego, nadając mu charakter Clausa von Bülowa, w którego aktor wcielił się w "Drugiej prawdzie"(za co został nagrodzony Oscarem). Z kolei animatorzy obdarzyli Skazę mimiką Ironsa.

"Król Lew": Animacja i piosenki

Równolegle do "Króla Lwa" powstawała "Pocahontas", do której odeszła większość animatorów, wierząc, że będzie to bardziej prestiżowy projekt. Pozostali nie mieli wiary w film, ale podeszli do niego na zasadzie poszerzania swoich kompetencji - nieczęsto zdarzało im się animować zwierzęta. Zespół liczył ponad 600 osób. Scena, w której Mufasa ratuje Simbę z wąwozu przed przerażonym stadem gnu i po chwili sam ginie stratowany przez nie, była realizowana przez dwa i pół roku. 

W międzyczasie Rice pracował nad piosenkami do filmu. Gdy stwierdził, że potrzebuje pomocy, zwrócił się do Alana Menkena, z którym pracował przy "Aladynie". Ten jednak nie mógł dołączyć do projektu z powodu innych zobowiązań. Rice zaproponował wtedy zespół ABBA, ale oni także okazali się nieosiągalni. Wtedy Menken skierował go do Eltona Johna. Ten zgodził się, ponieważ od dawna chciał zrealizować utwory w stylu "Księgi dżungli", które trafią do starszych i młodszych odbiorców. 

"Król Lew": Ogromny sukces Disneya

Uroczysta premiera "Króla Lwa" odbyła się 12 czerwca 1994 roku. Trzy dni później film wszedł do ograniczonej dystrybucji, a 24 czerwca do ogólnokrajowej. Wbrew obawom animatorów okazał się on ogromnym sukcesem. "Król Lew" zarobił na całym świecie ponad 968 milionów dolarów. Spotkał się także z bardzo dobrym przyjęciem recenzentów. Wkrótce posypały się nagrody, przede wszystkim dwa Oscary (za muzykę i piosenkę) oraz trzy Złoto Globy (w tym za najlepszą komedię lub musical). W niedalekiej przyszłości pojawiły się jego sequele, a w 2019 roku otrzymaliśmy remake zrealizowany przy użyciu animacji trójwymiarowej. Po latach pierwszy "Król Lew" pozostaje jedną z najbardziej kasowych oraz najlepiej ocenianych animacji studia Walta Disneya.

"Król Lew" plagiatem popularnego anime?

Nie obeszło się bez kontrowersji. Szybko wskazano podobieństwa "Króla Lwa" do "Kimby, białego lwa" - japońskiego serialu animowanego z lat 60. XX wieku, opartego na mandze Osamu Tezuki. Matthew Broderick początkowo myślał, że bierze udział w remake'u bajki, którą oglądał za dzieciaka. Gdy "Król Lew" miał swą premierę w Japonii, grupa 488 tamtejszych animatorów napisała list do wytwórni Walta Disneya, żądając uwzględnienia twórców "Kimby" w napisach końcowych. 

Na kontrowersje odpowiedział Allers, który tłumaczył, że imitacją innego dzieła nie można nazwać umieszczenie pawianów, lwów i innych zwierząt w filmie, którego akcja rozgrywa się w Afryce. Natomiast imię Simba nie jest niezbyt subtelnym nawiązaniem do Kimby. W języku suahili słowo to oznacza... lwa. Mokoto Tezuka, najstarszy syn autora mangi, przyznał, że oba dzieła opowiadają inne historie i podejmują różne tematy. Nie chciał także, by dziedzictwo jego ojca zostało użyte jako broń przeciwko kompanii Disneya. 

INTERIA
Dowiedz się więcej na temat: Król Lew
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy