Reklama

Film "Kraina lodu" pomógł rozwiązać zagadkę tragedii na Przełęczy Diatłowa

Na przełomie stycznia i lutego 1959 roku dziewięcioro studentów i absolwentów Uralskiego Instytutu Politechnicznego wybrało się na narciarską wyprawę w północną część Uralu. Zaginęli bez śladu na zboczu Martwej Góry. Przełęcz, w pobliżu której zaginęli, nazwana została Przełęczą Diatłowa na cześć przywódcy wyprawy, Igora Diatłowa. Na temat tego, co wydarzyło się feralnej nocy z 1 na 2 lutego, powstało wiele teorii. W rozwiązaniu zagadki pomogła hitowa animacja Disneya, „Kraina lodu”.

Na przełomie stycznia i lutego 1959 roku dziewięcioro studentów i absolwentów Uralskiego Instytutu Politechnicznego wybrało się na narciarską wyprawę w północną część Uralu. Zaginęli bez śladu na zboczu Martwej Góry. Przełęcz, w pobliżu której zaginęli, nazwana została Przełęczą Diatłowa na cześć przywódcy wyprawy, Igora Diatłowa. Na temat tego, co wydarzyło się feralnej nocy z 1 na 2 lutego, powstało wiele teorii. W rozwiązaniu zagadki pomogła hitowa animacja Disneya, „Kraina lodu”.
Animacje Disneya warto oglądać nie tylko dla rozrywki /materiały prasowe

Poszukiwania odpowiedzi na pytanie, co dokładnie wydarzyło się z uczestnikami feralnej wyprawy zakończyło się dopiero w 2019 roku. Zajmujący się tą sprawą badacze orzekli, że studenci zostali porwani przez lawinę, co ostatecznie doprowadziło do ich śmierci. Nie wszyscy jednak zaakceptowali takie rozwiązanie zagadki budzącej wyobraźnię wielu od ponad sześćdziesięciu lat.

"Wiele osób wciąż sprzeczało się i próbowało udowodnić, że teoria o lawinie, którą po raz pierwszy zaprezentowano jeszcze w 1959 roku, nie trzyma się kupy. Obóz namiotowy studentów rozbity został na zboczu o zbyt łagodnym nachyleniu, by mogła przejść tamtędy lawina. W nocy 1 lutego nie było opadów śniegu, które mogłyby zwiększyć ilość śniegu zalegającego na zboczu i spowodować jego zawalenie się. Większość obrażeń, jakich doznali studenci, nie była typowa dla ofiar lawin, które zwykle giną poprzez uduszenie" - czytamy w "National Geographic".

Dowody na poparcie teorii lawiny znalazły się w nieoczekiwanym miejscu - w Hollywood. Wybrał się tam szwajcarski uczony zajmujący się lawinami, Johan Gaume. Naukowiec był pod wrażeniem tego, w jak świetny sposób w filmie Kraina lodu" odwzorowany został ruch spadającego śniegu. Postanowił spotkać się z animatorami Disneya, by podzielili się z nim kodem użytym przy tworzeniu filmu.

Reklama


"W Hollywood Gaume spotkał się ze specjalistami, którzy pracowali nad efektem śniegu w 'Krainie lodu'. Zmodyfikował ich kody o swoje modele symulacji lawin. Jego cel był mniej rozrywkowy niż w przypadku filmu. Chciał stworzyć symulację umożliwiającą zbadanie obrażeń, jakie mogą zadać lawiny ludzkiemu ciału" - czytamy dalej w NG. W efekcie odkryto, że bryły lodu, jakie powstały w przypadku lawiny na Martwej Górze, z łatwością mogły doprowadzić do złamań żeber i urazów czaszki. A to był argument za tym, że przyczyną tragicznej śmierci studentów, którzy zginęli na Przełęczy Diatłowa, było zejście lawiny.

PAP life
Dowiedz się więcej na temat: Kraina lodu
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy