Reklama

Fien Troch o "Holly": Ma nadprzyrodzoną moc czy to zwykła dziewczyna?

- Bardzo ważna była dla mnie niejednoznaczność tytułowej bohaterki "Holly". Chciałam, żeby widz zastanawiał się, czy naprawdę jest obdarzona nadprzyrodzoną mocą. Może to po prostu zwykła dziewczyna? - powiedziała PAP reżyserka Fien Troch. Jej film ubiega się o Złotego Lwa na 80. festiwalu w Wenecji.

- Bardzo ważna była dla mnie niejednoznaczność tytułowej bohaterki "Holly". Chciałam, żeby widz zastanawiał się, czy naprawdę jest obdarzona nadprzyrodzoną mocą. Może to po prostu zwykła dziewczyna? - powiedziała PAP reżyserka Fien Troch. Jej film ubiega się o Złotego Lwa na 80. festiwalu w Wenecji.
Cathalina Geeraerts w scenie z filmu "Holly" /materiały prasowe

Holly jest nastoletnią outsiderką pochodzącą z ubogiej rodziny, która pewnego dnia informuje przez telefon swoją nauczycielkę, że nie pojawi się na lekcjach. Dziewczynka ma przeczucie, że za chwilę wydarzy się coś bardzo złego. Okazuje się, że intuicja jej nie zawodzi. W szkole wybucha pożar, w którym ginie kilkanaście osób, a jeszcze więcej uczniów i nauczycieli zostaje rannych. Pogrążona w traumie społeczność szkolna zaczyna wierzyć, że Holly ma nadprzyrodzoną moc przewidywania przyszłości i leczenia traum.

Niepopularna dziewczynka nagle znajduje się w centrum zainteresowania zrozpaczonych ludzi, którzy gotowi są płacić jej za uzdrawiający dotyk. Holly przyjmuje pieniądze, bo dzięki temu może odciążyć rodzinę i kupić sobie buty czy kurtkę, na które wcześniej nie mogła sobie pozwolić. Jednak nie brakuje osób uważających, że powinna pomagać bezinteresownie. Tylko czy nastolatka faktycznie ma wyjątkowy dar? Może to wszystko jest zbiegiem okoliczności?

Reklama

"Holly": Bez prostych odpowiedzi

Troch nie udziela prostych odpowiedzi, pozostawiając widzom przestrzeń na refleksje. Belgijska reżyserka i scenarzystka, której poprzedni obraz "Dom" (2016) zapewnił nagrodę za najlepszą reżyserię w konkursie Orizzonti weneckiego biennale, podkreśla, że każdy jej film to nowa podróż.

"Po 'Domu' znalazłam się pod ogromną presją. To była bardzo rock'n'rollowa opowieść i ludzie zaczęli oczekiwać, że następna będzie podobna. Tymczasem mnie ciągnęło do czegoś innego. Pomyślałam, że flirt z nadprzyrodzonymi mocami byłby intrygujący, bo to kompletnie inny wszechświat. A zarazem ta opowieść musiała mieć w sobie coś przyziemnego. Bardzo ważna była dla mnie niejednoznaczność tytułowej bohaterki. Chciałam, żeby widz zastanawiał się, czy Holly naprawdę jest obdarzona nadprzyrodzoną mocą. Może to po prostu zwykła dziewczyna, a my przypisujemy znaczenie temu, że drzewa kołyszą się, gdy komuś pomaga? Bez wątpienia jest dobrą słuchaczką i potrafi sprawić, że ludzie czują się wysłuchani" - powiedziała PAP.

Fien dodała, że po raz pierwszy zrealizowała obraz o czymś, czego nie mogła dokładnie opisać. "Największym wyzwaniem było sprawienie, by dziś, w 2023 r., historia była wiarygodna dla widzów. Dlatego opowiedzieliśmy o pożarze, który osłabił szkolną społeczność. Te osoby potrzebują wsparcia i czegoś, w co mogłyby wierzyć. Zdarza się, że ludzie widzą coś, czego nie my nie dostrzegamy, ale pod ich wpływem zaczynamy sądzić, że faktycznie coś w tym jest. Tak dzieje się również w moim filmie. Początkowo wyobrażałam sobie Holly jako dziewczynę o twarzy anioła, ubraną w białą sukienkę. Jednak to byłoby zbyt oczywiste. Szybko zdałam sobie sprawę, że to, jak będzie wyglądała, nie ma znaczenia. Chodzi o to, by jej nietuzinkowość odbijała się w oczach tych, którym pomaga" - wyjaśniła.

Cathalina Geeraerts: Utalentowana debiutantka

W tytułowej roli zobaczymy Cathalinę Geeraerts. Dziewczyna nie jest profesjonalną aktorką, ale ujęła reżyserkę naturalnym talentem i intuicją. "Cathaline przyszła na casting pierwszego lub drugiego dnia. Od razu stwierdziłam, że ma niesamowity talent aktorski, ale wtedy jeszcze miałam w głowie blond anioła, więc kontynuowałam poszukiwania przez kolejnych sześć miesięcy. Była niesamowita, jednak potrzebowałam czasu, żeby przekonać się, że to na pewno ta bohaterka. Dziś jestem szczęśliwa, że zagrała w moim filmie. Postawiłam na kogoś, kto rozumie, co ma zagrać i robi to naprawdę dobrze. Nie jest osobą, z którą godzinami rozmawiasz o aktorstwie. Pracuje bardziej intuicyjnie. Holly w jej wykonaniu jest dziewczyną z sąsiedztwa, a jednocześnie ma w sobie ten pierwiastek wyjątkowości, który przybliża ją do anioła. I nie ma to nic wspólnego z ubraniami" - zwróciła uwagę Troch.

Wspominając moment, gdy dowiedziała się, że jej film zostanie pokazany w konkursie głównym 80. festiwalu w Wenecji, Troch przyznała, że była to dla niej duża niespodzianka.

"Pamiętam, że zadzwoniła do mnie moja francuska producentka. Gdy powiedziała, co się stało, zaczęłam powtarzać: 'Wow, wow, wow'. Zaproponowała, że porozmawiamy później, bo też była cała w emocjach. Jestem bardzo uparta i w pracy robię to, co chcę. Nie chodzę na kompromisy. Ale często bywam niepewna, miewam wątpliwości, czy efekt jest zadowalający. Tymczasem kiedy tak duży festiwal kwalifikuje twój film do konkursu głównego, nagle zaczyna ci się on bardziej podobać. Pomyślałam: nakręciłam dobry film. I poczułam napływ inspiracji, by pisać kolejny scenariusz. To było spełnienie moich marzeń. Wiem, brzmi banalnie, ale to prawda. Festiwal filmowy odkrywa przed twórcą wiele drzwi. Być może jest jeszcze za wcześnie, by o tym mówić, ale czuję, że ułatwi mi to życie" - podsumowała.

W pozostałych rolach w "Holly" wystąpili m.in. Felix Heremans, Greet Verstraete, Serdi Faki Alici, Els Deceukelier, Maya Louisa Sterkendries i Robby Cleiren. Obraz jest jednym z 23 tytułów nominowanych do Złotego Lwa. Obok niego o statuetkę ubiegają się m.in. "The Promised Land" Nikolaja Arcela, "Priscilla" Sofii Coppoli, "Memory" Michela Franco, "Ferrari" Michaela Manna, "Kobieta z..." Małgorzaty Szumowskiej i Michała Englerta oraz "Zielona granica" Agnieszki Holland. Zwycięzca zostanie ogłoszony w sobotę wieczorem podczas gali zamknięcia festiwalu.

PAP/INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama