Reklama

Fani byli wściekli! 50 tysięcy listów przeciwko obsadzeniu aktora

W 1978 roku za sprawą "Supermana" widzowie przekonali się, że człowiek może latać. Natomiast w 1989 roku zobaczyli, że ten, który nie potrafi, może walczyć ze złem dzięki niebotycznej fortunie i niewyobrażalnym wynalazkom. Zanim Michael Keaton założył strój Nietoperza, niewielu wierzyło w sukces filmu. Tymczasem stał się on hitem kasowym i początkiem serii. 19 czerwca 2024 roku minęło 35 lat od premiery "Batmana" Tima Burtona.

Film powstał na podstawie historii i postaci opracowanych przez rysownika Boba Kane'a i scenarzystę Billa Fingera. Skupiał się na zmaganiach Bruce'a Wayne'a  (Michael Keaton), dziedzica ogromnej fortuny. W nocy miliarder jako zamaskowany superbohater Batman czuwał nad Gotham City, miastem przeżartym przez przemoc, korupcję i zło. Przeciwnikiem Nietoperza został Jack Napier (Jack Nicholson), gangster średniego szczebla, który po kąpieli w kadzi z kwasem przyjął przydomek Joker i postanowił przejąć władzę nad miastem — wszelkimi możliwymi środkami i z upiornym uśmiechem na twarzy.  

Reklama

"Batman": Nawet komiksiarze nie wierzyli w sukces filmu

Kluczową postacią w przeniesieniu Batmana na duży ekran był Michael E. Uslan — producent filmowy, a w latach młodości fan komiksów. "Kiedy kończyłem liceum, miałem ponad 30 tysięcy komiksów, które zajęły cały garaż. Tata nigdy nie mógł w nim zaparkować" - wspominał. Po zakończeniu studiów prowadził zajęcia na uniwersytecie stanu Indiana, podczas których analizował komiksowych herosów jako reinterpretacje mitycznych bóstw. Niespodziewanie zrobiło się o nich głośno, a Uslanem zainteresowali się najważniejsi przedstawiciele przemysłu historii obrazkowych. Stan Lee z Marvel Comics, twórca Spider-Mana, X-Men i Avengers, zadzwonił do niego z gratulacjami. Z kolei Sol Harrison, który miał niedługo przejął stery w DC Comics, zaprosił go do Nowego Jorku i zaproponował pracę scenarzysty komiksów z Batmanem.

Skoro udało mu się spełnić jedno marzenie, dlaczego miałby nie zrealizować następnego? Uslan od zawsze chciał przenieść na duży ekran przygody zamaskowanego bohatera z miasta Gotham. Oczywiście Batman gościł już w telewizji za sprawą serialu z 1966 roku, w którym główne role grali Adam West i Burt Ward. Uslan nie był jednak fanem tej kolorowej, niewinnej i głupiutkiej adaptacji. Szybko porzucił pisanie komiksów i związał się z przemysłem filmowym. W 1979 roku wrócił do siedziby DC Comics, by nabyć prawa do ekranowego wizerunku Mrocznego Rycerza. Harrison starał się go od tego odwieść. Chociaż "Superman" Richarda Donnera z 1978 roku odniósł ogromny sukces, nikt nie wierzył, że Batman mógłby powtórzyć coś takiego. "Ta marka jest martwa jak ptaki dodo" - miał usłyszeć Uslan. Ten był jednak pewny swego. 

Zaraz po zakupie praw rozpoczął poszukiwanie wytwórni oraz ekipy filmowej. O napisanie scenariusza poprosił Richarda Maibauma, który był autorem fabuł do trzynastu filmów z serii o Jamesie Bondzie. Jako reżysera widział Guya Hamiltona, także weterana cyklu o agencie 007. Niestety, obaj odmówili. Także żadna wytwórnia nie była zainteresowana przygodami Batmana. "Usłyszałem 'nie' od dosłownie każdego studia. Powiedzieli mi, że to najgorszy pomysł, jaki słyszeli, że jestem szalony. Mówili, że na podstawie komiksów nie można nakręcić poważnego filmu. Nie można zrobić mrocznych superbohaterów. Nie da się zrobić filmu ze starego serialu telewizyjnego. Nie i już" - wspominał Uslan w rozmowie z CNN.

"Batman": Niecodzienne propozycje obsadowe

W 1980 roku udało się podpisać umowę z Warner Bros., a budżet ustalono na 15 milionów dolarów (ostatecznie rozrósł się on do 48 milionów). Projekt wciąż nie miał jednak szczęścia i utknął w produkcyjnym piekle. Scenariusz Toma Mankiewicza, współautora "Supermana", był gotowy w 1983 roku. Problemem okazało się jednak znalezienie reżysera. Przez projekt przewinęło się wielu twórców, w tym znany z komedii Ivan Reitman, który chciał obsadzić w roli Batmana Billa Murraya, a jako Robina widział Eddie'ego Murphyego. Pod uwagę brano także Wesa Cravena i Joe Dante'ego.

W 1985 roku, po finansowym sukcesie "Wielkiej przygody Pee-Wee Hermana", Warner Bros. zatrudniło Tima Burtona jako reżysera filmu. Uslana zachwyciło, że niespełna trzydziestoletni twórca miał jasną wizję dzieła. "Ten film [...] nie jest o Batmanie. Głównym bohaterem musi być Bruce Wayne. Musimy pokazać jego obsesję, która doprowadziła go do psychozy, tak by widzowie pomyśleli, że ten facet naprawdę mógłby przebrać się za nietoperza" - usłyszał od Burtona producent. Reżyser uważał także, że Gotham City musi być trzecim bohaterem opowieści. Nową wersję treatmentu napisał scenarzysta komiksowy Steve Englehart. Ta była ukończona w marcu 1986 roku. Wszyscy zgodnie stwierdzili, że w historii jest za dużo postaci. Zrezygnowano więc z udziału Robina oraz Pingwina, jednego z najbardziej znanych przeciwników Nietoperza. Kolejną wersję napisał Sam Hamm. Spotkała się ona z aprobatą między innymi Boba Kane'a, współtwórcy Batmana. 

"Batman": Fani nie chcieli Michaela Keatona jako Batmana

Rozpoczęły się poszukiwania odtwórców głównych ról. W przeciwieństwie do "Supermana", przedstawiciele Warner Bros. chcieli, by w superbohatera wcielił się znany aktor. Burton zaproponował rolę Pierce'owi Brosnanowi, ale ten nie był zainteresowany. Rozważano Willema Dafoe (później mówiono, że starał się on o rolę Jokera). W końcu jeden z producentów zaproponował Michaela Keatona, który według niego miał w sobie ten "umęczony" pierwiastek, charakteryzujący komiksowego Wayne'a. Burton pracował z nim przy "Soku z żuka", którego sukces dał ostatecznie zielone światło dla "Batmana", więc zaraz się zgodził. Fani nie byli jednak zadowoleni. Do biura Warner Bros. przyszło ponad 50 tysięcy listów protestacyjnych. By ich uspokoić, zatrudniono Kane'a jako konsultanta kreatywnego.

Keaton, który w ogóle nie znał komiksów o Batmanie, miał problem z kostiumem superbohatera. Potężny gumowy uniform sprawiał same trudności — ciężko się go wkładało, jeszcze gorzej zdejmowało. Nosząca go osoba strasznie się pociła i z trudem w nim poruszała. Nie mogła także skręcać swojej szyi. Gdy miała na głowie maskę Batmana, nic nie było słychać. W dodatku aktor cierpiał na klaustrofobię, co czyniło przebywanie w kostiumie jeszcze bardziej nieprzyjemnym. Keaton postanowił jednak obrócić te nieprzyjemności na swoją korzyść. Dzięki temu na planie był bardziej wycofany, co pasowało do charakteru Batmana. 

Chociaż wielu aktorów starało się o rolę Jokera, producenci od początku chcieli Jacka Nicholsona. Dwukrotny wówczas zdobywca Oscara zgodził się, jednak zanim to nastąpiło, jego agenci wynegocjowali umowę, której trudnej było mu nie zazdrościć. Kontrakt zawierał ilość wolnych godzin, które przysługiwały aktorowi na planie, a także zwalniał go ze zdjęć, gdy odbywał się mecz koszykarski drużyny Los Angeles Lakers. Nicholson zwykle żądał za występ 10 milionów dolarów. Tym razem zgodził się na sześć milionów oraz procent z przychodów filmu (w tym zabawek). Dzięki temu zarobił od 50 do nawet 90 milionów dolarów. Przy okazji jego nazwisko miało otwierać listę płac. Później utrzymywał, że Joker jest jedną z ulubionych postaci w jego filmografii. "Podoba mi się, że jego poczucie humoru jest kompletnie pozbawione smaku" - ironizował w jednym z wywiadów. 

Burton chciał współpracować ze scenografem Antonem Furstem, od kiedy zobaczył wynik jego pracy przy "Towarzystwie wilków" Neila Jordana. Chciał go zaangażować już przy "Soku z żuka". Furstowi przeszkodziły wtedy inne zobowiązania, czego później bardzo żałował. Na szczęście takie problemy nie pojawiły się podczas realizacji Batmana. Scenograf postawił sobie za cel stworzenie z Gotham City najbrzydszego miasta na świecie, ponure, odpychające i niedobrane połączenie najróżniejszych stylów architektonicznych. "Esej o brzydocie. Jakby piekło wybiło przez chodnik i wciąż się rozlewało" - tak opisywał miasto Batmana Furst. Później za swoją pracę odebrał Oscara.

"Batman" po latach

"Batman" Tima Burtona miał swą premierę 19 czerwca 1989 roku. Film cieszył się ogromnym zainteresowaniem widzów i zarobił na całym świecie ponad 400 milionów dolarów. Niektórzy krytycy krytykowali jednak tonację filmu, zbyt mroczną i brutalną, a przez to nieodpowiednią dla dzieci. Z kolei fani narzekali na odstępstwa od komiksowego pierwowzoru. Najwięcej złości wywołała decyzja, by filmowy Joker okazał się zabójcą rodziców Wayne'a. W komiksie ich morderca nigdy nie został schwytany, co motywowało bohatera do kontynuowania walki ze złem. "To nie ja" - mówił w materiałach dodawanych do DVD scenarzysta Sam Hamm i wskazywał na ingerencję Burtona. 

Po latach "Batman" jest uważany za krok milowy w historii kina superbohaterskiego. Po raz pierwszy od czasu "Supermana II" udało się stworzyć zadowalającą adaptację komiksu o zamaskowanym herosie. Batman znowu wrócił do łask masowej publiczności. W 1992 roku Burton i Keaton zrealizowali sequel filmu. W tym samym roku debiutował kultowy serial animowany, garściami czerpiący z adaptacji z 1989 roku. Wielu fanów wciąż uważa ją za najlepszy film o Batmanie. Natomiast Keaton, w którego fani na początku nie wierzyli, jest do dziś utożsamiany z rolą obrońcy miasta Gotham. Sam od czasu do czasu rzuca podczas wywiadów i publicznych wystąpień: "Jestem Batmanem". 

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: batman | Tim Burton | Michael Keaton | Jack Nicholson
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy