Ewan McGregor: To była loteria
To był jeden z największych kataklizmów naszych czasów. Trzęsienie ziemi na Oceanie Indyjskim w 2004 roku wywołało fale tsunami, które uderzyły w wybrzeża kilku państw Azji Południowo-Wschodniej. Zginęło ponad 220 tys. osób. - Wydaje mi się, że ludziom ciężko zrozumieć skalę takiej katastrofy - mówi Ewan McGregor, który zagrał główną rolę w filmie "Niemożliwe", opowiadającym o tej tragedii.
Film "Niemożliwe", który 25 stycznie zadebiutuje na ekranach polskich kin, oparty jest na faktach. Opowiada o rodzinie, która przeżyła tsunami w Tajlandii w 2004 roku.
Scenariusz Sergio G. Sancheza ("Sierociniec") został oparty na opowiadaniu Marii Belon, która w grudniu 2004 roku wraz z mężem i trzema synami spędzała święta Bożego Narodzenia w tajlandzkim raju. W drugi dzień Świąt wzburzone morze pochłonęło całe zachodnie wybrzeże Tajlandii - była to największa naturalna katastrofa w dziejach tego kraju. Rodzina Alvarez Belon znalazła się w środku chaosu, wywołanego przez monstrualne fale tsunami.
Film, który jest hołdem złożonym wszystkim tym, którzy ucierpieli z powodu tsunami, powstawał przez prawie dwa lata. Ekipa kręciła w wielu miejscach, które kilka lat wcześniej były niemymi świadkami niszczycielskiego żywiołu.
"Tworzenie filmu opartego na faktach jest w pewnych aspektach łatwiejsze, a w pewnych trudniejsze. Łatwiejsze jest to, że przemawia się głosem prawdy, ale istnieje także wielka presja, żeby ukazać wydarzenia wiarygodnie, żeby nie zaszkodzić ludziom, którzy naprawdę to przeżyli. Czuliśmy wielką odpowiedzialność" - powiedział reżyser Juan Antonio Bayona.
Siłą filmu "Niemożliwe" są wspaniałe kreacje aktorskie - Naomi Watts (Maria Belon) i Ewana McGregora (mąż Marii, Henry Belon).
Rodzina Alvarez Belon w rzeczywistości pochodzi z Hiszpanii, ale w filmie "Niemożliwe" są Anglikami. Naomi Watts i Ewan McGregor to w produkcji prawdziwi obywatele świata. Szkocki aktor posługuje się w filmie szkocką odmianą języka angielskiego, a jego Henry pracuje w Japonii. Maria w interpretacji Naomi Watts to z kolei lekarka, która zawiesiła swoją praktykę, ażeby wyruszyć z mężem i synami w podróż życia do Azji.
O pracy na planie tej niezwykłej produkcji opowiada Ewan McGregor.
Co sprawiło, że zdecydowałeś się wystąpić w filmie "Niemożliwe"?
Ewan McGregor - Chciałem zagrać w tym filmie ze względu na scenariusz. To dla mnie zawsze najważniejszy element projektu. Obsada i reżyseria to kwestie drugorzędne. Bez dobrego scenariusza ciężko zrobić dobry film. Bardzo mi się ten scenariusz spodobał, bo jest szczery i autentyczny. Ma w sobie pewien rodzaj prostoty. Dzięki temu film jest bardziej surowy, ale też bardziej prawdziwy.
Do tej pory jeszcze nigdy nie grałeś ojca. Jak się z tym czułeś?
- Już dawno chciałem to zrobić, ponieważ sam jestem ojcem. Mam czwórkę dzieci, a nigdy jeszcze nie grałem rodzica. Nigdy nie zgłębiałem ojcowskich uczuć na ekranie. To dziwne, choć jestem ojcem już od 15 lat. Z tego powodu chciałem, by Henry przypominał mnie. Chciałem zrozumieć emocje, które pojawiają się przy okazji takiej katastrofy. Stwierdziłem, że najlepiej zagrać tę postać wedle tego, kim sam jestem. Używam własnego głosu, nie zmieniam szkockiego akcentu.
O czym myśleliście podczas realizacji?
- Nigdy wcześniej tak się nie czułem. Chciałem złożyć hołd tym, którzy umarli i tym, którzy przeżyli. W tym filmie ważne było, żeby unikać nadmiernego bohaterstwa. Nie chcieliśmy pokazywać, że rodzina przeżyła, ponieważ jej członkowie byli odważni. Tak naprawdę inteligentni i odważni zginęli. Drugie tyle inteligentnych i odważnych przeżyło. To była loteria. Nie chcieliśmy, żeby to stało się przesłaniem, ale ten motyw musiał odpowiednio wybrzmieć.
Na potrzeby filmu odtworzono miejsca, w których doszło do tragedii...
- Zdewastowane obszary, wygląd centrum turystycznego "Orchid"... W ciągu kilku dni kręciliśmy w ośrodku sceny przed i po tsunami. Niesamowite doświadczenie. Wszyscy pamiętamy zdjęcia z prawdziwej katastrofy. Na potrzeby filmu odtworzono tamte obrazy, znajdowaliśmy się w samym ich środku.
A jak pracowało Ci się z Naomi Watts?
- Pracowaliśmy już kiedyś razem, dobrze się rozumiemy. Mam nadzieję, że w scenach przed uderzeniem tsunami, wyglądamy jak prawdziwa para. Oboje jesteśmy rodzicami, żyjemy w udanych związkach, więc wiedzieliśmy, co chcemy pokazać na ekranie.
Co chcieliście osiągnąć, opowiadając tę historię?
- Wydaje mi się, że ludziom ciężko zrozumieć skalę takiej katastrofy. Ciężko pojąć umysłem coś, co zabiło setki tysięcy ludzi. Być może dzięki obserwowaniu doświadczeń jednej rodziny, lepiej zrozumiemy całą sytuację. I jeśli coś takiego wydarzy się ponownie, ludzie będą w stanie lepiej zrozumieć cierpienie i traumę z tym związaną. Może będą bardziej skłonni pomóc... Jeśli miałbym określić jakiś cel, to właśnie taki.
Przeczytaj recenzję filmu "Niemożliwe" na stronach INTERIA.PL!
Ciekawi Cię, co w najbliższym czasie trafi na ekrany - zobacz nasze zapowiedzi kinowe!
Chcesz obejrzeć film? Nie możesz zdecydować, który wybrać? Pomożemy - poczytaj nasze recenzje!