Eva Mendes pokazuje drugie oblicze
By przekonać Dereka Cianfrance'a, że jest idealną aktorką do zagrania u boku Ryana Goslinga w "Drugim obliczu", Eva Mendes zabrała go w... podróż do przeszłości.
Mendes wychowała się w Los Angeles i chciała, by reżyser zobaczył na własne oczy, skąd pochodzi i w jaki sposób jej przeszłość pomogłaby jej lepiej zagrać piękną Rominę, na co dzień pracownicę fizyczną, która siłuje się z losem, aby jak najlepiej wychować swojego małego synka.
Kiedy więc przyszła na spotkanie z Cianfrance'em, aby porozmawiać o roli, zasugerowała nietypową podróż w głąb wspomnień. "Poszłam na przesłuchanie i wyglądałam zupełnie inaczej niż zazwyczaj" - wspomina aktorka.
"Ubrałam się całkowicie inaczej, tak jak ubierałaby się ta postać. Czekałam w lobby i Derek wraz z producentami przeszli obok mnie, nie zwracając na mnie w ogóle uwagi, więc pomyślałam sobie, że jestem na dobrej drodze..." - śmieje się.
"Przygotowałam na przesłuchanie scenę. Byłam ostatnią osobą, która weszła do pokoju tego dnia i powiedziałam: 'Derek, wiesz, że poradzę sobie z dialogami, pokażę ci więc, że ja jestem tą bohaterką. Wychowałam się w L.A., jedź ze mną na przejażdżkę samochodem, pokażę ci, gdzie dorastałam. Wydaje mi się, że kiedy zobaczył, skąd pochodzę, że urodziłam się w biednej rodzinie imigrantów, powiedział sobie, że potrafię stać się tą kobietą..." - podsumowuje aktorka.
"Drugie oblicze" to oczekiwany przez wszystkich kolejny film Cianfrance'a po pamiętnym "Blue Valentine", docenionej przez krytykę produkcji, która zachwyciła również widzów. Mendes uznała, reżyser ma wyjątkowo rzadki talent do opowiadania skomplikowanych historii.
"To był taki interesujący i świeży film. Uważam, że Derek to przyszłość kina" - przekonuje aktorka. - "Derek nakręcił 'Blue Valentine' w bardzo nietypowy sposób, to był dla mnie idealny film".
W "Drugim obliczu" Cianfrance snuje trzy wzajemnie zazębiające się historie. Ryan Gosling - który zagrał również w "Blue Valentine" - wciela motocyklowego kaskadera Luke'a, który właśnie ma zamiar wyjechać z miasta, ale odkrywa, że ma dziecko z romansu sprzed roku z piękną Rominą.
Mocno wytatuowany samotnik z ognistym temperamentem stara się stworzyć z kobietą i dzieckiem relacje, choć częściowo przypominające rodzinne. Romina nie jest już nim jednak zainteresowana, wybrała nową życiową ścieżkę i mieszka z innym mężczyzną. Jak mówi Mendes, jej postać zostaje postawiona przed bardzo trudnym dylematem.
"Ma dziecko z kimś, z kim miała krótki romans, kogo nie ma już w jej życiu, ale to ciągle biologiczny ojciec małego. Potem poznaje mężczyznę, który okazuje się świetnym partnerem, jest osobą szczerą, kochającą i chce się zająć nią oraz dzieckiem tak, jak gdyby byli jego własną rodziną,. Co więc zrobić, kiedy biologiczny ojciec znowu pojawia się w jej życiu?" - opisuje sytuację swojej bohaterki Mendes.
"Uważam, że moja postać stara się najlepiej jak potrafi. Na początku filmu wydaje się, że ona może grać w jakieś gierki, ale prawda jest taka, że ta kobieta jest po prostu zagubiona" - dopowiada aktorka.
Filmowa opowieść wymagała od Mendes, aby zagrała Rominę w wieku dwudziestu kilku oraz czterdziestu kilku lat. "Kluczem do wcielenia się w starszą Rominę nie była świetnie przygotowana charakteryzacja, lecz stworzenie bohaterki, które zawsze miała ciężko w życiu i przeżyła już swoje", przekonuje gwiazda.
"Z filmowym starzeniem trzeba być ostrożnym. Zamiast skupiać się na psychologicznym postarzaniu bohaterki, postanowiłam pokazać fizyczność tych zmian. Spotykałam wiele kobiet, które życie tak bardzo wymęczyło, że widać to było na ich twarzach - taka właśnie stała się Romina. Przegrała walkę z życiem i nie może sobie z tym poradzić" - dodaje.
"Ażeby to osiągnąć, sięgnęłam do kilku różnych sztuczek. Kiedy ludzie mówią mi, że w filmie wyglądałam po prostu okropnie, odbieram to jako wielki komplement!" - podsumowuje.
Mendes dołączyła do imponującej obsady "Drugiego oblicza", w której znajdowali się już wspomniany Ryan Gosling, a także Bradley Cooper, Rose Byrne, Ray Liotta oraz wschodzące gwiazdy Dane DeHaan i Emory Cohen.
"Ryan i Bradley to niesamowici aktorzy, którzy interesują się na planie wyłącznie pracą. Są tak bardzo szczodrzy - to po prostu niesamowite. Dwaj młodzi chłopcy, Dane i Emory, byli również fantastyczni. Wykonali w filmie kawał świetnej roboty" - opisuje Mendes.
Kręcenie "Drugiego oblicza" było wedle słów aktorki niezwykłym doświadczeniem, a Cianfrance namawiał ją dodatkowo, aby uczestniczyła w każdym aspekcie procesu filmowego. Przykładowo, jako Romina nosiła rzeczy ze swojej własnej garderoby i sama wybrała aktorkę, która zagrała jej filmową matkę.
"Derek jest fantastyczny. Zachęca do przynoszenia własnych ubrań, w których człowiek czuje się swobodniej, a skoro film dzieje się na początku lat 90., kiedy sama byłam ofiarą mody, ciągle miałam pochowanych wiele fajnych rzeczy z tamtego okresu - zdradza artystka.
"Jeśli chodzi o obsadzanie aktorki do roli mojej mamy, Derek powiedział mi, że pozwoli mi to zrobić samodzielnie. Spotkałam się z wszystkimi tymi kobietami i jedna z nich, Olga Merediz, przypominała mi moją mamę, więc dostała tę rolę" - wyznaje 39-letnia piękność.
Eva Mendes urodziła się na Florydzie, ale wychowała już w Los Angeles. Dość szybko rzuciła studia, aby rozpocząć karierę aktorską. Przełomową dla niej rolą był występ u boku Denzela Washingtona i Ethana Hawke'a w "Dniu próby" z 2001 roku.
Od tamtego czasu wypracowała sobie reputację jednej z najlepszych aktorek w Hollywood, a na swoim koncie ma takie filmy, jak "Za szybcy, za wściekli", "Pewnego razu w Meksyku: Desperado 2", "Skazani na siebie", "Hitch: Najlepszy doradca przeciętnego faceta", "Ghost Rider", "Królowie nocy", "Zły porucznik", "Policja zastępcza", "Zeszłej nocy" oraz "Holy Motors".
Często masz w swoich filmach efektowne "wejścia na scenę", ale uważam, że zielona koszulka, którą nosisz w pierwszej scenie "Drugiego oblicza", była po prostu spektakularna...
Eva Mendes: - Naprawdę?
Pomyślałem sobie: "No dobra, ona daje mu do zrozumienia, co stracił...".
- Ciekawe, że tak to postrzegasz, ponieważ podjęłam decyzję, że pójdę trochę pod prąd i chciałam tak naprawdę zrobić coś zupełnie odwrotnego. Po pierwsze, schudłam na potrzeby filmu prawie 8 kilogramów, co bardzo po mnie widać, bo jestem niewielkiego wzrostu. Zrobiłam to dlatego, że chciałam, żeby było po Rominie widać, iż dziecko całkowicie ją wyczerpało. Jakby, zarówno dosłownie, jak i metaforycznie, wyssało z niej w pewnym sensie życie. Co oczywiste, moja bohaterka kocha swojego synka, ale wszystko, co związane z jego istnieniem - stres, trudna sytuacja finansowa, w której się znajdują - nadwątliło jej siły. Postrzegałam ją jako kobietę mało seksowną, nie wyglądającą zbyt pochlebnie w tym stroju. Można powiedzieć, że trochę żałosną.
Wróciłaś do poprzedniej wagi?
- Jasne. Chodziło o to, że kiedy grałam Rominę na początku filmu, ona miała dwadzieścia kilka lat - chociaż kwestię wieku pozostawiliśmy otwartą - ale potem pokazujemy ją już po czterdziestce. Kiedy byłam młodsza, byłam bardzo, bardzo chuda, więc taka też chciałam być w filmie. A przy okazji, dżinsowe szorty, które noszę w filmie, są moje - mam je od 1992 roku, kiedy byłam w liceum.
Czyli korzystałaś z własnej garderoby?
- Derek jest fantastyczny. Zachęca do przynoszenia własnych ubrań, w których człowiek czuje się swobodniej, a skoro film dzieje się na początku lat 90., kiedy sama byłam ofiarą mody, ciągle miałam pochowanych wiele fajnych rzeczy z tamtego okresu. Te krótkie dżinsowe szorty, które noszę w filmie, były kiedyś moje, chociaż nie pamiętam, żeby były takie obcisłe (śmiech). Ale ciągle się zapinały.
W jaki sposób utrzymywałaś tak szczupłą sylwetkę?
- Wydaje mi się, że wtedy te szorty były na mnie dość luźne, a teraz okazały się obcisłe. Ale co mam powiedzieć, dbam o siebie i porządnie się odżywiam.
Masz szybki metabolizm?
- Myślę, że tak. Mam chyba naturalnie atletyczną budowę ciała. Łatwo przychodzi mi angażowanie się w różne sporty, niestety sportu jako takiego nie lubię (śmiech).
Mówiłaś, że w przeszłości byłaś bardzo blisko z matką...
- To prawda.
Dużą częścią twojej roli było wczuwanie się w bycie rodzicem oraz bycie blisko ze swoją filmową matką. Rozmawiałaś o tym z własną mamą?
- Tak. Najwspanialsze było natomiast to, że kiedy przyszło do obsadzania kobiety do roli mojej mamy, Derek powiedział mi, że pozwoli mi to zrobić samodzielnie. Nie wiedziałam, co powiedzieć i zrobić. Powiedział mi, że przesłuchania odbędą się w przyszłym tygodniu i będą dotyczyć mojej filmowej mamy, więc on nie ma prawa dokonać tego wyboru. Powiedział, że powinnam porozmawiać z tymi kobietami i znaleźć aktorkę, z którą będę miała odpowiednią więź i w którą mogłabym zamienić się za ileś lat. Odpowiedziałam mu: 'Naprawdę jesteś aż tak odważny?'.
- Spotkałam się z wszystkimi tymi kobietami i jedna z nich, Olga Merediz, przypominała mi moją mamę, więc dostała tę rolę. Było w niej coś idealnie matczynego i pięknego, ale jak na ironię sama nie ma dzieci. Olga pochodzi z Kuby, moja mama również jest Kubanką. Od razu poczułam z nią więź, spędziłyśmy razem mnóstwo czasu.
Brzmi to tak, jakby Derek prosił cię, byś czerpała jak najwięcej z własnych doświadczeń.
- Tak, kiedy tylko było to możliwe.
Nie kryje się w tym żadne niebezpieczeństwo? Czasami chyba lepiej powiedzieć sobie "W porządku, moja postać mogłaby coś takiego zrobić, ale ja nigdy bym nie potrafiła...".
- I tak właśnie jest. Uważam, że moja postać stara się najlepiej jak potrafi. Na początku filmu wydaje się, że ona może grać w jakieś gierki, ale prawda jest taka, że ta kobieta jest po prostu zagubiona. Jakaś jej część czuje, że Luke ma prawo poznać swojego syna, ale musi ciągle pamiętać, by działać wyłącznie na korzyść swego dziecka. To dla niej naprawdę bardzo trudny dylemat.
Jak się pracowało z dwoma największymi hollywoodzkimi gwiazdorami, Ryanem i Bradleyem?
- Ryan i Bradley to niesamowici aktorzy, którzy interesują się na planie wyłącznie pracą. Są tak bardzo szczodrzy - to po prostu niesamowite. Dwaj młodzi chłopcy, Dane i Emory, byli również fantastyczni. Wykonali w filmie kawał świetnej roboty. Tak właśnie pracuje się z Derekiem - wiadomo, że zatrudnieni zostaną świetni aktorzy, którzy będą się wzajemnie wspomagać w każdej możliwej kwestii. Tak właśnie było na planie 'Drugiego oblicza'. Rose Byrne również była fantastyczna. Chcę z nią jeszcze kiedyś pracować. Jest jedną z najlepszych współczesnych aktorek, potrafi dosłownie wszystko. Jest niesamowita w 'Układach', a gra tam zupełnie inną postać niż w naszym filmie. Podobnie z 'Druhnami' - gra tam zupełnie inaczej. Jestem jej wielką fanką!
Co cię z początku przyciągnęło do tego projektu?
- Zaczęło się od 'Blue Valentine'. To był taki interesujący i świeży film, uważam, że Derek to przyszłość kina. Derek nakręcił 'Blue Valentine' w bardzo nietypowy sposób, to był dla mnie idealny film. Natknęłam się na scenariusz i musiałam spróbować dostać rolę. Poszłam na przesłuchanie i wyglądałam zupełnie inaczej niż zazwyczaj. Wymalowałam usta czarną kredką, nie miałam na sobie żadnego makijażu, założyłam duże kolczyki, zmierzwiłam włosy. Ubrałam się całkowicie inaczej, tak jak ubierałaby się ta postać.
- Czekałam w lobby i Derek wraz z producentami przeszli obok mnie, nie zwracając na mnie uwagi, więc pomyślałam sobie, że jestem na dobrej drodze... Przygotowałam na przesłuchanie scenę. Byłam ostatnią osobą, która weszła do pokoju tego dnia i powiedziałam: 'Derek, wiesz, że poradzę sobie z dialogami, pokażę ci więc, że ja jestem tą bohaterką. Wychowałam się w Los Angeles, jedź ze mną na przejażdżkę samochodem, pokażę ci, gdzie dorastałam, skąd pochodzę'.
- Wzięłam go więc na przejażdżkę, zabrałam go do Silver Lake i Echo Park. Pokazałam mu pierwsze mieszkanie, w którym żyłam tuż po przyjeździe do L.A., a później szkołę, do której chodziłam. To była wspaniała, półtoragodzinna przejażdżka, słońce zaczęło zachodzić i czułam się tak, jakbyśmy znaleźli się w jednej z powieści Johna Fante: 'Ask the Dust' czy jakiejś innej; było wspaniale, czułam, że rodzi się między nami więź.
Czyli naprawdę postarałaś się, żeby dostać tę rolę.
- Dokładnie. Bardzo chciałam ją dostać. Wiedziałam, że to wyjątkowa rola. Bardzo mi się podobało to, że to jeden z tych filmów, które zmuszają do refleksji, po których wychodzi się z kina, rozmawiając zawzięcie o tym, co się widziało, ponieważ zostało w nim zawarte tyle ciekawych rzeczy, w szczególności uniwersalnych wątków, z którymi potrafimy się utożsamić.
Musiałaś zagrać swoją bohaterkę na przełomie kilkunastu lat. Romina ma najpierw dwadzieścia kilka lat, później jest po czterdziestce. W jaki sposób do tego podeszłaś?
- Derek zapewnia aktorowi pewne podstawy, a później aktor robi z tym tyle, ile jest w stanie. W drugiej połowie filmu moja bohaterka jest starsza, ale z filmowym starzeniem trzeba być ostrożnym, w szczególności gdy jest to tylko 15 lat różnicy - często wydaje się to sztuczne. To naprawdę trudna sztuka. Zamiast skupiać się na psychologicznym postarzaniu mojej bohaterki, postanowiłam pokazać fizyczność tych zmian - że jest zabiedzona, zmęczona, zawiedziona.
- Spotykałam wiele kobiet, które życie tak bardzo wymęczyło, że widać było to na ich twarzach - taka właśnie stała się Romina. Przegrała walkę z życiem i nie może sobie z tym poradzić. Ażeby to osiągnąć, sięgnęłam do kilku różnych sztuczek. Kiedy ludzie mówią mi, że w filmie wyglądałam po prostu okropnie, odbieram to jako wielki komplement!
Ciekawi Cię, co w najbliższym czasie trafi na ekrany - zobacz nasze zapowiedzi kinowe!
Chcesz obejrzeć film? Nie możesz zdecydować, który wybrać? Pomożemy - poczytaj nasze recenzje!