Reklama

Eva Green: Babski wieczór na polu bitwy

Eva Green, którą , którą znamy z pamiętnych ról w filmach "Casino Royale" Martina Campbella, "Mroczne cienie" Tima Burtona i "Marzyciele" Bernardo Bertolluciego, w swej najnowszej produkcji zaskakuje. W obrazie "300: Początek imperium" zobaczymy ją jako kobietę bezwzględną, ogarniętą obsesją zemsty.

Kilka lat temu Eva Green siedziała w sali kinowej i oglądała "300" Zacka Snydera - adaptację świetnego komiksu Franka Millera opowiadającego o bitwie pod Termopilami, w której Spartanie zmierzyli się z Persami i która, zdaniem części historyków, zadecydowała o losach Europy.

To, co zobaczyła na ekranie, bardzo jej się spodobało. Więcej nawet - wprawiło ją w zachwyt.

Kobieta bezwzględna

Green nie wiedziała wówczas - bo i skąd - że w niedalekiej przyszłości sama wystąpi w drugiej części tego widowiska. "300: Początek imperium" wchodzi właśnie do kin na całym świecie.

Reklama

- Pod względem wizualnym było to coś bardzo interesującego; coś, czego nie widziałam nigdy wcześniej. I te kolory! Styl Zacka jest bardzo charakterystyczny - wspomina francuska aktorka.

- "Początek imperium" to film nawiązujący do "300", który jednak broni się sam - dodaje. - Jego akcja rozgrywa się głównie na morzu. Wciąż oglądamy zmagania Greków i Persów. Perską flotą dowodzi kobieta - grana przeze mnie Artemizja. Jak na tamte czasy do dość niezwykła okoliczność. Między nią a Temistoklesem (gra go Sullivan Stapleton - przyp. aut.), dowódcą floty greckiej, nawiązuje się osobliwa relacja, w której splatają się miłość i nienawiść.

Zack Snyder był współproducentem i współautorem scenariusza "Początku imperium", ale reżyserski ster dzierżył tym razem Noam Murro. Główny akcent położono w filmie na zazębiające się losy Artemizji, Temistoklesa i Kserksesa. W tego ostatniego po raz drugi wcielił się Rodgrigo Santoro. Dodajmy, że widzowie poznają tym razem okoliczności, które wyniosły Kserksesa na tron Persji, a w oczach jego poddanych uczyniły zeń budzącego lęk pół-króla, pół-boga.

33-letnia Eva Green, do której najbardziej znanych ról należą te w filmach "Marzyciele" i "Casino Royale", opisuje swoją bohaterkę jako kobietę bezwzględną, powodowaną chęcią zemsty i skoncentrowaną na jednym celu: zmieść Greków z powierzchni ziemi, co do jednego.

- Artemizja jest z pochodzenia Greczynką, ale wychowała się na dworze władcy perskiego imperium, który uratował ją z opresji, gdy była jeszcze małą dziewczynką - wyjaśnia. - Rodzina Artemizji została wymordowana przez zbuntowanych greckich żołnierzy. Ponieważ król traktował ją jak własnego syna, dziewczyna - zdradzająca talent w posługiwaniu się bronią - szybko stała się mistrzynią w tej dziedzinie. Wkrótce została też mianowana naczelnym dowódcą perskiej floty. Ogarnięta obsesją dokonania zemsty, wręcz zaślepiona jej pragnieniem, staje się kimś w rodzaju kobiety-samuraja, bezwzględną Joanną d'Arc.

- Najprzyjemniej kręciło mi się sekwencje bitewne, które były zresztą najbardziej wymagające - dodaje. - Nie mam zbyt dobrze wyrobionej koordynacji ruchowej. Wolę o tym nie myśleć, tylko starać się robić swoje. Ale mieliśmy tyle prób na planie, że pewnego dnia po prostu się w tym odnalazłam.

W środku trąby powietrznej

- Byłam pod ogromnym wrażeniem tego, jak powstają te widowiskowe sceny walki. Czujesz się wtedy tak, jakbyś znalazł się w środku trąby powietrznej. Patrzysz na te kaskaderskie wyczyny, które dzieją się wokół, i myślisz sobie: "Ależ to wszystko jest wspaniałe! I ja też tak potrafię!" Daje ci to ogromną pewność siebie. To niesamowite emocje.

Praca w środowisku generowanym komputerowo, z blue boxem w tle, szybko jednak znużyła aktorkę.

- Czasami miałam ochotę, żeby ta zielona płachta za mną zwyczajnie zniknęła - przyznaje - albo żeby chociaż na chwilę zmieniła kolor; powiedzmy, na czerwony albo fioletowy. Po jakimś czasie ta zieleń wychodzi ci bokiem. Trzeba jednak korzystać z wyobraźni - trochę tak, jak w teatrze. W rolę pomagają ci się także wczuć fachowcy od efektów specjalnych i scenografowie, którzy pokazują aktorom, jak na ekranie będzie wyglądał dany plan. To materiał, na którym można się oprzeć - a przecież ostatecznie i tak najważniejsze jest to, że masz przed sobą drugiego aktora, żywego człowieka, z którym możesz wejść w interakcję.

W przypadku Green byli to zazwyczaj Santoro lub Stapleton. Santoro to brazylijski aktor, którego widzowie znają głównie dzięki rolom w "To właśnie miłość", "Likwidator" i, oczywiście, "300". Z kolei Stapleton to Australijczyk, który zagrał m.in. w świetnie przyjętym "Królestwie zwierząt".

- Sullivan ma w sobie coś hipnotyzującego, coś pierwotnego - chwali kolegę z Antypodów Green. - Nigdy wcześniej nie spotkałam nikogo, kto byłby tak... zwierzęcy. Nic dziwnego, że idealnie pasował do roli Temistoklesa. Podczas pracy z nim miałam też okazję przekonać się, że ma niesamowite poczucie humoru.

- Natomiast relacja, jaka łączy Artemizję z Kserksesem, czyli z Rogrigiem, jest dość skomplikowana. To taka dwuznaczna miłość, bratersko-siostrzany, kazirodczy związek - chociaż tak do końca nie możemy być tego pewni. Artemizja manipuluje Kserksesem (który staje się królem-bogiem głównie za sprawą jej wpływu) i robi z nim, co chce. Co do Rodriga, to jest on bardzo pracowitym człowiekiem, skoncentrowanym na celach zawodowych. Miałam z nim nieco mniej scen niż z Sullivanem, ale i tak mogę z czystym sumieniem stwierdzić, że jest wspaniały.

Kobiety "z jajami" na ekranie

Niestety, widzom nie będzie dane zobaczyć bezpośredniej konfrontacji Green i Leny Headey, która powraca jako dumna i mężna królowa Gorgo. Obie aktorki spotkały się tylko raz, przelotnie, na planie. Eva Green jest natomiast wyraźnie zadowolona z faktu, że w "Początku imperium" znalazło się miejsce dla dwóch tak silnych kobiecych postaci.

- To się rzadko zdarza. A już na pewno trudno było oczekiwać, że zobaczymy coś takiego w przepełnionej testosteronem kontynuacji "300". Kobiety "z jajami" na ekranie - to super sprawa! W moim odczuciu w kinie jako takim zdecydowanie brakuje wyrazistych, silnych postaci kobiecych. Nieczęsto zdarza się oglądać na ekranie kobiety dorównujące charakterem mężczyznom.

Obecnie Green pracuje w Irlandii, na planie serialu "Penny Dreadful", którego producentami są John Logan i Sam Mendes. Jej bohaterka to tajemnicza Vanessa.


- Trudno mi to opisać słowami, ale to na pewno najbardziej nasycona rola w mojej karierze - mówi. - To wielobarwna i złożona postać, a właściwie kilka postaci. Dla aktora to niesamowita gratka, ale też dużo pracy, którą trzeba wykonać po godzinach. Mam tu na myśli takie zadania, jak chociażby nauka kwestii wypowiadanych w różnych językach. Ale przecież ja kocham wyzwania.

Co to wszystko znaczy? Nie sposób się dowiedzieć, ponieważ Eva nie chce zdradzić niczego z niezwykłej fabuły serialu-horroru, osadzonego w realiach XIX-wiecznego, wiktoriańskiego Londynu.

- Mogę powiedzieć tylko tyle, że to bardzo udręczona dusza. Każda postać w tym serialu ma swoje tajemnice, ale ponieważ jest to "ściśle tajny" projekt, muszę w tym miejscu położyć palec na ustach.

© 2014 Ian Spelling

Tłum. Katarzyna Kasińska

Chcesz poznać lepiej swoich ulubionych artystów? Poczytaj nasze wywiady, a dowiesz się wielu interesujących rzeczy!

Chcesz obejrzeć film? Nie możesz zdecydować, który wybrać? Pomożemy - poczytaj nasze recenzje!

The New York Times
Dowiedz się więcej na temat: Imperium | Eva Green
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy