Reklama

Eugeniusz Bodo: Cudowne życie, okrutna śmierć

Był najbardziej popularnym i uwielbianym polskim aktorem dwudziestolecia międzywojennego. W jednej ze swoich piosenek śpiewał: "Co dziś użyję, to wiem, że mam. Co dziś wypiję, to wiem, że sam. Na razie brać, brać, co się da. Za parę lat, kto wie, co spotka jeszcze mnie...". Niestety, te słowa okazały się dla Eugeniusza Bodo prorocze - legendarnego aktora wspomina Stanisław Janicki. 7 października 2015 roku mijają 72 lata od śmierci aktora w radzieckim łagrze.

Był najbardziej popularnym i uwielbianym polskim aktorem dwudziestolecia międzywojennego. W jednej ze swoich piosenek śpiewał: "Co dziś użyję, to wiem, że mam. Co dziś wypiję, to wiem, że sam. Na razie brać, brać, co się da. Za parę lat, kto wie, co spotka jeszcze mnie...". Niestety, te słowa okazały się dla Eugeniusza Bodo prorocze - legendarnego aktora wspomina Stanisław Janicki. 7 października 2015 roku mijają 72 lata od śmierci aktora w radzieckim łagrze.
Eugeniusz Bodo z psem Sambo /Laski Diffusion /East News

Powtarzam to jak mantrę: nie odróżniałem przed laty Jadwigi Smosarskiej od Elżbiety Barszczewskiej, nie odróżniałem Aleksandra Żabczyńskiego od Franciszka Brodniewicza - a wymieniam najwspanialsze gwiazdy polskiego przedwojennego filmu.

Aktor-amant Eugeniusz Bodo był jedną z tych niezapisanych przeze mnie kart. Była w nim jakaś skrywana tajemnica. A to zawsze intryguje. Więc kiedy już odróżniałem kogo trzeba, od kogo należy, to on - Bodo - przykuł moją uwagę. Poszperałem tu i ówdzie i dowiedziałem się, że jego matka Jadwiga Anna Dorota Dylewska była polską szlachcianką, a ojciec Teodor Junod szwajcarskim inżynierem.

Reklama

Bodek, bo tak o nim mówiono, urodził się w Genewie 28 grudnia 1899 roku. Z paszportem szwajcarskim był jakby w czepku urodzony, a jednak okazało się to jakże zgubne. Choć wtedy jeszcze nie, dopiero później. Mama miała bardzo surowe zasady moralne, a ojciec był pasjonatem Nowej Muzy, tej Dziesiątej (czyli filmu i kina). Kiedy rodzina przeniosła się do Łodzi, założył jedno z pierwszych kin na ziemiach polskich - "Urania".

Bodek ujawnił swój talent, zamiłowanie do sztuki aktorskiej i pasję do występowania na scenie przed publicznością. Był dzielnym kowbojem, wywijał lassem, a w finale efektownie strzelał z rewolweru (to znaczy korkowca). Przedtem odbył z rodzicami egzotyczną podróż aż do wschodnich granic Imperium Rosyjskiego (carskiego). Bo ojciec propagował X Muzę aż na końcu świata.

Kiedy wrócili do Łodzi, zaznaczyły się pewne rozbieżności co do przyszłości Bodka. Matka widziała go jako lekarza, ojciec - może prawnika, ale jemu tylko scena (wkrótce już i ekran) była w głowie. Acha, zakochał się, i to jak, i w kim! Ale to na inną opowieść... Rodzice przenieśli się do Warszawy, ale coś zaczęło się psuć między nimi. Nikt dzisiaj nie odgadnie co... Bodek tymczasem zaczął występować w świetnych przedwojennych (to podkreślam) kabaretach, a wkrótce i na ekranie. Zadebiutował w 1925 roku filmem komediowym "Rywale".

Od samego początku jego aktorstwo zwracało uwagę. Perfekcją użycia właściwych środków, żywiołowością, szelmowskim wdziękiem. Dziewczęta i kobiety za nim szalały. W latach 30. to uwielbienie przybrało rozmiar, jak na nasze warunki, niezwykły, wprost monstrualny. Każde pojawienie się Eugeniusza Bodo w miejscu publicznym (a lubił te sytuacje) wywoływało ekscytację dziewcząt i pań nieco, a może nawet trochę więcej dojrzałych. Ekscytację, której nie doświadczał żaden inny aktor, choć popularność wielu przekraczała przyjęte wówczas granice.

Filmy z Eugeniuszem Bodo  miały, przepraszam za to wyrażenie, zapewnioną kasę. Jego role główne budziły zachwyt niemający sobie równych. Bodo występował w dramatach ("Uroda życia", "Głos pustyni" czy "Strachy"), ale przede wszystkim grał w komediach. I to jakich! "Jego ekscelencja subiekt", "Czy Lucyna to dziewczyna?", "Książątko", "Piętro wyżej", "Paweł i Gaweł"...

Tak na marginesie - był nie tylko aktorem, ale także czasami pisał scenariusze, reżyserował i produkował swoje filmy. A śpiewane przez niego piosenki stały się ponadczasowymi przebojami. "Ach śpij, kochanie", "Już taki jestem zimny drań" (moja ulubiona jego piosenka), "Sex appeal to nasza broń kobieca". Jeszcze dziś wielu stara się ją na nowo interpretować, ale najlepszy pozostanie zawsze pierwowzór w wykonaniu Eugeniusza Bodo. Śpiewał, pamiętajmy o tym, przebrany za kobietę!

Bodo nie pił i nie palił. Pasjonował się filatelistyką, miał fenomenalny zbiór znaczków, zgromadzony w wielu skórzanych klaserach. A kobiety? Dlaczego tak uwielbiany aktor nie ożenił się? Posądzano go o odmienne zainteresowania. Nic bardziej mylnego! Dziewczęta i kobiety go fascynowały i nie stronił od ich towarzystwa (tak elegancko się to wtedy nazywało). Mówił: "Jestem wierny miłości, ale nie poszczególnym kobietom". Romansów miał wiele i to egzotycznych np. z piękną Tahitanką Reri, ale o tym opowiem Szanownym Czytelnikom może przy innej okazji.

Wybuchła II wojna światowa. Bodo z innym ludźmi teatru i filmu znalazł się we Lwowie, 17 września zajętym przez wojska "Radzian", jak to się kiedyś mawiało. Występował w polskim zespole muzycznym "Tea-jazz Henryka Warsa". Gwiazdor, który znał z dawnych młodzieńczych czasów łódzkich język rosyjski perfekt - nie tylko śpiewał, ale także prowadził konferansjerkę. Zespół zapraszany był do wielu miast radzieckich, nawet do Moskwy.

Ale Bodo postanowił wykorzystać swój paszport i złożył prośbę o zezwolenie na wyjazd do Szwajcarii. Polski aktor, który ma paszport szwajcarski - to musiało wzbudzić podejrzenie NKWD. Zaraz po wybuchu wojny niemiecko-radzieckiej został aresztowany i wywieziony najpierw do więzienia NKWD w mieście Ufa (Baszkiria), gdzie go przesłuchiwano jako szpiega szwajcarskiego czy niemieckiego. Oficer śledczy, nie znajdując winy oskarżonego, przekazał go do Moskwy. Tu, w więzieniu Butyrki (drugie obok niesławnej Łubianki), przebywał prawie dwa lata. Zaocznie wydano wyrok: 5 lat pracy wychowawczej w łagrze.

Bodo nie wytrzymał tego psychicznie. Nie jadł, zachorował na podagrę. Niemogącego już chodzić wysłano transportem do łagru. W miejscowości Kotłas (Archangielskaja obłast) zmarł z wycieńczenia 7 października 1943 roku. Miał 45 lat...

Cztery lata temu odbyło się, dzięki Instytutowi Polskiemu w Sankt Petersburgu i miejscowym władzom rosyjskim, uroczyste odsłonięcie pomnika poświęconego "Polskiemu aktorowi - Eugeniuszowi Bodo". Na terenie tego dawnego łagru leżą setki tysięcy pomordowanych z rozkazu Stalina Rosjan, Polaków, Ukraińców, a nawet Koreańczyków... Byłem tam wtedy i nie zapomnę tej chwili poświęconej Eugeniuszowi Bodo do końca życia...

Stanisław Janicki

---------------------------------

Autor w stacji RMF Classic prowadzi "Odeon Stanisława Janickiego". Od października kanał Kino Polska emitować będzie nowe odcinki "Kalejdoskopu Polskiego Filmu".

Tele Tydzień
Dowiedz się więcej na temat: Eugeniusz Bodo
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy