EnergaCamerimage 2018: Nagrody wręczone, pożegnanie z Bydgoszczą?
W sobotę, 17 listopada, zakończył się 26. Międzynarodowy Festiwal Sztuki Autorów Zdjęć Filmowych EnergaCamerimage. Przez tydzień w Bydgoszczy odbywały się projekcje filmowe, spotkania z twórcami, warsztaty oraz liczne wydarzania towarzyszące. Które filmy okazały się najlepsze? Kto odebrał nagrody? Niespodziewaną decyzję ogłosił dyrektor festiwalu Marek Żydowicz.
Camerimage, jak co roku, zebrało najważniejszych operatorów światowego przemysłu filmowego. Wagę sztuki zdjęć najpiękniej podsumował Alfonso Cuarón podczas wprowadzenia do swej "Romy". Autor "Grawitacji" przypomniał, że w historii kina powstawały filmy bez dźwięku, bez koloru, bez scenariusza, nawet bez aktorów. Ale żaden nie powstał bez kamery.
Wymieniana jako faworyt do głównej nagrody "Roma" okazała się najbardziej obleganym seansem tegorocznego festiwalu. Trudno się dziwić. Jest to pierwszy pełnometrażowy film Cuaróna od czasu głośnej "Grawitacji". Wcześniej został uhonorowany Złotym Lwem w Wenecji, a obecnie przymierza się go do szeregu nagród w nadchodzącym wyścigu Oscarowym. Zgromadzona w bydgoskiej Operze Novej publiczność mogła przekonać się, że wszystkie pochwały, których dotychczas doczekała się "Roma", nie były na wyrost.
Cuarón kręci historię służącej Cleo z rozmachem równym hollywoodzkim blockbusterom. Trudno nie docenić każdego kadru, dopieszczonego w najdrobniejszych szczegółach. Zachwyca tętniący życiem Meksyk, gdzie jakikolwiek ruch - czy to głównej bohaterki, czy statysty znajdującego się na dalekim planie - zdaje się pieczołowicie zaplanowany. Jednocześnie forma nie przytłacza treści.
"Roma" to przejmujący obraz życia kilku kobiet, łączący w sobie intymność i odbywające się gdzieś w tle przewroty polityczne. Więcej oklasków od filmu Cuaróna zebrała chyba tylko zamieszczona w bloku sponsorskim reklama deseru dla dzieci, którą festiwalowa publiczność zawsze witała szczerym śmiechem i głośnymi brawami.
Oprócz "Romy o Złotą Żabę ubiegało się jeszcze dwanaście filmów. Wśród nich znalazły się produkcje typowane jako faworyci nadchodzących Oscarów ("Faworyta" Yorgosa Lanthimosa, "Narodziny gwiazdy" Bradley’a Coopera), silna reprezentacja tegorocznego festiwalu w Wenecji ("At Eternity’s Gate" Juliana Schnabla, "Ballada o Busterze Scruggsie" braci Coen, "Peterloo" Mike’a Leigh) oraz dzieła, które polscy widzowie mieli już okazję zobaczyć w kinach ("Nić widmo" Paula Thomasa Andersona, "Pierwszy człowiek" Damiana Chazelle’a).
Od czasu ogłoszenia składu konkursu głównego typowano dwóch faworytów: wspomnianego już Cuaróna oraz Łukasza Żala, autora zdjęć do "Zimnej wojny" Pawła Pawlikowskiego.
Jury zaskoczyło swoim werdyktem. Żal otrzymał Srebrną Żabę, a Cuarón Brązową. Główna nagroda przypada koreańskiemu operatorowi Ji-yong Kimowi za "The Fortress" Dong-hyuk Hwanga. Film opowiada o chińskiej inwazji na Koreę w 1636 roku, która zmusiła cesarza Injo do ukrycia się w twierdzy Namhansanseong. W oblężonej budowli ścierają się różne światopoglądy. Jedni sugerują walkę do ostatniej kropli krwi, inni spełnienie żądań chana, a nawet kapitulację - byle tylko ocalić jak najwięcej ludzkich istnień.
"The Fortress" okazało się jedną z największych niespodzianek tegorocznego festiwalu. Ogromne wrażenie robią wspaniale zainscenizowane sceny batalistyczne. Sedno filmu tkwi jednak w pokoju narad twierdzy, gdzie cesarz konsultuje się ze swoimi doradcami. Hwang zadaje pytanie o istotę honoru - czy warto jest w jego imię ginąć lub wysyłać swych poddanych na rzeź. Reżyser kreśli jednocześnie panoramę koreańskiego społeczeństwa, ukazując przedstawicieli różnych klas - od skłóconych ministrów po prostych żołnierzy, dla których najważniejsze jest jak najszybsze zakończenie konfliktu i powrót do swojego życia. Przed projekcją operator filmu przyznał, że fabuła jest dziś bardzo aktualna.
Podobnie o swoim dziele mówił Mike Leigh przed pokazem "Peterloo", wyróżnionego Specjalną Nagrodą Międzynarodowej Federacji Krytyków Filmowych. Autor "Very Drake" zdecydował się przedstawić tragiczną historię z 1819 roku, gdy w Manchesterze podczas wiecu na rzecz poszerzenia praw wyborczych doszło do masakry manifestujących.
Niestety, "Peterloo" wydaje się być najmniej udanym dziełem w całej filmografii Leigh. Reżyserowi nie można odmówić ambicji - przez długi czas, który prowadzi do tytułowej tragedii, kreśli on portrety przywódców wiecu i jego uczestników, przedstawicieli prasy oraz lokalnych władz. Niestety, ta pieczołowitość oraz wprowadzanie kolejnych pionków na szachownicę odbywa się kosztem czytelności fabuły oraz narracji filmu. Większość widzów w Operze Novej nie zobaczyło dramatycznych wydarzeń końcówki "Peterloo" - wyszli na długo przed jej końcem.
Oglądający pokochali za to "Faworytę" Lanthimosa, czego wyrazem była Nagroda Publiczności. Trudno się dziwić - utrzymany w komediowym tonie obraz, dotyczący knowań na dworze królowej Anny, był pełen wspaniałych dialogów oraz barwnych postaci (z których prawie każda okazywała się mistrzem ciętej riposty).
Zachwycał aktorski tercet Olivii Coleman, Emmy Stone i Rachel Weisz. Pierwsza jako rozhisteryzowana, schorowana i zdziecinniała monarchini wcześniej otrzymała nagrodę w Wenecji, a obecnie wymieniana jest jako jedna z faworytek w wyścigu po nagrodę Akademii za najlepszą rolę kobiecą. Pozostałe dwie wcielają się w starające się o jej względy damy dworu. Przebiegłość i wyrachowanie idą w parze z bezczelnością i wymyślnymi inwektywami. Jest to niewątpliwie najbardziej przystępny film twórcy "Kła". Na szczęście złagodzenie tonu nie przełożyło się w tym wypadku na spadek jakości dzieła.
Cieniem na tegorocznej odsłonie EnergaCamerimage położyła się sprawa jednego z operatorów biorących udział w konkursie głównym, który został zatrzymany przez policję za naruszenie nietykalności funkcjonariusza publicznego na służbie.
Część mediów skupiła się głównie na tej bulwersującej sytuacji, spychając na drugi plan to co najważniejsze - filmy. Te długo wyczekiwane, które udało się zobaczyć przed oficjalną polską premierą, jak i wcześniej nieznane, które trafiły do planu dnia z racji luki między projekcjami i nieoczekiwanie okazywały się perełkami kinematografii. To one stanowią one sedno każdego festiwalu. I to właśnie je zapamiętam najbardziej z 26. EnergeaCamerimage.
Konkurs Główny:
Złota Żaba: "The Fortress", zdj. Ji Yong Kim, reż. Dong-Hyuk Hwang
Srebrna Żaba: "Zimna wojna", zdj. Łukasz Żal, reż. Paweł Pawlikowski
Brązowa Żaba: "Roma", zdj. Alfonso Cuarón, reż. Alfonso Cuarón
Nagroda FIPRESCI:
"Peterloo", zdj. Dick Pope, reż. Mike Leigh
Nagroda Publiczności Camerimage:
"Faworyta", zdj. Robbie Ryan, reż. Yorgos Lanthimos
Konkurs Filmów Polskich:
"Nina", zdj. Tomasz Naumiuk, reż. Olga Chajdas
Podczas ceremonii kończącej festiwal dyrektor Marek Żydowicz niespodziewanie ogłosił, że to najprawdopodobniej ostatnia edycja, która odbywa się w Bydgoszczy. Camerimage (po Toruniu, Łodzi i właśnie Bydgoszczy) szuka zatem dla siebie nowego miejsca.