Emma Thompson: Laureatka Oscara nigdy nie chciała zostać gwiazdą filmową
Emma Thompson w najnowszym wywiadzie ujawniła, że zawsze chciała grać w teatrze, a występy w filmach i związana z nimi sława nigdy nie były jej celem. Dlatego - choć zagrała w wielu słynnych produkcjach i zdobyła dwa Oscary - wciąż nie może się pogodzić z tym, że jest popularna i ma "alergię" na pozowanie na ściankach i udzielanie wywiadów na czerwonym dywanie.
Emma Thompson należy do grona najbardziej cenionych brytyjskich aktorek. Gwiazda takich produkcji, jak "Okruchy dnia", "To właśnie miłość", "Rozważna i romantyczna" czy filmowa seria "Harry Potter", ma na koncie wiele niezapomnianych kreacji, za które zdobyła szereg prestiżowych nagród i nominacji.
Aktorka jest znana również ze swojej aktywności społecznej. Od lat angażuje się w pomoc uchodźcom, akcje Greenpeace, a także w walkę o prawa mniejszości i prawa kobiet. Radykalną feministką została w wieku 19 lat, dlatego tym bardziej zastanawia ją wzrost liczby kobiet - wśród nich młodych, hollywoodzkich aktorek - które odcinają się od feminizmu.
"Większość kobiet, które cenię, w ogóle nie ma problemu ze słowem 'feministka'. Kiedy słyszę, że ktoś nie jest feministką, wydaje mi się to dziwaczne. To tak jakby powiedział, że nie wierzy w równouprawnienie" - zwróciła uwagę w portalu Vulture.
Choć wielu widzów nie wyobraża sobie bez niej współczesnego kina, ona sama - jak się okazuje - nie miała w planach podboju Hollywood. W wywiadzie udzielonym "Radio Times" Thompson wyznała, że gdy jeszcze w czasie studiów na Uniwersytecie Cambridge założyła żeńską grupę teatralną Woman's Hour, marzyło jej się grywanie na scenach brytyjskich teatrów, nie zaś występy w wysokobudżetowych kinowych produkcjach.
Dodała, że na ekranie zadebiutowała w wyniku zrządzenia losu. "Nie miałam ambicji, aby stać się gwiazda filmową. Nawet nie przyszło mi to wtedy do głowy. Pierwszą rolą telewizyjną, jaką otrzymałam, była ta w serialu 'Tutti Frutti' z Robbiem Coltrane'em w roli głównej. Trafiłam tam przez przypadek, bo akurat potrzebowali kobiety, która potrafi mówić ze szkockim akcentem" - wyjawiła aktorka.
Zrealizowana przez BBC sześcioodcinkowa seria zyskała na Wyspach spory rozgłos, dzięki czemu Thompson zaczęła dostawać kolejne propozycje, a jej kariera rozwijała się coraz prężniej. W kolejnych latach wystąpiła ona m.in. w dramacie historycznym "Henryk V", thrillerze "Umrzeć powtórnie" czy kostiumowym melodramacie "Powrót do Howard Ends", za rolę w którym zdobyła swojego pierwszego Oscara.
Wraz z nagrodami i uznaniem krytyków Thompson zyskała jednak popularność, której - jak się okazuje - do dziś nie lubi. Pozowanie na ściankach, spacery po czerwonym dywanie czy udzielanie wywiadów na różnego rodzaju eventach i galach wciąż jest dla niej źródłem stresu.
"Za każdym razem, gdy musiałam iść na oscarową galę, byłam chora z nerwów. Presja towarzysząca temu wydarzeniu była dla mnie zbyt duża. Myślałam wtedy: 'Błagam, tylko nie zadawajcie mi żadnych pytań i nie każcie mi gadać o sobie'. Po wszystkim chciałam po prostu poleżeć w ciemnym pokoju. Mam wrażenie, że nabawiłam się swego rodzaju alergii na tę część mojej pracy" - ujawniła Thompson.
Wspomniane niedogodności na szczęście nie skłoniły jej do ograniczenia występów przed kamerą. W samym tylko 2022 roku premierę miały aż cztery produkcje z udziałem aktorki: komedia romantyczna "Plan na miłość", film familijny "Matylda: Musical", miniserial kryminalny "Dlaczego nie Evans?" oraz głośny komediodramat "Powodzenia, Leo Grande".
Impulsem do podzielenia się swoimi refleksjami nad cielesnością była praca nad wyjątkowo intymnym i, jak orzekli krytycy, bardzo potrzebnym filmem "Powodzenia, Leo Grande". Thompson portretuje w nim niedowartościowaną, emerytowaną nauczycielkę, która po śmierci męża zamierza doświadczyć wszystkich przyjemności, których nie zaznała w trakcie 31-letniego małżeństwa.
Podejmuje odważne wyzwanie i zatrudnia Leo. Młodego, atrakcyjnego mężczyznę, który świadczy usługi seksualne. Ten ma pomóc jej odkryć pogrzebaną gdzieś kobiecość, pewność siebie, no i oczywiście ukazać jej całe spektrum seksualnych przyjemności.
Jak przystało na aktorkę z dużym dystansem do siebie i swoich kompleksów opowiada o przygotowaniach do roli nie bez swady. I to mimo że dla niej samej była to rola niezwykle wymagająca, bo choć jej zawód wymaga czasem odgrywania odważnych scen, takowe zwykle nie były jej udziałem. Jak wyjaśniła, w oczach producentów nie była "kobietą, która wzbudzała pożądanie".
W jednym z fragmentów eseju opisuje moment prób, w którym ona, reżyserka Sophie Hyde i odtwórca roli Leo, Daryl McCormack, stoją w pokoju całkiem nadzy i rozmawiają o swojej cielesności, o tym, co im się podoba, co nie, jakie mają wady, jakie zalety. Z dużą dozą niepewności gwiazda poddała się tej próbie, z początku onieśmielającej aż w końcu wyzwalającej ją z pancerza zażenowania i kompleksów. Nie ma się jednak czemu dziwić, skoro o przyjemności cielesnej kobiet dojrzałych mówi się mało, o ile w ogóle, bo jak zauważa sama aktorka: czy ktokolwiek troszczymy się o to, czy kobiety w średnim wieku czerpią jakąkolwiek satysfakcję lub przyjemność seksualną?
"Pamiętam, że w młodości byłyśmy stale nagabywane przez 'Cosmo' piszące o orgazmach. Jak je osiągnąć, aby były lepsze, większe - zawsze skupiano się na jego osiąganiu - szczerze, to było trochę jak znęcanie się. Poinformowano nas również, że starsze kobiety mogą czasem chcieć więcej seksu i wtedy narodził się mit o kuguarzycy - nudny, banalny i pusty, jak wiele typów seksualnych, które mamy uosabiać" - prawi w eseju aktorka.
I dodaje, że tak naprawdę nie sądzi, aby dbanie o przyjemność kobiet, młodych czy starych, znajdowało się na szczycie czyjejkolwiek listy rzeczy do zrobienia.