Reklama

Emily Mortimer: "Wczuć się w rolę"

Mogliśmy ją podziwiać w filmach: "Wszystko gra", "Notting Hill", "Miłość Larsa", "Piękniej i jeszcze piękniej", "Różowa Pantera", "Stracone zachody miłości", "Wyspa tajemnic". Brytyjska aktorka Emily Mortimer obchodzi 1 grudnia 40. urodziny.

Spotkanie ze Scorsese

W rękach Martina Scorsese film familijny może mieć poważniejszy wydźwięk i fundować widzowi bardziej traumatyczne przeżycia, niż horror - mówi Emily Mortimer. Kto, jak kto, ale ona wie o tym dobrze. W "Wyspie tajemnic" Scorsesego zagrała kobietę - morderczynię własnych dzieci. W filmie "3D Hugo i jego wynalazek", zrealizowanym na podstawie powieści dla dzieci "Wynalazek Hugona Cabreta" pióra Briana Selznicka, Mortimer jest... pogodną kwiaciarką.

"3D Hugo i jego wynalazek", którego akcja rozgrywa się w Paryżu lat 30. ubiegłego wieku, opowiada o chłopcu-sierocie (Asa Butterfield), który mieszka w ukrytych korytarzach wydrążonych w murach dworca kolejowego. Miłością chłopca jest zegarmistrzostwo. Jednocześnie stara się on rozwikłać pewną zagadkę, którą zostawił mu w spadku jego zmarły ojciec (Jude Law).

Reklama

- W "Wyspie tajemnic" grałam bardzo mroczną postać - mówi Mortimer - ale, co ciekawe, dopatrzyłam się w niej pewnych jasnych cech. W "Hugonie" moja bohaterka z pozoru jest szczęśliwą, kochającą życie osobą, która sama ubarwia życie innych ludzi kwiatami, które sprzedaje. Niestety, w okopach pierwszej wojny światowej straciła brata, a być może też ukochanego...

Emily Mortimer, która 1 grudnia kończy 40 lat, lubi wcielać się w złożone postacie.

- Zdałam sobie sprawę, że w każdym morderczyni dzieci kryje się kwiaciarka, a w każdej kwiaciarce - morderczyni - mówi.

- Filmowa opowieść o Hugonie jest przepełniona bólem i poczuciem straty - dodaje - i pod pewnymi względami ma o wiele poważniejszy wydźwięk, niż film w rodzaju "Wyspy tajemnic". To nie jest Scorsese w wersji "light". Martin zrobił film adresowany do dzieci, który z powodzeniem może obejrzeć widz w każdym wieku. Niczego nie upraszczał i nie starał się uczynić go bardziej lekkostrawnym dla najmłodszych.

"On onieśmielał mnie najmniej"

Mortimer, córka wybitnego brytyjskiego prawnika i pisarza Johna Mortimera (autora zbioru opowiadań "Rumpole z Old Bailey", które posłużyły za kanwę telewizyjnego serialu kręconego w latach 1978 - 1992), jest zagorzałą wielbicielką Martina Scorsese.

- Ze wszystkich geniuszy, których spotkałam - mówi - on onieśmielał mnie najmniej. To, co dzieje się wokół niego, bardzo go interesuje. Uwielbia mówić, i mówi rzeczywiście dużo. Podczas rozmowy z nim nigdy nie zapada ta krępująca cisza, która często pojawia się podczas konwersacji z wybitnymi umysłami.

- Poprzez filmy Scorsese nawiązuje kontakt z otaczającym go światem - ciągnie. - Wiem, że jako mały chłopiec chorował na astmę. Pewnego dnia jego ojciec zabrał go do kina w środku nocy. Zachwyt, przygody i osobliwości, które odnajduje w kinie, stają się dla niego wybawieniem.

Po zakończeniu współpracy z wielkim reżyserem przy "Wyspie Tajemnic", Mortimer chętnie zaakceptowała małą rólkę w jego najnowszym filmie, by powtórzyć to doświadczenie.

- Moja postać nie występuje w książce, ale ja rozumiem, dlaczego scenarzyści zdecydowali się ją wprowadzić. Służy ona temu, by pokazać bardziej ludzką stronę osobowości nadzorcy, granego przez Sachę Barona Cohena, tak, by nie wydawał się on jednowymiarowym łotrem.

Szczególnie traktowana?

Tą uwagą Mortimer umniejsza swoje zalety w typowy dla siebie sposób: już wtedy, kiedy jako studentka Oksfordu stawiała pierwsze kroki w zawodzie aktora, starała się odwrócić uwagę od swojej osoby.

- W Anglii jestem czasem postrzegana jako szczęściara; uprzywilejowana córka sławnego ojca, której wszystko zostało podane na tacy - wyznaje. - Trudno mi było przekonać samą siebie, że rzeczywistość jest inna. To poczucie winy, charakterystyczne dla osób dobrze sytuowanych, jest trudne do przezwyciężenia.

Aktorka ma do tego poczucie, że w Hollywood też jest traktowana w sposób szczególny.

- Angielski akcent daje ci w Fabryce Snów nieuczciwą przewagę nad innymi - wyjaśnia. - W przypadku brytyjskich aktorów wątpliwości często są interpretowane na naszą korzyść.

Ona sama tak siebie nie traktuje, czego zresztą dowodzi jej wyobrażenie na swój temat: - Czuję się jak brytyjska aktorka z lekko przetłuszczonymi włosami.

Oczywiście, osoby postronne nie zgodzą się z takim poglądem: odkąd rozpoczęła swoją karierę w 1994 r., Mortimer zgromadziła na swoim koncie ponad 50 ról w filmach kinowych i telewizyjnych - od epizodycznych, jak ta w "Notting Hill" (1999), gdzie była dziewczyną, z którą Hugh Grant umówił się na randkę w ciemno, poprzez Katherine w "Straconych zachodach miłości" (2000) w reżyserii Kennetha Branagha, aż po obiekt westchnień Inspektora Clouseau (Steve Martin) w "Różowej Panterze" z 2006 r. i jej nakręconym 3 lata później sequelu.


- Nie zostałam zaszufladkowana - przyznaje z satysfakcją w głosie aktorka. - Dość wcześnie doszłam do wniosku, że jako córka sławnego ojca mogę przetrwać tylko wtedy, kiedy obsadzą mnie w milionie najróżniejszych ról. I tak stałam się "ruchomym celem".

"Zagrałam w wielu złych filmach"

Jej pierwsze lata w zawodzie były jednak niełatwe. - Zagrałam w wielu złych produkcjach telewizyjnych w Anglii i w wielu złych filmach - wspomina Mortimer. - Dla mnie prawdziwy początek mojej kariery to "Piękniej i jeszcze piękniej" z 2001 r.

Niezależny obraz, który wyreżyserowała i do którego napisała scenariusz Nicole Holofcener, zwrócił na Mortimer uwagę filmowego świata i podniósł jej pewność siebie. - Nigdy nie chodziłam do szkoły aktorskiej. (...) Miałam poczucie, że brak mi zdolności.

Rola w "Piękniej i jeszcze piękniej" zmieniła wszystko, głównie dzięki jednej scenie. Postać grana przez Mortimer, początkująca aktorka Elizabeth, kocha się ze słynnym gwiazdorem (w tej roli Dermot Mulroney), po czym staje przed nim naga i prosi go, by szczerze wyliczył plusy i minusy jej ciała.

- Tę kwestię pisałyśmy wspólnie z Nicole, tak, by pasowała do moich warunków fizycznych - zdradza aktorka. - W chwili, w której zaczęłam recytować tekst, zdałam sobie sprawę, że jestem tak samo bezbronna, odważna i głupia zarazem, jak moja bohaterka. Stałam tam i wreszcie czułam, co to znaczy "wczuć się w rolę". Tamto doświadczenie do dziś jest moim paliwem. Zyskałam dzięki niemu wielką pewność siebie.

Od tego czasu Mortimer praktycznie nie schodzi z planu filmowego, często biorąc udział w prestiżowych projektach. We "Wszystko gra" (2005) Woody Allen obsadził ją w roli bogatej dziewczyny zakochującej się w mężczyźnie aspirującym do wyższych sfer (Jonathan Rhys Meyers). W "Miłości Larsa" (2007) partnerowała Ryanaowi Goslingowi. Również w 2007 r. pojawiła się w serialu "Rockefeller Plaza 30" jako Phoebe, z którą Jack Donaghy, czyli Alec Baldwin, wdaje się w romans - w tę ostatnią rolę, jak sama mówi, z radością wcieliłaby się ponownie.

"Mój grafik będzie dość napięty"

Obecnie aktorka przygotowuje się do zdjęć do nowego serialu HBO, który nie posiada jeszcze tytułu, a którego akcja rozgrywa się w środowisku mediów.

- Jeff Daniels gra kłótliwego, ale rewelacyjnego prezentera wiadomości, a ja jestem producentką - opowiada. - Mój grafik będzie dość napięty. Jako aktorka filmowa, nie miałam pojęcia, jak będzie wyglądała moja praca na planie. Na aktorów filmowych chucha cała ekipa, do tego stopnia, że na koniec każdego tygodnia zdjęciowego dostajemy kieszonkowe w kopercie. Wszędzie jesteśmy dowożeni; ludzie z produkcji budzą nas nawet telefonicznie! Jesteśmy traktowani jak niesamodzielne dzieci, którym nie można zaufać, jeśli chodzi o kwestie wymagające samodzielności.

- Chociaż muszę przyznać, że ja sama jestem takim dzieckiem - wzdycha. - Dlatego takie podejście bardzo mi odpowiada. Serial zmusza mnie do bycia bardziej dorosłą. Mam na głowie więcej, niż kiedykolwiek. Ale za to mogę zabierać na plan dzieci.

Zobacz zwiastun filmu "3D Hugo i jego wynalazek":


Zdjęcia do wymyślonego przez Aarona Sorkina serialu będą kręcone w Nowym Jorku, dzięki czemu Mortimer będzie mogła spędzać każdą noc w swoim domu w Brooklynie, który dzieli ze swoim mężem, aktorem Alessandro Nivolą, i ich dziećmi. - Alessandro nie będzie musiał brać urlopu w pracy. Zawsze też będziemy mogli liczyć na pomoc naszej dalszej rodziny - cieszy się aktorka, która poznała swojego męża na planie "Straconych zachodów miłości". Po trzech latach znajomości para zdecydowała się na ślub. Od tego czasu starają się umiejętnie łączyć swoje aktorskie kariery z wychowywaniem dwójki dzieci - generalnie z powodzeniem, mówi Mortimer.

- Dotychczas nie zdarzyło się, żeby jedno z nas musiało odrzucić jakąś propozycję ze względu na zawodowe zobowiązania drugiego. Najtrudniej było wtedy, kiedy kręciłam "Transsiberian" na Litwie, a mąż "Oko" w Albuquerque. W obu przypadkach zdjęcia trwały długo i nie mogliśmy przebywać ze sobą tyle, ile byśmy chcieli.

W tamtym czasie aktorska para wychowywała tylko jedno dziecko - ośmioletniego dziś synka Sama. Ich młodsza pociecha, córka Mary Rose, w styczniu skończy dwa lata.

- Jako że pochodzę z Anglii i tam też mieszka połowa mojej rodziny, dzieciaki są przyzwyczajone do podróżowania - mówi Mortimer. - Jestem blisko z krewnymi męża, podobnie jak on z moimi. Zawsze trzymamy się razem.

- Obowiązkami dzielimy się po równo - podkreśla. - Staramy się pomagać sobie wzajemnie we wszystkich aspektach życia, tak, byśmy mogli realizować się zawodowo i jednocześnie być rodzicami.

- Radzę sobie o tyle, o ile - śmieje się Emily Mortimer. - Na tyle, że utrzymuję się na powierzchni wody.

Nancy Mills

"The New York Times"

Tłum. Katarzyna Kasińska

The New York Times
Dowiedz się więcej na temat: Wyspa tajemnic | Notting Hill | aktorka | Emily Mortimer
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy