Emil Karewicz: Z powodu Brunnera nigdy nie spotkał mnie żaden afront
Emil Karewicz to aktor znany z ról w takich produkcjach, jak "Kanał", "Baza ludzi umarłych", "Hubal", "Krzyżacy" czy "Jak rozpętałem drugą wojnę światową". Choć ma w dorobku wybitne kreacje filmowe i teatralne, w pamięci wielu widzów pozostaje Brunnerem z serialu "Stawka większa niż życie".
Słynny polski krytyk filmowy Zygmunt Kałużyński nazywał Emila Karewicza "czarnym charakterem polskiego filmu". W ustach legendy dziennikarstwa był to komplement. Stuprocentowo zasłużony, bowiem mało kto potrafił "wycisnąć" aż tyle z drugoplanowej czy epizodycznej roli złego typa, jak Emil Karewicz.
Dowodem na to jest choćby majstersztyk, jaki aktor zaprezentował w niewielkiej roli gestapowca przesłuchującego Franka Dolasa w filmie "Jak rozpętałem II wojnę światową". Do dziś fani tego komediowego superhitu czekają na tę scenę podczas kolejnej telewizyjnej powtórki, a znajomość jej na wyrywki, nie przeszkadza im wybuchać śmiechem...
Jako dziecko Emil Karewicz był zafascynowany cyrkiem. W swojej książce "Trzy po trzy" wspomina, że największe wrażenie robili na nim nie siłacze czy poskramiacze lwów, tylko klauni. Podziwiał ich wybryki, potknięcia na byle czym i upadki, a potem starał się powtórzyć to wszystko w domu. Dlaczego? Aby rozbawić mamę i tatę. W czasach, gdy żyło się skromnie i nie było łatwo o pracę, rodzice przyszłego aktora nie mieli zbyt wielu powodów do radości. Tym cenniejsze były więc chwile, gdy choć lekki uśmiech zagościł na ich twarzy. Mama marzyła, że syn zostanie księdzem. Aktor nieraz żartobliwie podkreślał, że raczej dobrze się stało, iż do tego nie doszło, ponieważ... jako ministrant czuł zbyt duży pociąg do mszalnego wina.
O aktorskiej karierze jako dziecko nie myślał, za to uwielbiał przesiadywać w wileńskich kinach, w szczególności na hollywoodzkich westernach z bohaterskim Tomem Miksem. Po seansach, razem z kolegami odgrywał sceny, które zrobiły na nim największe wrażenie. Co więcej, dzięki tej pasji, zarabiał kieszonkowe. Natura obdarzyła go bowiem plastycznym talentem. Makiety kowbojów i Indian, które z zapamiętaniem tworzył, kupowali za drobne sumy jego koledzy. Dzięki temu on miał pieniądze na... następne bilety do kina.
Pierwsze kroki na teatralnych deskach Emil Karewicz postawił w 1940 roku, choć jak wspomina, nie było to nic wielkiego - inscenizacje wierszy czy ludowych podań. To wtedy zagrał Małpę w "Kwartecie" Kryłowa. Podkreślał, że najważniejszy był dla niego fakt, iż zebrana publiczność m.in. dzięki niemu zapominała choć na chwilę o smutkach i dramatach okupacji.
W swoim filmowym dorobku Emil Karewicz wkładał mundur bardzo często, czy to w "Kanale" Wajdy, "Hubalu" Poręby lub choćby serialu "Stawka większa niż życie". Wspomina, że mundur lubił od dziecka. Był to jeden z powodów, dla którego został harcerzem. Prawdziwy wojskowy mundur włożył latem 1944 roku. Z 2. Armią Wojska Polskiego przeszedł bojowy szlak do Berlina, choć nigdy nie przepadał za musztrą i jego zdaniem nadmierną, choć konieczną w wojsku dyscypliną.
Paradoksalne, że w swojej karierze, podczas której zagrał w setce filmów, a w wielu z nich był polskim żołnierzem, w pamięci widzów pozostanie w mundurze wroga... Mowa o niezapomnianej kreacji Hermanna Brunnera ze "Stawki większej niż życie", która stała się zawodową wizytówką, a zdaniem niektórych przekleństwem aktora. Dziś mało kto pamięta, że początkowo miał to być jednorazowy występ w Teatrze TV.
Stanisław Mikulski, partnerujący Emilowi Karewiczowi zarówno w spektaklach, jak i serialu o Klossie, tak mówił: - Emil wystąpił tylko w pięciu odcinkach serialu, a publiczność zapamiętała go tak, jakby zagrał we wszystkich osiemnastu. On zrobił z Brunnera majstersztyk. Nie każdy by potrafił znaleźć do tej roli klucz. Jego postać jest straszna i groteskowa zarazem. Rzeczywiście. Cyniczny gestapowiec w wykonaniu Emila Karewicza jest do dziś uważany za jedną z najbardziej wyrazistych postaci w historii polskich produkcji telewizyjnych.
Szkoda tylko, że aktor mający w dorobku genialne role teatralne w sztukach Szekspira, Goethego, Czechowa, Fredry i Mrożka, oraz filmowe u Wajdy i Kawalerowicza, w pamięci wielu widzów pozostanie Brunnerem ze "Stawki...". Emil Karewicz jednak nie cierpiał z tego powodu i mówił: - Sam gestapowiec na pewno nie zyskał sympatii widzów, ale mnie, aktora grającego go, widzowie polubili i chwała im za to. Dlaczego tak się stało, nie wiem. (...) Z powodu Brunnera nigdy nie spotkał mnie żaden afront. Przeciwnie, publiczność przyjmowała mnie entuzjastycznie.
Z powodów zdrowotnych Emil Karewicz nie pojawia się już na scenie i ekranie. Niebawem, bo już 13 marca, aktor będzie obchodził 94. urodziny.
Adam Piosik