Reklama

Elżbieta Czyżewska i Janusz Głowacki: Skrywany romans

Słynna aktorka i równie znany znakomity pisarz i scenarzysta. Oboje utalentowani i obdarzeni aż ponad miarę urokiem osobistym. Elżbieta Czyżewska i Janusz Głowacki znali się „od zawsze”. Łączyło ich życie zawodowe i wspólni przyjaciele, ale mało kto wiedział, że ich relacja była czymś znacznie więcej niż zwykłą koleżeńską znajomością. Gorący romans, który przeżyli, ukrywali aż do śmierci.

Słynna aktorka i równie znany znakomity pisarz i scenarzysta. Oboje utalentowani i obdarzeni aż ponad miarę urokiem osobistym. Elżbieta Czyżewska i Janusz Głowacki znali się „od zawsze”. Łączyło ich życie zawodowe i wspólni przyjaciele, ale mało kto wiedział, że ich relacja była czymś znacznie więcej niż zwykłą koleżeńską znajomością. Gorący romans, który przeżyli, ukrywali aż do śmierci.
Elżbieta Czyżewska i Janusz Głowacki byli kochankami przez kilka tygodni /Janusz Sobolewski / Aleksander Jałosiński /Agencja FORUM

Namiętność wybuchła, gdy mieli po 30 lat - na przełomie 1968 i 1969 r. Elżbieta była wówczas żoną amerykańskiego dziennikarza Davida Halberstama i od kilku miesięcy nie mieszkała już w Polsce. Opluwana przez ojczystą prasę, wyjechała za mężem do USA, gdy władze PRL wydaliły go z kraju. Uwielbiana przez publiczność aktorka (zdążyła wystąpić już  w 26 polskich filmach!) nad Wisłę zawitała na krótko, na kilka miesięcy,  by zagrać w filmie Andrzeja Wajdy "Wszystko na sprzedaż". Wyglądała wystrzałowo, pachniała wielkim światem.

"Elżbieta przeszła jak huragan przez Warszawę, rozwalając małżeństwa i związki, w tym także mój. Bez wysiłku... - wspominał Janusz Głowacki. - Brała sobie, kogo chciała, a ja, między innymi, jej pasowałem. Czy to była zabawa, czy trochę strach, bo już zaczynała podejrzewać, że wyjechała bez sensu, a w Nowym Jorku miała być głównie bogatą żoną znanego dziennikarza? Zemsta na nim za to, że go pokochała, czy trochę jednak sentymentalizm?" - zastanawiał się dalej.

Te wyznania znalazły się w książce "Bezsenność w czasie karnawału", która została opublikowana kilkanaście miesięcy po jego odejściu w 2017 r. Po przylocie z USA aktorka zamieszkała w hotelu Europejskim i tam właśnie ją odwiedzał Głowacki. Widywali się też na planie filmu. Sytuacja była trudna: na Czyżewską czekał za oceanem mąż, Głowacki także nie był wolny. Dzielił życie z sześć lat od siebie starszą Bożeną Wahl, absolwentką warszawskiej Akademii Sztuk Pięknych. Jej talent i uroda budziły w stolicy powszechny zachwyt, podziwiano też jej niezwykłą osobowość. "To była pierwsza kobieta, z którą mieszkałem i pierwsza, która mnie namawiała, żebym pisał" - wspominał scenarzysta.

Reklama

I Czyżewska, i Głowacki doskonale wiedzieli, że ich związek nie ma przyszłości - to tylko moment wyrwany z życia, gdy dali się ponieść namiętności. Epizod niczym rodem z filmu. W Polsce panowała duszna atmosfera, marcowe wydarzenia odcisnęły na wszystkim swe ponure piętno. Aktorka była pod stałą obserwacją służb, za kochankami jeździła więc milicyjna warszawa. "Wszystko było nierzeczywiste, wymieszane i unieważnione alkoholem. Jej wzywanie do Pałacu Mostowskich i nocne miłosne telefony od męża z Nowego Jorku, którego Elka, nie przerywając pieszczot, zapewniała o miłości i tęsknocie" - opisywał Głowacki.

Wiedział, że miała także innych adoratorów, wielu panów zabiegało o jej względy. Zapamiętał lekarza, któremu obiecała kupić klinikę na Manhattanie. "Dyżurował w barku na dole. A kiedy długo od Elżbiety nie wychodziłem, popędził na Kaniowską, gdzie mieszkałem z Bożeną Wahl i zakapował. Jak wróciłem na Żoliborz, przed drzwiami stała, jak w filmach, walizka ze spakowanymi rzeczami, więc wróciłem do Europejskiego".

Z Elą wiele ich łączyło, znali się jeszcze ze studiów. W 1956 r. oboje dostali się do warszawskiej szkoły teatralnej. Jak ją zapamiętał? "Ela była blada, przestraszona, króciutko ostrzyżona, biedniutka, w granatowym fartuszku. Przyjechała z domu dziecka w Konstancinie" - opisywał. On był wysoki, przystojny, inteligentny, ale smykałki do aktorstwa nie miał. Złośliwi mówili, że dostał się tylko dlatego, że był siostrzeńcem Kazimierza Rudzkiego. Wyrzucono go już po pierwszym roku. Zanim to nastąpiło, zaprzyjaźnili się.

Krzysztof Kowalewski, który z nimi studiował, uważa, że Janusz był Elką "więcej jak oczarowany" i że to przez nią nie mógł skupić się na nauce. Wspominał też, że początkowo była dość nieśmiała. Kiedy na imprezach zaczynały się tańce, przytulanki, szybko znikała. Robiła wrażenie zahukanej, wstydziła się biedy i matki, która była krawcową i często zaglądała do kieliszka. Janusz czasami odprowadzał ją na ulicę Tamka, gdzie mieszkała.

Mieli podobne poczucie humoru, lubili żartować, doskonale się rozumieli. Ona szybko nadrabiała braki w edukacji, pochłaniała mnóstwo książek, była ambitna, okazała się inteligentną i dowcipną dziewczyną. Walczyła o lepsze oceny, była najlepsza na roku. Kiedy obok języka rosyjskiego na uczelni wprowadzono naukę angielskiego i francuskiego do wyboru, chodziła na oba lektoraty. Chciała się uczyć.

Mimo wzajemnej sympatii nie zostali wówczas parą. Wokół Elki kręciło się wielu mężczyzn, potrafiła owinąć ich sobie wokół palca. Związała się z młodym reżyserem Jerzym Skolimowskim. Zaraz po ukończeniu szkoły dostała etat w Teatrze Dramatycznym, podbiła też kinową publiczność.

W ciągu pięciu lat zagrała w 20 filmach, m.in. "Gdzie jest generał?","Rysopis", "Niekochana" "Małżeństwo z rozsądku", "Przerwany lot". "Naród ją pokochał za biust, nogi, śmieszny uśmiech i za to, że się nie wywyższała, nie była żadną tam panią, nie udawała hrabiny"  - wspominał Głowacki.


W 1965 r. w jej życie wkroczył korespondent "New York Timesa" David Halberstam. Poznali się w teatrze, gdzie w dramacie Arthura Millera Czyżewska zagrała postać Maggie, wzorowaną na Marilyn Monroe. Halberstam zachwycił się Elą, a ona nim. Przystojny, wysoki (198 cm!), jeździł czarnym mercedesem i mieszkał w hotelu Zgoda na rogu Kruczej i Chmielnej. Błyskawicznie podbił jej serce. Oświadczył się i został przyjęty.

Ślub odbył się 13 czerwca 1965 r. Czyżewska i Głowacki romansowali zaledwie przez kilka tygodni. Po skończeniu pracy w filmie aktorka odleciała do Nowego Jorku, do męża. Pisarz razem z Jurkiem Karaszkiewiczem odwiózł ją na lotnisko. Odlot się opóźnił, bo służby długo robiły p. Elżbiecie upokarzającą rewizję osobistą. "Byłem pewien, że jej więcej nie zobaczę" - wspominał tę chwilę Głowacki.

Życie dopisało jednak do tej historii ciąg dalszy. Po latach oboje spotkali się w Nowym Jorku. Stan wojenny zastał p. Janusza w Londynie, pisarz postanowił więc zostać na emigracji, a w 1982 r. poleciał za ocean. Rok później dotarła do niego żona, Ewa Zadrzyńska, z ich 3-letnią córką Zuzanną. Przez jakiś czas byli z Elą sąsiadami, mieszkali blisko siebie na 7. ulicy.

Głowacki odniósł w Stanach sukces sztuką "Polowanie na karaluchy". Jej premiera odbyła się  w Woodstock, Ela zagrała główną rolę, ale gdy wystawiano dramat w Nowym Jorku, producent zdecydował, że zaangażuje znaną aktorkę, Dianne Wiest.

Czyżewska długo miała o to do Głowackiego żal. Po jakimś czasie jednak emocje opadły. Spotykali się towarzysko na przyjęciach i Wigiliach organizowanych przez Polonusów. Pisarz ogromnie przeżył jej śmierć w 2010 r. Dorzucił się, gdy Daniel Olbrychski zbierał pieniądze na nagrobek. Elżbieta Czyżewska zmarła w USA, ale została pochowana w Warszawie, na Powązkach. Na płycie widnieje cytat z filmu "Wszystko na sprzedaż": "Niech mnie wszyscy kochają". Janusz Głowacki odszedł w 2017 r.

AB

Życie na Gorąco Retro
Dowiedz się więcej na temat: Janusz Głowacki | Elżbieta Czyżewska
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy