"Dzika namiętność": Niebezpieczne związki
W listopadzie 1986 roku na ekrany kin wszedł film, z którego widzowie często wychodzili z poczuciem zmieszania. Udali się na produkcję reklamowaną jako szalona komedia romantyczna, a tymczasem końcówka okazała się brutalnym i szarpiącym nerwy dreszczowcem. Nie wszyscy byli przygotowani na woltę, jakiej dopuścił się reżyser Jonathan Demme, nieświadomie przygotowujący się do realizacji "Milczenia owiec", które za kilka lat przyniesie mu jedynego w karierze Oscara. 7 listopada 2021 roku przypada 35. rocznica premiery jego "Dzikiej namiętności".
Film Jonathana Demme'a łączył w sobie kino drogi, komedię romantyczną, a w końcowym akcie przechodził w pełnoprawny thriller. Głównym bohaterem "Dzikiej namiętności" był trzydziestoletni yuppie Charles (Jeff Daniels), który wychodzi z restauracji bez zapłacenia rachunku. Zatrzymuje go Lulu (Melanie Griffith), którą ten bierze za kelnerkę. Mężczyzna zaczyna się pokracznie tłumaczyć, ale dziewczyna, zamiast zmusić go do zapłaty, proponuje podwózkę do pracy. Charles wsiada z nią do auta i zamiast na Wall Street trafia na przygodę wypełnioną beztroską i seksem. Sprawy przybierają dramatyczny obrót, gdy na ich drodze pojawia się Ray (Ray Liotta), były mąż Lulu, który niedawno wyszedł z więzienia.
Za pomysłem na film stał E. Max Frye, urodzony w 1956 roku młodzieniec, który na początku lat osiemdziesiątych XX wieku przeprowadził się wraz ze swoją dziewczyną do East Village w Nowym Jorku. Chciał zostać malarzem i przez pewien czas obracał się w kręgach, z których wywodzili się najpopularniejsi twórcy street artu, między innymi Keith Haring i Jean-Michel Basquiat. Przełomem był dla niego rozpad związku. "Zamiast się powiesić albo skoczyć z mostu, poszedłem do szkoły filmowej i napisałem mój pierwszy scenariusz" - wspominał później.
Tekst Frye'a trafił w ręce Jonathana Demme'a, uznanego reżysera telewizyjnego, mającego także sukcesy w kinie fabularnym. Jego ostatni film, "Szybka zmiana" z Goldie Hawn, został mu odebrany i przemontowany przez producentów. Tym razem zamierzał on nakręcić dzieło od początku do końca wierne swej wizji. Demme czuwał nad każdym, nawet najmniejszym elementem "Dzikiej namiętności". To on optował także za pomysłem, by w epizodycznych i nieznaczących rolach sprzedawcy samochodów i policjanta obsadzić uznanych reżyserów Johna Watersa i Johna Saylesa.
Zanim rozpoczęły się zdjęcia, należało znaleźć finansowanie. Demme udał się w pierwszej kolejności do wytwórni Orion Pictures. Chociaż oszacowany budżet był niski, reżyser bał się, że spotka się z odmową - dlatego jednocześnie szukał innych możliwości pozyskania funduszy. Jak się okazało, niepotrzebnie. Po niecałym tygodniu Orion zgodził się wyłożyć pieniądze na "Dziką namiętność". Demme nie zamierzał budować dekoracji na potrzeby produkcji. Większość zdjęć realizował w prawdziwych lokacjach - przydrożnych motelach i restauracjach. Reżyser nie widział także potrzeby, by oszczędzać na ścieżce dźwiękowej. W całym filmie znalazło się aż 49 piosenek, a każda z nich stanowiła integralną część kolejnych scen. Ku rozczarowaniu fanów, oficjalna płyta z muzyką z produkcji zawierała jedynie dziesięć utworów.
Do głównych ról zaangażowano Jeffa Danielsa i Melanie Griffith - młodych, ale uznanych już aktorów. Największą gwiazdą "Dzikiej namiętności" okazał się jednak Ray Liotta. Dla trzydziestojednoletniego wówczas aktora był to drugi występ w filmie fabularnym i pierwszy w tak znaczącej roli. Liotta od 1978 do 1981 roku występował w telenoweli "Inny świat". Opuścił ją, by spróbować szczęścia w kinie. Początkowo nie miał powodzenia - chodził na kolejne przesłuchania, jednak prawie nigdy nie otrzymywał angażu. Udało mu się tylko pojawić w małej roli w obsypanej Złotymi Malinami "Kobiecie samotnej" Petera Sasdy.
Przy "Dzikiej namiętności" postanowił skorzystać z pomocy obsadzonej już w filmie Melanie Griffith, którą znał od jakiegoś czasu. Ta umówiła go na spotkanie z reżyserem w sprawie roli Raya Sinclaira, psychopatycznego byłego męża Lulu. Demme był pod dużym wrażeniem młodego aktora. "Gdy Ray usiadł i zaczął czytać linijki swoich dialogów, bałem się go. Pomyślałem, że skoro mnie przestraszył tylko samym siedzeniem, publiczność będzie nim przerażona" - wspominał. Zaraz po spotkaniu Liotta dostał angaż. Pojawiający się w epizodzie John Waters stwierdził po premierze filmu, że pojawienie się postaci Sinclaira zmienia ton filmu w sposób, jaki udało się wcześniej osiągnąć tylko w "Psychozie".
"Dzika namiętność" spotkała się z przychylnością krytyków. "Demme jest mistrzem wynajdywania dziwactw w codzienności" - pisał Roger Ebert. Z kolei Pauline Kael chwaliła reżysera za pogodzenie różnych, wydawałoby się sprzecznych tonacji, a jego film nazwała "kinem rozrywkowym mającym swą jasną i mroczną stronę". Wytwórnia Orion rozpoczęła kampanię oscarową, ale film został całkowicie zignorowany przez Akademię Filmową. Trójka głównych aktorów miała szanse na Złote Globy, jednak ostatecznie żadne z nich nie wygrało w swojej kategorii.
"Dzika namiętność" została później nieco zapomniana z racji ogromnego sukcesu "Milczenia owiec", które Demme nakręcił pięć lat później. Po śmierci reżysera w 2017 roku wielu krytyków przypomniało jednak o jego filmie z 1986 roku, nazywając go jego pierwszym arcydziełem.