"Dzień świra", czyli dzień każdego z nas
"To mój najbardziej zakręcony projekt - tak, jak zakręcony jest jego bohater. Mimo to, a może właśnie dlatego - ufam, że niejeden z widzów będzie się z nim identyfikował" - powiedział o "Dniu świra" Marek Koterski. W czwartek, 7 czerwca, mija 10 lat od premiery tego głośnego i wielokrotnie nagradzanego filmu.
"To film o mnie" - pomyślał lub powiedział głośno prawie każdy, kto oglądał "Dzień świra", gorzką komedię o Adasiu Miauczyńskim, człowieku, dla którego prawdziwym piekłem jest najbliższe pięć minut życia.
- W związku z filmem "Dzień świra" odbieram wiele sygnałów, często dla mnie niepojętych. Potrafią do mnie podejść przedstawiciele trzech pokoleń - wnuczek, syn i dziadek i powiedzieć, że oglądali ten film już siedemnaście razy i że to film o każdym z nich z osobna - powiedział Marek Koterski w 2007 roku w rozmowie z INTERIA.PL, przy okazji odebrania Złotej Kaczki za najlepszy żart w "Dniu świra".
Na czym zatem polega ten fenomen, że już od 10 lat film nie traci na aktualności?
"Robię filmy dla takich, którzy jak powiedział mi Grzesiu Ciechowski, kiedy ostatni raz się widzieliśmy - kumają czaczę. Robię dla młodych widzów, ale nie dlatego że są młodzi, ale dlatego, że najczęściej u nich mamy do czynienia z idealizmem (często pod maską cynizmu). I dla tych wszystkich, którzy ten idealizm przenieśli w wiek dojrzały, bo jest takich wielu, którzy go ochronili, nie stracili pamięci co ich bolało najbardziej w młodości. Kiedy to wszystko pamiętają, to znaczy, że jest OK, że z nimi się też dogadam" - wyznał Koterski.
Adaś Miauczyński, lat 44, to sfrustrowany inteligent - nauczyciel - polonista, rozwiedziony, kochający dorastającego syna. "Nasz bohater przeżywa i cierpi za kraj, za miliony, a zabija go chwila obecna, nieznośna powtarzalność codziennych czynności i nienawistny mu kontakt z pojedynczym bliźnim. W sferze uczuć patriotycznych jest wielki, w sferze uczuć i zachowań codziennych jest małym agresywnym gnojem" - pisał o Miauczyńskim reżyser.
"Adaś Miauczyński uczy syna angielskiego" - Złota Kaczka za najlepszy żart w filmie:
Marek Koterski przed laty napisał tekst teatralny "Nienawidzę". "Któryś z kolegów mówił mi, że jest w nim esencji na pięć filmów" - wspomina. Niektóre rzeczy autor wykorzystał w swych filmach "Ajlawiu" czy "Nic śmiesznego". Ale zostały zapiski, których nie można było do niczego "przyczepić".
"Uzmysłowiłem sobie, że mogę zrobić z tego film, który będzie zupełnym aktem wolności twórczej. Nie liczyć się z fabułą, ani z dotychczasowymi, nawet własnymi, wzorami, zrobić taką jazdę o najintymniejszych, najboleśniejszych i sprawach najprzyziemniejszych. O takich, które są dla mnie największą udręką" - wspomina Koterski.
Potem odbyło się spotkanie z młodymi dramaturgami, na którym reżyser usłyszał fragment z "Małych listów" Mrożka: "Najtrudniej jest przeżyć następne pięć minut. Życie to jest następne pięć minut. Najczęściej trzeba coś przełożyć z miejsca na miejsce, a potem z powrotem na to samo miejsce. Wstać, usiąść, pójść, zareagować. A jednak nie ma innego życia jak tylko następne pięć minut. Reszta to wyobraźnia".
"Od tego momentu wiedziałem o czym będzie ten film. Amerykańscy scenarzyści uczą, że bez względu na artystyczność filmu, musi dać się tak długo streszczać, aż uda się go opisać jednym zdaniem. 'Dzień świra' jest filmem o bólu istnienia najbliższych 5 minut" - opowiada.
Zobacz fragment filmu o polskiej scenie politycznej:
Marek Koterski wspomina, że nie chciał w filmie żadnych gwiazd. "Gwiazdy są rozleniwione, w głowach im się poprzewracało, nie chce im się grać. (...) Aktor musi wytwarzać, ja to nazywam, pole magnetyczne. Dla mnie nie jest najistotniejsze czy aktor jest dobry czy zły, tylko czy się na niego patrzy czy nie" - mówi.
Dość szybko Koterski uzmysłowił sobie, że jego bohaterem powinien być Marek Kondrat, który zagrał już Adama Miauczyńskiego w filmie z 1984 roku "Dom wariatów". "Ten film traktuję jak zamknięcie klamry i znowu on [Kondrat - red.]. Zaczęło mi to pasować. Uprzedziłem go jednak, że zamierzam zrobić zdjęcia próbne. A on na to, że może wziąć udział w zdjęciach próbnych i tak wszystkich wykosi. (...). W moim odczuciu on zrobił światową kreację. Absolutnie może stawać w szranki z Robertem De Niro czy Russellem Crowem" - wspomina twórca.
"Ja tę postać znam i czuję, ja tę postać noszę w sobie, od kiedy ona trafiła do mojego organizmu, do mojej wyobraźni, moich lędźwi, krwioobiegu, ja nią żyję; to jest ktoś drugi, kto towarzyszy mi nieustannie w moim życiu od ponad 20 lat" - mówił z kolei Kondrat przy okazji premiery "Dnia świra" w 2002 roku.
W postać Miauczyńskiego wcielał się trzykrotnie, ostatni raz we "Wszyscy jesteśmy Chrystusami" (2006). "Czuję się jak ksiądz, który odbiera spowiedź i ma ją jeszcze opowiedzieć innym ludziom" - opowiadał o "absolutnie intymnym zdarzeniu", jakim była dla niego przygoda z Adamem Miauczyńskim w "Dniu świra".
Zobacz fragment filmu "Dzień świra" - polonista odbiera wypłatę:
"Z samotności wynika nawyk mówienia w myślach, z rytuału - zasada, że Adaś równocześnie robi, to co myśli, a myśli - co robi. Prowadzi monolog wewnętrzny, zapuszczając się w najistotniejszych i najboleśniejszych sprawach w mowę rytmiczną, czy wręcz monologi trzynastozgłoskowcem, na wzór romantycznych, uwspółcześnione rapowo" - tak Koterski tłumaczy oryginalny język filmu "Dzień świra".
Pomimo takiego języka, a może właśnie dzięki niemu, twórcy udało się przemycić do potocznej polszczyzny wiele bon motów, często balansujących na granicy wulgarności. Kwestię z "Dnia świra": "Musisz przyznać, że jak tatuś zrobi dzióbek, to nie ma ch*** we wsi" znają nie tylko miłośnicy filmów Koterskiego.
Oto pięć najlepszych tekstów Adasia Miauczyńskiego w filmie "Dzień świra":
1/ Musisz przyznać, że jak tatuś zrobi dzióbek, to nie ma ch*** we wsi!
2/ Jestem skrajnie wyczerpany, a przecież jest rano... Czy panowie muszą tak napier***** od bladego świtu?!
3/ To be, kur**! or not to be!
4/ Żeby miał AIDS-a i raka, oto modlitwa Polaka!
5/ Moja jest tylko racja, i to święta racja. Bo nawet jak jest twoja, to moja jest mojsza niż twojsza.
Jak tatuś zrobi dzióbek... Słynny fragment "Dnia świra":
Zdjęcia do filmu powstawały w różnych miejscach. Sceny nad morzem kręcono w Dębkach. Sceny w pociągu - w wynajętym pociągu na trasie Warszawa-Białystok. Mieszkania, gabinety lekarskie - to była hala zdjęciowa, a plenery warszawskie. Bloki ursynowskie kręcone były z 20-metrowego, największego statywu powietrznego, jaki jest w Polsce osiągalny.
Film otrzymał wiele nagród, m.in. Wielką Nagrodę Jury "Złote Lwy" na festiwalu w Gdyni (2002), Polską Nagrodę Filmową Orzeł (2003) w kategoriach: najlepszy film, scenariusz, reżyseria, kostiumy i muzyka oraz najlepsza główna rola męska. Odtwórca głównej roli Marek Kondrat otrzymał za swą kreację m,in. nagrodę za najlepszą pierwszoplanową rolę męską na festiwalu w Gdyni oraz Polską Nagrodę Filmową Orzeł w kategorii najlepsza główna rola męska (2003).
Koterski przyznaje, że jego ambicją jest kręcić filmy które są zarówno "istotne, jak i oglądalne". Kasa i klasa - jak postuluje sam reżyser - nie muszą się wykluczać. Artysta od lat bojkotuje mechanizmy obowiązujące w świecie show-biznesu. Nie udziela wywiadów i świadomie rezygnuje z akcji promowania swych filmów. A mimo to Polacy wciąż chcą jego filmy oglądać.
Zobacz zwiastun filmu "Dzień świra":
Ciekawi Cię, co w najbliższym czasie trafi na ekrany - zobacz nasze zapowiedzi kinowe!
Chcesz obejrzeć film? Nie możesz zdecydować, który wybrać? Pomożemy - poczytaj nasze recenzje!