"Dzień Niepodległości: Odrodzenie": Kolejna wojna z kosmitami
Na ten film czekali wszyscy. "Dzień Niepodległości" odmienił oblicze science-fiction i otworzył dla tego gatunku nowy rozdział. Produkcja opowiadała o tym, jak udało nam się pokonać Obcych, którzy najechali Ziemię. Minęło dwadzieścia lat - zdążyliśmy się przygotować do ewentualnego kolejnego najazdu, ale oni też...
Reżyser Roland Emmerich z radością powrócił do historii, którą stworzył ze współscenarzystą i producentem Deanem Devlinem w 1996 roku. Udało im się połączyć dramat, komedię i kino akcji, a także stworzyć niezapomnianych bohaterów i przemowę prezydencką cytowaną do dziś.
"Dzień Niepodległości" wszedł do kanonu kultury popularnej i nic dziwnego, że wreszcie doczekał się kontynuacji. "Ten film jest dla mnie bardzo ważny i zależało mi na tym, by druga część była równie dobra jak pierwsza" - mówi reżyser i dodaje: "Minęło dwadzieścia lat - wystarczająco dużo, bym spojrzał na tę historię w świeży sposób".
Co powiecie na takie widowisko: statek kosmiczny Obcych, który jest tak ogromny, że ma własną grawitację zaburzającą przyciąganie ziemskie. Gdy nadlatuje nad Singapur, wszystko się unosi i zostaje zniszczone. Wyobraźcie sobie jeszcze Dubaj, który dosłownie spada na Londyn albo ogromny posąg Buddy rozwalający Big Bena i londyński diabelski młyn wpadający do Tamizy po tym, jak spada na niego Burj Khalifa, najwyższy budynek świata z Dubaju. Do tego dochodzi Most Londyński, zniszczony przez spadające z nieba wieże Petronas Twin Towers z Malezji (kosmici celują w zabytki...). No i oczywiście statek kosmiczny wpadający z hukiem do Oceanu Atlantyckiego. W którym miejscu? W cały ocean.
"Dzień Niepodległości: Odrodzenie" przekracza granice wyobraźni, a także wytycza nowe granice gatunku. "Jest naprawdę spektakularny" - mówi Jeff Goldblum, który ponownie wcielił się w naukowca Davida Levinsona: "Nie tylko zachwyca wizualnie, ale i zachowuje lekki i zabawny ton pierwszej części".
Emmerich zauważa, że bohaterowie zdecydowanie są na pierwszym planie: "Widzowie ich pokochali i wiem, że właśnie dla nich czekali na kolejną część". Scenarzysta Nicolas Wright zauważa, że wraz ze swoim partnerem scenopisarskim Jamesem A. Woodsem pragnęli uchwycić szczery humor i klimat pierwszego "Dnia Niepodległości": "To naprawdę wyjątkowy film, w którym mistrzowsko połączono zapierającą dech w piersiach akcję i humor. Bohaterowie nie są papierowi, dlatego chwycili widzów za serca i zapadli im w pamięć".
Akcja filmu rozgrywa się dwadzieścia lat po pierwszej części, ale pokazany świat różni się od naszego. W starciu, które zapisało się na kartach historii jako Wojna 1996 roku, zginęła ponad połowa ludzi. Ci, którzy przetrwali, odbudowali świat. Obcy zostali pokonani, a Ziemia powoli stanęła na nogi. Zaczęła się odbudowa miast, monumentów i znanych miejsc. Krok po kroku przywrócono Ziemi dawną chwałę.
Dawne konflikty i podziały odeszły w niepamięć - wszystkie kraje zawarły sojusze i poświęciły ostatnie dwadzieścia lat na stworzenie technologii obronnej, by ochronić Ziemię przed ewentualną ponowną inwazją. Ludzie oparli się o technologię pozostawioną przez Obcych i stworzyli program ESD (Earth Space Defense - obrona kosmiczna Ziemi).
Podczas testów pierwszego myśliwca zbudowanego na wzór samolotów Obcych, pułkownik Steven Hiller ginie w niewyjaśnionych okolicznościach. Cały świat opłakuje bohatera, który dzielnie stawił czoło najeźdźcom w 1996 roku - najbardziej jego żona Jasmine i syn Dylan. W kolejnych latach ludzie dopracowują nowe pojazdy i broń - budują między innymi myśliwca H-8 Global Defender, który nie tylko rozwija niezwykłą prędkość, ale jest też wyposażony w silniki anty-grawitacyjne i specjalne pociski. Prezydent Lanford - pierwsza kobieta piastująca to stanowisko w USA - dba o to, by naukowcy kontynuowali badania i pracę nad programem obrony Ziemi. Czy to wystarczy?
W nowym filmie zobaczymy bohaterów, których pokochaliśmy, oglądając pierwszą część, ale i nowe postaci. Reżyser Roland Emmerich przyznaje, że udało mu się skompletować obsadę marzeń: "Wspaniale widzieć na ekranie dwa pokolenia. Ci, którzy brali udział w poprzedniej produkcji, czuli się jak na zjeździe absolwentów". "Wspaniale patrzeć, że aktorzy, z którymi pracowałem dwadzieścia lat temu, są jeszcze lepsi niż wtedy. Pisząc scenariusz, często sobie wyobrażałem, jak będzie wyglądało kręcenie tego filmu. Wyszło naprawdę fantastycznie" - dodaje Dean Devlin.
Do obsady dołączył między innymi Liam Hemsworth - wcielił się w Jake'a Morrisona, pilota-sierotę. Aktor przyznaje, że przyjął rolę głównie dlatego, że "Dzień niepodległości" to jeden z jego ukochanych filmów: "Zagranie w produkcji o walce z Obcymi to spełnienie moich marzeń. Mój bohater to złożona postać - jego rodzice zginęli w trakcie Wojny 1996, dlatego traktuje swoją pracę bardzo poważnie. Jest trochę pyskaty i ma potrzebę ciągłego udowadniania swojej wartości. Miał trudne dzieciństwo i zawsze pod górkę, dlatego często zazdrości tym, którzy mieli łatwiej."
Jake jest nie tylko wygadany, ale i buntowniczy, przez co wpada w tarapaty. Kiedy zostaje oddelegowany do sterowania Moon Tuga, czyli wielkiego wózka widłowego do transportu broni na bazie na Księżycu, czuje, że podcięto mu skrzydła. "Jest pilotem, a nagle każą mu jeździć mu wózkiem widłowym i przewozić towar z punktu A do punktu B. To mało ekscytujące, zwłaszcza dla kogoś takiego jak Jake" - mówi Hemsworth.
W roli profesora Davida Levinsona ponownie zobaczymy Jeffa Goldbluma. To właśnie Levinson opracował sposób na pokonanie obcych, a po wygranej Wojnie 1996 spędził dwadzieścia lat nad opracowywaniem technologii obronnej ESD. "David wie, że kolejna inwazja to kwestia czasu i zdaje sobie sprawę z tego, że zagrożenie będzie o wiele większe niż poprzednio, dlatego ciężko pracuje nad tym, by przygotować się na każdą ewentualność i ochronić Ziemię. Kiedy Obcy uderzają ponownie, rozgrywa się istny horror. Trudna sytuacja umożliwia ludziom spojrzenie na siebie i świat w innym świetle - to ważna i cenna lekcja" - mówi aktor i dodaje: "Mój bohater to złożona postać - romantyczny idealista, który kocha wiedzę i poznawanie świata, a także skromny, pracowity człowiek nauki czujący na sobie odpowiedzialność za innych".
Goldblum zauważa, że choć Obcy mają lepszą i bardziej rozwiniętą technologię, brakuje im czegoś ważnego i działa to na naszą korzyść: "Są rozwiniętym gatunkiem, ale nie szanują piękna naturalnego planety, którą pragną podbić. Widzimy w nich nasze własne wady, co daje nam możliwość zastanowienia się nad sobą i zmienienia się w pewnych kwestiach".
David Levinson niewiele się zmienił, za to jego były szef, czyli eks-prezydent Thomas J. Whitmore, a i owszem. Po Wojnie 1996 zdiagnozowano u niego (jak u wielu innych) specyficzną odmianę zespołu stresu pourazowego - tak zwany zespół poinwazyjny. "Mimo że ludzie zwyciężyli, Whitmore nie może przestać myśleć o tym, że Obcy wrócą i nas pokonają. Ma czarne myśli, nie potrafi normalnie funkcjonować, a jednocześnie jest w oczach całego świata bohaterem. Ma wizje, w których widzi powracających kosmitów, ale nikt mu nie wierzy - nawet córka Patricia i najbliżsi pracownicy" - mówi powtarzający rolę prezydenta Bill Pullman.
Emmerich dodaje: "Whitmore się zagubił. Można powiedzieć, że stracił rozum - myśli tylko i wyłącznie o Obcych, inwazja całkowicie zniszczyła jego życia. Wie, że wrócą i nie wierzy, że uda się ich pokonać ponowie." Jak mówi Devlin: "Spodobało mi się pokazanie tego, ile kosztuje jednostkę bohaterstwo. Whitmore stał się symbolem wygranej walki, ale przypłacił to zdrowiem psychicznym i stracił radość życia". O stanie psychicznym Whitmore'a i jego wizjach wiedzą tylko najbliżsi - między innymi dorosła już córka, Patricia.
"Patricia to twarda sztuka" - mówi Maika Monroe, która się w nią wciela i dodaje: "Jest waleczna, ale ma też wielkie serce. Kocha ojca ponad wszystko i martwi się o niego, a jednocześnie czuje, że może mieć rację co do inwazji. Przyjaźni się z Dylanem, ale kocha Jake'a i pragnie za niego wyjść. Relacje całej trójki komplikuje to, że Dylan prawie zginął z winy Jake'a podczas lotów próbnych. "Patricia i Jake poznali się w szkole lotniczej - zakochała się w typowym niegrzecznym chłopcu. Jednocześnie jej przyjaźń z Dylanem jest nieco dwuznaczna, bo cały świat zakładał, że dzieci bohaterów zostaną parą" - mówi Maika.
Jessie Usher, który wciela się w Dylana, mówi: "Mój bohater poszedł w ślady swojego ojca i został wojskowym. Ma talent lotniczy i świetnie sobie radzi za sterami nowoczesnych myśliwców. Jake jest jego rywalem w pracy, ale i życiu prywatnym". "Dylan, podobnie jak Patricia, jest traktowany wyjątkowo - to syn bohatera, jeden z najsłynniejszych ludzi na świecie. W pewnym sensie żyje w cieniu ojca i pragnie udowodnić, że jest kimś więcej niż tylko synem pułkownika Hillera" - mówi Usher.
W roli prezydent Lanford - pierwszej kobiety na tym stanowisku - zobaczymy Selę Ward, która ma na swoim koncie rolę w "Pojutrze" Emmericha. Jest zupełnie inną głową państwa niż Whitmore - zmotywowaną, asertywną i nie dającą się presji, a przede wszystkim zdeterminowaną, by nie dopuścić do powtórki z historii. "Nie boi się używać swojej władzy, bo wie, że to konieczne" - mówi aktorka i dodaje: "Od wojny minęło dwadzieścia lat i każdy kraj opracował swoje własne techniki obronne, ale narody działają też wspólnie, co wymaga kompromisów. Nie każdy jest skłonny do poświęceń w imię obrony ojczyzny i świata. Lanford uważa, że najwyższy czas, by na pierwszym miejscu postawić ludzi, a nie systemy obronne.
W filmie zobaczymy jeszcze dwie postaci, które podbiły serca widzów w pierwszej części. Judd Hirsch ponownie wystąpił jako Julius, ojciec Davida. Dwadzieścia lat po wojnie jest autorem książki o inwazji obcych i to właśnie jego oczami spojrzymy na kolejną. Mimo upływu lat, Julius pozostaje sobą. "Nic się zmienił - dalej jest uroczym staruszkiem. Ludzie otworzyli bazę na Księżycu i latają myśliwcami zaprojektowanymi przez obcych, a Julius nadal szuka Davida i przy okazji bierze pod swoje skrzydła dwójkę dzieciaków. A może to one biorą pod swoje skrzydła jego?" - mówi aktor.
Wydawało wam się, że Julius jest ekscentryczny? To jak nazwać doktora Brackisha Okuna, który podczas pierwszej inwazji prowadził badania w słynnej Strefie 51? Okun, podobnie jak Whitmore, cierpi na swoisty zespół stresu pourazowego i doznaje wizji, w których widzi kolejną inwazję.
W roli Okuna zobaczymy Brenta Spinera. Aktor przyznaje, że powrót do "Dnia Niepodległości" to dla niego wielka przyjemność: "Miałem nadzieję, że powstanie druga część. Minęło dwadzieścia lat i wreszcie się doczekałem! Zagranie postaci, która postarzała się aż o dwie dekady to spore wyzwanie. Harrison Ford wie, jak to jest. I Sylvester Stallone. I Arnold Schwarzenegger. To naprawdę fantastyczne doświadczenie. Cieszę się, że Okun nadal żyje!". Nie tylko żyje, ale jest jeszcze bardziej... osobliwy. "Już w 1996 był dziwny. Potem wpadł w śpiączkę, która bardzo go zmieniła. Nadal jednak jest geniuszem, który pragnie powstrzymać obcych" - mówi Spiner.