Reklama

"Duże zwierzę": Jerzy Stuhr o tolerancji

We wtorek, 25 sierpnia 2020, mija dokładnie 20 lat od premiery filmu Jerzego Stuhra "Duże zwierzę". Reżyser, którego zobaczyliśmy także w głównej roli, przekonywał, że chciał opowiedzieć o "bolesnym elemencie naszego życia", jakim jest tolerancja.

We wtorek, 25 sierpnia 2020, mija dokładnie 20 lat od premiery filmu Jerzego Stuhra "Duże zwierzę". Reżyser, którego zobaczyliśmy także w głównej roli, przekonywał, że chciał opowiedzieć o "bolesnym elemencie naszego życia", jakim jest tolerancja.
Jerzy Stuhr w filmie "Duże zwierzę" /ddp images /Agencja FORUM

Czwarty film w reżyserskim dorobku Jerzego Stuhra - był już głośny na długo przed premierą. Stało się tak za sprawą scenariusza. Pierwszą jego wersję (na podstawie opowiadania Kazimierza Orłosia pt. "Wielbłąd") napisał bowiem w roku 1973 sam Krzysztof Kieślowski, noszący się wówczas z zamiarem debiutu fabularnego. Niestety, tekst nie spodobał się ówczesnym decydentom i musiał powędrować do szuflady. Odnalazł go w Wiesbaden Janusz Morgenstern.

Takiej okazji nie można było zmarnować. Morgenstern, zarezerwowawszy sobie rolę producenta, zaprosił do współpracy Jerzego Stuhra, jednego z ulubionych aktorów Kieślowskiego. Twórca "Tygodnia z życia mężczyzny" nie tylko wziął na swoje barki reżyserię i opracowanie scenariusza (w pierwotnej wersji były tylko dwie sceny z rozpisanym dialogiem), lecz także zagrał głównego bohatera.

Reklama

"Ekscytuje mnie to, że będę walczył z formą, która nie ma ustalonych wzorów. Ów odnaleziony scenariusz bardziej przypomina nowelę, dlatego został przeze mnie opracowany na nowo. Krzysztof napisał ten tekst w roku 1973. Dlatego musiałem oczyścić go z elementów dziś już prawie nieczytelnych. Należała do nich przede wszystkim opowieści. Tytuł 'Duże zwierzę' pozostał niezmieniony" - Stuhr tłumaczył w rozmowie z miesięcznikiem "KINO".

Reżyser przyznawał, że mimo iż w czasie, gdy powstawał scenariusz do "Dużego zwierzęcia", nie znał jeszcze Kieślowskiego, poczuł silną więź z niezrealizowanym tekstem.

"Sama opowieść ma mieć charakter uniwersalny, ahistoryczny. Osobiście odbieram to wszystko jako niezwykłe zdarzenie, które mnie zadziwia i wzrusza. Krzysztof i jego życie, które w przedziwny sposób splotło się z moim. I zawsze, jak przyjaciel, jest gdzieś obok mnie. Kiedy pisał 'Duże zwierzę' nie znaliśmy się jeszcze. Spotkaliśmy się dwa lata później. W tekście odnalezionego scenariusza jest rola, którą ja dzisiaj mogę i powinienem zagrać: pięćdziesięcioletniego bohatera tego opowiadania, pana Sawickiego" - dodawał Stuhr i przekonywał, że w scenariuszu Kieślowskiego odnalazł ważny przekaz.

"Jest to materiał zawierający myśl i przesłanie dla mnie osobiście ważne. Jest nim bardzo bolesny element naszego życia: tolerancja. Od lat marzyłem o zrobieniu filmu na ten temat. Często w jakichś kabaretowych formach, z którymi miałem do czynienia, zdarzały się skecze lub monologi o tolerancji. Nigdy jednak na scenie czy w filmie nie mogłem się wypowiedzieć w tej sprawie w sposób pełny. To strasznie trudny i niewdzięczny temat! Wydaje mi się, że w scenariuszu Krzysztofa jest potencjał, który pozwoli się z tym problemem zmierzyć. Myślę, że forma żartobliwej poetyckiej metafory umożliwi dialog z widzem. Bez dialogu cała moja praca straciłaby sens. Z końcem tego dialogu - skończyłoby się wszystko" - tłumaczył z rozmowie z magazynem "KINO".

Akcja filmu dzieje się w małej górskiej miejscowości. 50-letni Zygmunt Sawicki (Stuhr) to powszechnie szanowny pracownik tutejszego banku. Razem z żoną Marią (Anna Dymna), z zawodu przedszkolanką, wiodą życie dalekie od wszelkich ekstrawagancji. Ale pewnego dnia Zygmunt pojawia się na ulicy w towarzystwie prowadzonego na sznurku wielbłąda.

Ta sytuacja budzi zrozumiałe zdziwienie wśród mieszkańców miasteczka. Tym bardziej, że nikt, nawet jego tymczasowy właściciel, nie potrafi powiedzieć skąd się wzięło zwierzę. Zygmunt z Marią coraz bardziej przywiązują się do swojego nowego towarzysza, ale sytuacja ta nie podoba się małomiasteczkowej społeczności. W urzędach pojawiają się donosy, że wielbłąd zanieczyszcza miasto, niepotrzebnie zajmuje uwagę dzieci, a być może jest nosicielem jakiejś tajemniczej choroby. Ludzie zaczynają nawet pikietować przed domem Sawickich, którzy czują się coraz bardziej osamotnieni.


Realizacja "Dużego zwierzęcia" stała się dla Stuhra szczególnym doświadczeniem. Film zdobył w 2000 r. Nagrodę Specjalną na MFF w Karlowych Warach i nagrodę publiczności na Lecie Filmowym w Kazimierzu Dolnym oraz Syrenkę Warszawską w kategorii filmu fabularnego w 2001.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Duże zwierzę | Jerzy Stuhr
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy