Dustin Hoffman: Miał zagrać w "Ojcu chrzestnym" i "Liście Schindlera"
Kino zaangażowane społecznie, ekranizacje wielkiej literatury, dramaty i komedie. Dustin Hoffman sprawdza się w każdej roli. Ma dwa Oscary, sześcioro dzieci, mnóstwo przyjaciół i zdrowe podejście do tego, co w życiu ważne. A przy tym kocha być aktorem!
Jako nastolatek marzył o tym, by zostać pianistą jazzowym. Do dzisiaj kocha muzykę, a jego dobrym znajomym jest m.in. Paul McCartney. Zainspirował nawet powstanie jednej z piosenek eks-Beatlesa.
Tajemnicą sukcesu 78-letniego dziś artysty jest pasja, poczucie humoru i pracowitość - ba, wręcz pracoholizm. Jak podkreśla pierwsza żona Hoffmana, Anne Byrne: - Kobiety? Nie! On mnie zdradzał ze scenariuszami, które z niepojętą namiętnością czytał po nocach - mówiła tuż po rozwodzie.
Znaczenie w jego zawodowej ścieżce ma też fascynacja wyzwaniami. - Nie może być łatwo! Aktor musi coś w sobie pokonać, z czymś się zmierzyć, do czegoś dokopać - twierdzi. Przykłady? Na liście ulubionych ról Dustina są: student romansujący ze starszą sąsiadką w "Absolwencie" (1967), stręczyciel w "Nocnym kowboju" (1969), bezrobotny aktor robiący karierę jako kobieta w "Tootsie" (1982) i cierpiący na autyzm geniusz w "Rain Manie (1988).
Gdy pod koniec lat 60. był na szczycie, przyznał: - Nie mam złudzeń, że tu zostanę. Taki kurdupel jak ja pasuje raczej do kabaretu niż do Hollywood. Mówiąc to, uśmiechał się od ucha do ucha. A jednak sława, popularność i dwa Oscary ("Sprawa Kramerów", "Rain Man") zostały z nim na zawsze.
Dustin Lee Hoffman przyszedł na świat 8 sierpnia 1937 roku w stolicy światowego kina Los Angeles. Jego ojciec Harry był potomkiem Żydów, którzy przywędrowali do USA z Kijowa. Przodkowie mamy Lillian pochodzą m.in. z Warszawy. On sam od najmłodszych lat cierpi na ADHD. Syndrom nadpobudliwości psychoruchowej sprawia, że znakomicie czuje się na spacerach.
- Łatwiej mi się skupić, gdy chodzę, niż gdy siedzę. Rozmowy w domu przy kawce bywają torturą! - wyjaśnia.
Miał 10 lat, kiedy wróżka powiedziała mu, że musi uważać na maszyny i wystrzegać się wypadków. Uważał - ale nie zawsze! Na planie "Marzyciela" stracił koniuszek palca. Ujęcie dokończył odurzony morfiną. Innym razem uratował życie motocykliście, lecz sam został potrącony przez ciężarówkę.
- Pamiętając o przepowiedni, odrzuciłem rolę w filmie "Szczęki" Spielberga. Byłem przekonany, że jeśli ją przyjmę, coś mi się stanie - wspomina.
Czy czegoś żałuje? Paru ról, które przeszły mu koło nosa: miał zagrać Michaela Corleone w "Ojcu chrzestnym" i Chrystusa w miniserialu "Jezus z Nazaretu".
- Nieraz wkurzało mnie moje ADHD, które obwiniam za wiele życiowych nieporozumień. Na przykład Spielberg zaproponował mi rolę Izaaka Sterna w "Liście Schindlera". Coś tam mruknąłem przez telefon - szybko i niewyraźnie. Steven zinterpretował to jako odmowę i zatrudnił Bena Kingsleya. Szkoda. Gdybyśmy się wtedy dogadali, odwiedziłbym Polskę - kraj, z którego pochodzi część moich przodków - przyznał.
Co ciekawe, z Kingsleyem "przegrał" już wcześniej: miał grać tytułową rolę w "Gandhim", ale ciekawsza wydała mu się "Tootsie" (1982) - a że prace na planach filmowych zbiegły się w czasie... - Tak oto Ben dostał Oscara. Dobrze, że ja już jednego miałem - śmiał się.
Czy jednak nagrody są dla niego ważne? Nie! Hoffman twierdzi, że nade wszystko kocha życie. Widzi jego kruchość, docenia smak i cieszy się każdą chwilą. Tę mądrość zawdzięcza m.in. rakowi, którego pokonał.
Istotne są również dzieci (ma ich sześcioro, w tym czworo z obecną żoną Lisą) i przyjaciele, tacy jak Gene Hackman, z którym poznał się w latach 50. Co ciekawe, to z myślą o ich trwającej pół wieku zażyłości dodano wspólną scenę aktorów w "Ławie przysięgłych" (2003). - Ktoś wpadł na ten pomysł, uświadomiwszy sobie, że nigdy razem nie graliśmy, a przecież znamy się tak długo!
Kochają go i młodsi koledzy - m.in. Ben Stiller, z którym wystąpił w filmach "Poznaj moich rodziców" i "Poznaj moją rodzinkę" oraz Adam Sandler, z którym właśnie kręci komedię "Yeh Din Ka Kissa" (film Noaha Baumbacha o zwariowanej nowojorskiej rodzince; hinduski tytuł oznacza "Najlepszy news dnia", premiera w 2017).
Maciej Misiorny