Dorota Segda i Stanisław Radwan: Miłość nie zna wieku
– Można z nim pić, palić, głupio gadać, opowiadać świńskie kawały, albo nic nie robić i też jest cudownie – mówi o mężu Dorota Segda. Jest młodsza od niego o 27 lat. Udało im się stworzyć wyjątkowy związek.
Ta wyjątkowość wynika z licznych przeciwieństw. Dorota Segda to znana aktorka, rektor Akademii Sztuk Teatralnych w Krakowie, osoba stanowcza i mocno stąpająca po ziemi. Stanisław Radwan jest kompozytorem i reżyserem, który namiętnie kupuje książki (mają ich kilkadziesiąt tysięcy) i - jak wytyka mu żona - nie zauważa takich rzeczy jak np. cieknący kran.
- Kiedyś moja przyjaciółka powiedziała, że próbuję schować Stasia pod pantoflem, ale on stale robi podkop i wystawia nos. To najgenialniejszy opis naszego związku - mówi Dorota Segda. Dziś są szczęśliwi, ale początek był bardzo trudny.
Gdy się poznali, ona była młodziutką aktorką, a do tego mężatką. On - dyrektorem Starego Teatru w Krakowie, a także mężem i ojcem dwojga dzieci. Pracowali razem kilka lat. Nie od razu między nimi zaiskrzyło. Gdy jednak to się stało, ich związek nazwano skandalem.
- Bycie ze sobą kosztowało nas wiele bólu i cierpliwości, ale zrozumiałam, że w moim życiu najważniejsza jest miłość. A to głos, za którym trzeba pójść - mówi dziś pani Dorota.
Pobrali się w 2001 roku. Postarali się, aby mieć dobre relacje z byłymi partnerami. Udało się! Są bardzo otwarci, choć na niektóre tematy woleliby nie mówić. Aktorka po latach wyznała, że nie mogli mieć dzieci.
- Walczyliśmy o to i zrobiliśmy wszystko, co tylko można było. Ale się nie udało. Nie wszystkie marzenia się spełniają i jakoś żyjemy. Nie rozpamiętuję porażek, choć nie mówię, że przez to nie płakałam - stwierdziła.
To, co cenią najbardziej, to po prostu wspólne, codzienne życie - niespieszne kolacje, czytanie poezji, podróże i podziwianie dzieł sztuki.
Ich małżeństwo nie jest idealne. Pani Dorota musiała poświęcić trochę czasu, aby uświadomić mężowi, że trzeba wykonywać tak prozaiczne zadania, jak mycie naczyń. Przez lata walczyła, nieskutecznie, z jego paleniem.
- Nie mogę patrzeć na ten nałóg! Kiedyś się o to pokłóciliśmy i tak trzasnęłam drzwiami, że te się zablokowały. Musiał przyjechać ślusarz - przyznaje pani Dorota.
Dodaje, że do nieporozumień dochodzi też na tle książek. Kiedyś czekała na męża z kolacją. Bardzo się spóźniał, więc domyśliła się, że znów ugrzązł w księgarni lub antykwariacie.
Wreszcie pan Stanisław wrócił do domu. Miał rozwiany włos, a w oczach szczęście. Pokazał żonie jakąś rozpadającą się, poplamioną książczynę i oznajmił, że jest to stary bedeker, który informuje, gdzie w 1889 roku można było wypić piwo. Pani Dorota na to: "No, ale po co ci to właściwie?", na co on zdumiony: "Jak to?! To ty nie czytasz starych przewodników?!".
To są jednak drobiazgi. To, co ich łączy, to nie tylko miłość, ale przyjaźń, szacunek i wsparcie. Chętnie rozmawiają o pracy, zwłaszcza gdy aktorka mierzy się z jakąś nową rolą.
Fani uwielbiają jej wyraziste kreacje. Zagrała m.in. główną rolę w "Faustynie" (1994), chorą psychicznie Ewę w "Tacie" (1995), a dwa lata temu Elżbietę w "Ataku paniki". Dziś oglądamy ją w serialach "Dziewczyny ze Lwowa" i "Echo serca".
Dorota Segda jest również profesorem i rektorem Akademii Sztuk Teatralnych w Krakowie. Żyje sprawami swoich studentów. Podkreśla, że każdego traktuje jak wyjątkową osobę.
Większość czasu spędza z mężem w ukochanym Krakowie, ale mają też dom na wsi, gdzie chętnie wyjeżdżają na weekendy. Nigdy się ze sobą nie nudzą, a pytanie o różnicę wieku kwitują śmiechem.
- Staś jest niezwykłym zjawiskiem. Wnosi w moje życie ogromny autorytet, niebywałą wiedzę i niedzisiejszą kulturę. A przy tym jest na wskroś młody - mówi pani Dorota. Jej mąż skończył niedawno 80 lat, ona - 53.
Gdy poważnieją, przyznają, że można odczuć różnicę wieku np. podczas spacerów. Pan Stanisław cierpi na niewydolność oddechową, więc aktorka sprzedała ukochane mieszkanie na poddaszu i kupiła inne, w suterenie. Nie udają, że nie widzą upływającego czasu. Jednak lubią powtarzać: "Śmiejemy się razem z małych bzdur i w takich momentach stajemy się bezwiekowi".
Katarzyna Ziemnicka