Dorota Landowska i Mariusz Bonaszewski: Życie pod prąd
Dla wielu kobiet jest ideałem mężczyzny. Gdy się go ogląda w serialu "Przyjaciółki", żadna z pań nie ma wątpliwości, że kochać potrafi. Mariusz Bonaszewski od prawie 20 lat związany jest z Dorotą Landowską, jedną z najciekawszych i najpiękniejszych polskich aktorek.
Historia ich znajomości to świetny materiał na film. Gdy on kończył warszawską PWST (1988), ona ją zaczynała. Dyplom zrobiła w 1992 roku. On ma 51 lat, ona 47. Wiek średni? Tak, ale nie dla ich miłości. Właściwie są świeżo upieczonymi małżonkami. Pobrali się w 2013 roku po 16 latach wspólnego życia. Wcześniej on jej się oświadczał wielokrotnie, ale to jej pytanie: "Może w końcu to ja ciebie poproszę o rękę?", sprawiło, że związek partnerski zamienili na małżeński. Po roku powiedzieli sobie - tak. Ślub był kameralny. Świadkowie, ich dzieci: Maria i Stanisław.
Ona zauważyła go w tramwaju. Nie miała pojęcia, kim jest, ale natychmiast przykuł jej uwagę. Gdy wysiadł, odprowadziła go wzrokiem. Rozbawiła ją jego ruchliwość. Życie jest najlepszym scenarzystą. Jakiś czas potem nagrywała w radiu program z wierszami Mirona Białoszewskiego. Jednym z wykonawców był też mężczyzna z tramwaju. To wtedy się poznali. Był 1992 rok.
I zadziwił ją po raz kolejny. Miał bowiem z sobą egzemplarz "Hamleta". Wkrótce okazało się, że nie jest to snobizm, poza ani dziwactwo. Mariusz Bonaszewski przygotowywał się wówczas do tytułowej roli w "Hamlecie" w reżyserii Andrzeja Domalika w warszawskim Teatrze Dramatycznym. Krytycy nie przyjęli przychylnie przedstawienia. Publiczność wręcz przeciwnie. Mariusz Bonaszewski stał się idolem nastolatków.
Dorota Landowska też była w grupie zwolenników i spektaklu, i odtwórcy duńskiego księcia. Była wtedy w złożonej sytuacji. Komplikowało jej się życie osobiste. Myślała o wszystkim, tylko nie o tym, by szukać nowego partnera. A gdy nie szukamy, to...
W 1995 roku reżyser Romuald Szejd zobaczył w nich idealnych aktorów do swojego spektaklu "Ninoczka" w Teatrze Prezentacje. Ona grała rolę tytułową, on uwodziciela. Wiele razy sztuka albo film wyprzedzały życie. Tak też stało się i tym razem. Gdy w grę wchodzą uczucia, znani ludzie zachowują się identycznie jak zwykli śmiertelnicy. Pracując nad "Ninoczką", wykonali mały krok w zbliżeniu się do siebie. Jak na nich w owym czasie wielki - zaczęli się spotykać. Ostrożni po doświadczeniach z poprzednich związków. Rozważni i romantyczni. Do decyzji wspólnego zamieszkania dojrzewali jeszcze kilka lat... Potem, gdy analizowali swoje zachowania, oryginalne, trzeba przyznać - na przykład nie widywali się przez kilka miesięcy - oboje byli zdumieni, że nikt nie wniknął w ich związek.
Dorota Landowska w jednym z wywiadów wyznała, że zanim pomyślała, że chciałaby być w związku z Mariuszem Bonaszewskim, to pierwszą myślą było pragnienie, by był ojcem jej dzieci. Nigdy taka myśl wcześniej nie przemknęła jej przez głowę. Ich córka Maria urodziła się w 2002 roku. Stanisław jest o 5,5 roku młodszy.
Są jak ogień i woda. Ona spokojna, zamknięta w sobie, najlepiej czuje się w zaciszu własnego domu. On ma charakter raczej wybuchowy, nieprzewidywalny. Spokojnie czekała, aż wszystko wróci do normy. No, może nie tak spokojnie, bo jednak huśtawka emocjonalna sporo kosztuje. Praktykowała jogę i buddyzm tybetański. On biega maratony. Ona mówi cicho, on głośno. W jednym są zgodni: na każdy temat mają różne zdania, co, o dziwo, nie przeszkadza iść w jednym kierunku. Nauczyli się szanować swoją inność, odrębność, nie próbują stawiać na swoim.
Oboje, choć zagrali wiele dobrych ról w filmach i w serialach - wręcz twierdzi się, że podnoszą swoją grą ich jakość - krytycy piszą o nich głównie w kontekście ich dokonań teatralnych. Mariusz Bonaszewski wiele lat grał w Teatrze Dramatycznym: Orestes ("Ifigenia w Taurydzie"), Anioł ("Moskwa - Pietuszki"), Łuka ("Na dnie"), Jakub ("Jak wam się podoba"). Jedną z najważniejszych ról był Konstanty Trieplew w "Mewie" Andrzeja Domalika. W Teatrze Polskim we Wrocławiu pamiętają jego Fryderyka Wettera w "Kasi z Helibronu" czy rolę tytułową w "Płatonowie", obie w reżyserii Jerzego Jarockiego. Dziś związany z Teatrem Narodowym w Warszawie.
Dorota Landowska występowała w Teatrze Powszechnym. Ktokolwiek widział ją w roli dzieciobójczyni Sharon w monodramie "Jordan" w reż. Agnieszki Glińskiej, nigdy jej nie zapomni. Zresztą o wszystkich jej rolach mówi się, że są perełkami aktorskimi. Dziś można ją oglądać w Teatrze Studio ("Rewizor", "Iluzje").
Nie konkurują z sobą. Przeciwnie, łączy ich wspólna pasja. Nie krytykują swoich dokonań. W jednym z wywiadów aktorka wyznała, że uwielbia przewrotne poczucie humoru męża. - Po latach powiedział mi: "Zobaczyłem twoje krzywe nogi i nie mogłem od nich oderwać wzroku". Zakochać się w prostych nogach to nie sztuka. Bardzo lubię jego komplementy.
Ona twierdzi, że jej zadaniem jest łagodzenie sytuacji. Ale nie wyobraża sobie już życia bez twórczego fermentu, który wprowadza mąż. On z kolei jest jej wdzięczny, że oduczyła go grzebania się w przeszłości. Żyją tu i teraz.
IJ