Reklama

"Dirty Dancing": Jak powstał hit lat 80.?

1 stycznia (o godz. 15.30) Polsat przypomni taneczny hit lat 80. "Dirty Dancing". Film z rolami Patricka Swayze i Jennifer Gray polscy widzowie oglądali kiedyś pod tytułem "Wirujący seks".

1 stycznia (o godz. 15.30) Polsat przypomni taneczny hit lat 80. "Dirty Dancing". Film z rolami Patricka Swayze i Jennifer Gray polscy widzowie oglądali kiedyś pod tytułem "Wirujący seks".
Wirujący seks i... łaskotki /Everett Collection /East News

Akcja "Dirty Dancing" rozgrywa się w latach 60. Główną bohaterką jest nastoletnia dziewczyna Babe (Jennifer Grey), która spędza wakacje wraz z rodzicami i siostrą w ekskluzywnym ośrodku wypoczynkowym. To właśnie tutaj poznaje przystojnego instruktora tańca Johnny'ego (Patrick Swayze). Między młodymi ludźmi rodzi się uczucie. Reklama

Wielkiemu sukcesowi filmu w reżyserii Emile Ardolino towarzyszyła też niezwykła popularność ścieżki dźwiękowej, na której znalazły się niezapomniane przeboje: nagrodzone Oscarem "Time of my Life" oraz "Hungry Eyes".

Reklama

"Dirty Dancing" przerobione zostało również na sceniczne show "Dirty Dancing: The Classic Story on Stage", które po 5-letniej obecności na deskach West Endu i niemal milionowej publiczności, we wrześniu 2011 roku zadebiutowało na Broadwayu.

W 2004 roku na ekrany kin trafił prequel "Dirty Dancing: Havana Nights". Patrick Swayze miał dostać 5 milionów dolarów za epizodyczny występ (za kreację w "Dirty Dancing" zgarnął 200 tysięcy dolarów).

"Dirty Dancing" spotkał się z ostrą krytyką ze strony czołowych amerykańskich recenzentów, jednak publiczność waliła do kin drzwiami i oknami sprawiając, że ze 170 milionami dolarów film Ardolino stał się jednym z największych hitów 1987 roku.

Dobra passę kontynuował również w wypożyczalniach wideo, stając się pierwszym amerykańskim tytułem, który przekroczył granicę miliona dolarów z wpływów ze sprzedaży i wypożyczeń.

Jennifer Gray, która wcielała się w postać Babe, wygrała w 2010 roku amerykańską wersję "Tańca z Gwiazdami". Odtwórca roli Johnny'ego - Patrick Swayze - zmarł w 2009 roku, przegrywając ciężką walkę z rakiem trzustki.

Nie wszyscy wiedzą, że scenarzystka Eleanor Bergstein była autorką wcześniejszego filmu "Teraz moja kolej" (1980) z główną rolą Michaela Douglasa. Producenci tamtego obrazu zdecydowali się usunąć ze scenariusza scenę erotycznego tańca między głównymi bohaterami. Bergstein zdecydowała, że stanie się ona podstawą nowego filmu, w całości poświęconego tańcowi.

"Dirty Dancing" był jedną z pierwszych produkcji niezależnego studia Vestron Pictures; nic dziwnego, że wytwórnia, w której stajni brak było wielkich hollywoodzkich nazwisk, postawiła na niskobudżetową produkcję.

Reżyser Emile Ardolino, pomny aktorskiej katastrofy obsady filmu "Flashdance" z 1983 roku - chciał, aby tancerze, którzy zagrają główne role, mieli również doświadczenie aktorskie. Na odtwórczynię "Babe" wybrał 26-letnią Jennifer Gray - córkę aktora i tancerza Joela Graya - pamiętnego konferansjera z "Kabaretu" Boba Fosse'a. Jej partnerem miał być początkowo 20-letni Billy Zane (znany z "Powrotu do przyszłości") - Johnny miał mieć włoskie korzenie i egzotyczną urodę - jednak młody aktor nie wypadł najlepiej na próbnych zdjęciach i podjęto decyzję o zatrudnieniu Patricka Swayze, który dał się już poznać dzięki rolom w filmach "Outsiderzy" i "Czerwony świt". Nie bez znaczenia był fakt, że w tym ostatnim obrazie partnerowała mu... Jennifer Gray.

Młodzi aktorzy na planie "Dirty Dancing" mieli jednak kłopoty z odegraniem "erotycznego napięcia" między swymi bohaterami. Co prawda okolicznością integrującą aktorów mogły być nieustanne dyskoteki, w które przemieniały się taneczne próby - Grey i Swayze zaczęli dzięki temu identyfikować się ze swymi bohaterami - jednak ekipa filmu cały czas nie była pewna, czy widzowie dostrzegą "ekranową chemię" między postaciami filmu. Reżyser wpadł na prosty sposób - kazał Grey i Swayze'mu oglądać przed wejściem na plan nagrania z ich aktorskich testów - tam wypadli wiarygodnie. Pomogło.

Eleanor Bergstein, która była również producentką obrazu, próbowała nakłonić gwiazdy filmu do improwizacji. Wspomagał ją w tym reżyser "Dirty Dancing", zalecając swemu operatorowi niewyłączanie kamery po skończonym ujęciu.

Jednym z przypadków, kiedy strategia ta przyniosła zamierzony efekt, była scena, w której Jennifer Gray, stojąc plecami do Patricka Swayze, obejmuje ręką jego głowę, on zaś podtrzymuje jej ramię. W scenariuszu był to bardzo czuły i romantyczny moment, jednak wyczerpana Grey, tłumacząc się łaskotkami, nieustannie chichotała w trakcie kolejnych dubli. Coraz bardziej zdenerwowany Swayze chciał jak najszybciej zakończyć pracę nad scenę, nie ukrywając złości na niezdyscyplinowaną koleżankę.

Producenci zdecydowali się jednak na włączenie tego ujęcia do filmu, choreograf "Dirty Dancing" - Kenny Ortega - uznał zaś tą scenę za "jeden z najbardziej delikatnych i szczerych momentów filmu".

Podobnie rzecz miała się z inną kultową sceną, kiedy bohaterowie Swayze i Gray ćwicząc wspólny taniec zaczynają skradać się do siebie na kolanach. W rzeczywistości aktorzy przygotowywali się wtedy do realizacji innej sceny i wygłupiali się na planie - włączona kamera zarejestrowała jednak ten moment, który ostatecznie znalazł się w filmie.

Niezapomnianym "układem tanecznym" pozostała również scena, w której bohater Swayze'a w trakcie tańca podnosi do góry Jennifer Gray. Po raz pierwszy obserwujemy tę sekwencję w scenie nad jeziorem. Jennifer Gray przyznała, że moment, który znalazł się w filmie, był tak naprawdę pierwszym razem, kiedy Swayze podniósł ją do góry. Mieszaninę strachu i ekscytacji, które są udziałem bohaterki Gray, przeżywała też na planie sama aktorka. Słynne "podnoszenie" stało się ikonicznym wyróżnikiem filmu; w komedii "Kocha, lubi szanuje" Ryan Gosling podrywając bohaterkę Emmy Stone, wyznaje jej, że zawsze chciał zrobić to, co Patrick Swayze w filmie "Dirty Dancing", po czym... prosi dziewczynę o wykonanie odpowiedniego skoku.

W 1997 roku, 10 lat po premierze obrazu, "Dirty Dancing" ponownie trafił na ekrany amerykańskich kin. Inicjatorem podpisywanej przez fanów petycji, domagającej się ponownej dystrybucji filmu, był komik i autor popularnego talk-show Conan O'Brien. Kiedy widzowie zaczęli masowo przysyłać listy poparcia, dystrybutor wreszcie ugiął się pod presją i zdecydował na ponowne wprowadzenie filmu do kin. Ostatni ruch należał jednak do O'Briena, który przyznał, że "Dirty Dancing" w ogóle mu się nie podobał.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Dirty Dancing
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy