Depardieu zasiada do stołu
"Aby dobrze zjeść, należy jeść we dwoje albo we troje" - w wywiadzie dla tygodnika "Le Figaro Magazine" Gerard Depardieu opowiada o swoim podejściu do gastronomii i swoich gustach kulinarnych.
Przemierza pan świat, jest pan światową gwiazdą. Czy jest pan również zwolennikiem "światowej kuchni"?
Gerard Depardieu: - Interesuje mnie to, co jedzą obcokrajowcy - ich kultura, tradycje, wierzenia. Podróżowałem odkąd opuściłem Chateauroux w wieku 13 lat, więc zawsze będę zainteresowany tym, co jest gdzie indziej. W Berry (kraina historyczna w północno-środkowej Francji, gdzie urodził się aktor - przyp. red.) znajdziemy kozie sery. Potem, w górach, odkryłem sery comte i ementaler, inne znów rzeczy w Alzacji czy we Włoszech. Francja nie jest jedynym krajem, który ma sery! W Sarańsku (Republika Mordwińska, Rosja) produkują sery na swój sposób, lecz jest to już produkcja bardziej przemysłowa. Na wsi w Rosji, Mołdawii czy na Węgrzech znajdziemy produkty, które stanowią część ich gastronomii.
- Do znaczących kuchni możemy również zaliczyć Japonię, Włochy, Indie - ze względu na przyprawy i sposób przyrządzania, nie tylko dzięki curry. W Japonii zupa jest całkowicie inna w zależności od wsi, w której się aktualnie znajdujemy, zupełnie tak, jak sake, którego istnieje dwa tysiące rodzajów. Nie wspominając już o ryżu.
Wierzy pan więc w proste produkty?
- Tak, ale należy być ostrożnym - do takich produktów można dodać wszystko, czego się chce. Sam jestem właścicielem winnicy i robię, co mi się podoba. Wszyscy wierzą w biodynamikę, która jest trochę jak pozostawianie mięsa, aby dojrzało. Ale przed przerobieniem, zarówno wino jak i mięso musi być odpowiedniej jakości. Trzeba więc karmić bydło trawą, bez dodatku idiotycznej mączki. Dopiero, gdy ma się do dyspozycji dobre produkty, można tworzyć gastronomię. Z czasem coraz trudniej będzie odnaleźć piękno produktów, gdy trzeba będzie jednocześnie wyżywić planetę, na której niedługo będzie już 14 miliardów mieszkańców Jakość znajduje się na stole. To nie kucharz tworzy tę jakość. Kucharz znajduje się gdzieś między surowcami a ich prezentacją.
Czy ma pan swój ulubiony przepis?
- Nie, nigdy nie korzystam z przepisów. Wystarczająco się ich w swoim życiu naczytałem w gazetach, aby wiedzieć, że wszystkie są nieprawdziwe i idiotyczne. Znam dwie czy trzy 'bazy', a później już się z tym robi, co się chce. Bardzo lubię dania, które 'pracują'. Uwielbiam policzki wołowe, jagnięce czy cielęce. Uwielbiam kurczaka duszonego w winie czy dania duszone w sosie. Ale uwielbiam również dobrą pieczeń, kurczaka. Cały sekret tkwi w sposobie gotowania. Przyrządzenie kurczaka w żeliwnym rondlu, z zaledwie dwoma lub trzema plasterkami trufli pod skórą, to najtrudniejszy przepis, ciężko, żeby się rzeczywiście udał. A jednak jest idealny, jeśli chcemy otrzymać naprawdę soczyste mięso.
- Do prawdziwej kuchni zawsze należą najbardziej magiczne przepisy, które potrafią zadziwiać. Zdarza się, że gdy jesteśmy w złym nastroju, potrafimy zepsuć danie, które dzień wcześniej nam wyszło. Jeżeli mamy doświadczenie, miłość do produktów i jesteśmy w stanie prześledzić ich drogę, to możemy stworzyć cuda.
Jakie danie najczęściej pan przyrządza?
- Lubię cykorię z wody, którą następnie karmelizuję, ale bez tłuszczu. Robię też kurczaka, pieczeń, mostek cielęcy z marchewką, przyrządzam ładne kawałki wołowiny.
Nie lubi pan szczególnie deserów?
- Nie, ale owoce z kruchymi włoskimi ciasteczkami są bardzo dobre. Nie przepadam za deserami. Dobrzy cukiernicy, tak samo jak dobrzy kucharze, mają często ciężki charakter.
Co znaczy według pana "dobrze zjeść"?
- Aby dobrze zjeść, należy jeść we dwoje albo we troje. I tyle. Tak jak z butelką - aby dobrze wypić, trzeba być we dwoje albo we troje. Gdy jest się we dwoje, ma się takie samo zdanie, i robi się nudno. Idealnie jest w piątkę.
Ciekawi Cię, co w najbliższym czasie trafi na ekrany - zobacz nasze zapowiedzi kinowe!
Chcesz obejrzeć film? Nie możesz zdecydować, który wybrać? Pomożemy - poczytaj nasze recenzje!