Daria Widawska myśli o tym, żeby zająć się reżyserią
Jest jedną z najbardziej rozchwytywanych aktorek w Polsce i od lat nie może narzekać na brak pracy, bo ciągle dostaje nowe propozycje. Mimo to Daria Widawska widzi dużo minusów swojej profesji. Opowiedziała o tym w relacjonowanej na Instagramie wtorkowej rozmowie z Agatą Młynarską. Zdradziła też, że coraz częściej kusi ją inny zawód.
Na początku rozmowy pochodząca z Trójmiasta aktorka opowiedziała o tym, jak zaczęła się jej przygoda z aktorstwem. Próbowała się dostać do szkoły filmowej w Łodzi, jednak tam na egzaminach usłyszała, że nie ma warunków scenicznych. Zażartowała też, że do Akademii Teatralnej w Warszawie dostała się dzięki zbiegowi okoliczności.
"Na egzamin wjechałam na kolanach i na brodzie, kopnięta przez studentów. Wstałam, otrzepałam się, przywitałam, a Zofia Kucówna, która była później opiekunką mojego roku, szepnęła do Jana Englerta: 'Bierzemy ją'. A potem podobno zepsułam wrażenie, bo się odezwałam" - wyznała. Profesorowie zdecydowali się jednak dać jej szansę. I chyba tego nie żałują, bo dziś Widawska jest jedną z najbardziej rozchwytywanych aktorek.
Ona sama zdradziła, że miała w karierze taki etap, gdy grała jednocześnie w dwóch serialach i sześciu spektaklach. "Wstawałam o 5.00 rano na plan, siadałam na łóżku i płakałam. Szybko jednak myślałam o tym, że za parę miesięcy będę płakać, że siedzę w domu (...) Aktor jest szczęśliwy tylko w jednym momencie - kiedy otrzymuje propozycję. Wiesz wtedy, że jesteś potrzebna, niezbędna, ktoś sobie wymyślił ciebie. A potem zaczyna się ciężka orka" - stwierdziła Daria Widawska.
Wyjaśniła również, że taki tryb życia nie byłby możliwy, gdyby nie jej mąż, Michał Jarosiński. "Na szczęście nie jestem samotną matką. Zorganizowanie jest dużo łatwiejsze ze względu na męża. On to potrafi, lubi i ogarnia. Nie lubię słowa pomaga, bo razem to stworzyliśmy i razem musimy ogarnąć. Po 20 latach on wie, że są momenty, kiedy mnie nie ma, ale to chwilowe. Wpadam wtedy w stan hibernacji. Hibernuję się, żeby dotrwać i dokończyć. Bo jak skończę, to znowu będę siedziała w domu i będą mieli dość" - zażartowała aktorka.
Zapytana przez Agatę Młynarską, czy nie chciałaby zająć się reżyserią, Widawska wyznała, że często o tym myśli. "Im jestem starsza, tym częściej. Podchodziłam do różnych tekstów, myślałam o stanięciu po drugiej stronie. Mam jednak zasadę - jeśli odważyłabym się tego podjąć, to nie grałabym w spektaklu, który bym reżyserowała. A jak tylko znajduję dobry tekst, to od razu chcę w nim zagrać. Bo aktor to nie zawód, to charakter" - powiedziała. Dlatego jej zdaniem nie wszyscy sprawdzą się w tym fachu.
Mówiąc o wadach tego zawodu, Widawska stwierdziła, że do trudności związanych z prowadzeniem życia rodzinnego, rozjazdami czy brakiem propozycji, dochodzi brak stabilności finansowej. "To jest widoczne zwłaszcza w tej sytuacji, którą mamy teraz, w trakcie pandemii. Bo w teatrze są tak naprawdę dwa sezony, kiedy zarabiamy: marzec-kwiecień, a potem od września do połowy grudnia" - stwierdziła. Aktorka podkreśliła, że choć ona sama nie może narzekać na swoją sytuację, problem dotyczy wielu jej kolegów po fachu. Dla niej samej w trakcie kwarantanny trudniejsze jest coś innego. "Przeraża mnie to i wkurza. Bezsilność. Niemożliwość kierowania swoim życiem".
Widawska stwierdziła, że podobnie czuła się cztery lata temu, kiedy przez kilka miesięcy leżała w szpitalu, a lekarze mimo wielu badań nie potrafili zdiagnozować, na co jest chora. "Choć wszyscy wiedzieli lepiej, co mi było, ostatecznej diagnozy nie było. Na szczęście od tego czasu żadne objawy nie wróciły i mam nadzieję, że nie wrócą" - powiedziała.
Aktorka trafiła wtedy do szpitala niemal prosto z planu serialu "39 i pół", początkowo podejrzewając zwykłą sezonową infekcję. Przez chorobę czuła się bardzo osłabiona, ale gdy tylko objawy minęły, wróciła na plan. "Jestem tak samo głupia, jak byłam. Niczego mnie to nie nauczyło. Zrobiłam wszystko, żeby mnie to nie zmieniło. Tak bardzo kochałam swoje życie sprzed, że zrobiłam wszystko, aby absolutnie i w żaden sposób nie wpłynęło to na moją świadomość. Wyparłam sytuację" - podsumowała Widawska.