Reklama

Daria Trafankowska: Otwarte drzwi

Była pogodna i delikatna. Znajomi nazywali ją "Duśka" albo "Matka Boska Trafankowska". Popularność zdobyła dzięki roli siostry oddziałowej w serialu "Na dobre i na złe". Ostatni raz na planie produkcji TVP pojawiła się miesiąc przed śmiercią. Zmarła 9 kwietnia 2004 roku po długiej i ciężkiej chorobie nowotworowej. Miała 50 lat.

Była pogodna i delikatna. Znajomi nazywali ją "Duśka" albo "Matka Boska Trafankowska". Popularność zdobyła dzięki roli siostry oddziałowej w serialu "Na dobre i na złe". Ostatni raz na planie produkcji TVP pojawiła się miesiąc przed śmiercią. Zmarła 9 kwietnia 2004 roku po długiej i ciężkiej chorobie nowotworowej. Miała 50 lat.
Daria Trafankowska była nazywana "Matką Boską Trafankowską" /Michał Gmitruk /Agencja FORUM

Pamiętamy ją z ról w filmach "Ucieczka z kina Wolność", "Tato", "Musisz żyć", "Pożegnanie z Marią", "Życie za życie" oraz seriali "Dom" i "Na dobre i na złe". Koledzy z teatru mówili o niej, że "darzyła świat wielką przyjaźnią i wrażliwą uwagą", "była dobrym duchem", "potrafiła umiejętnie wchodzić w świat innych ludzi".

Choć często występowała w filmach (zazwyczaj w rolach drugoplanowych), panowało przekonanie, że jej umiejętności nie były w pełni wykorzystane, zwłaszcza jeśli chodzi o teatr.

Była aktorką teatralną, filmową i telewizyjną. Ukończyła Wydział Aktorski w Państwowej Wyższej Szkole Filmowej, Telewizyjnej i Teatralnej w Łodzi. Występowała przez 25 lat na scenach warszawskich teatrów, najpierw Narodowego (1979-1983), a od 1983 roku Powszechnego, gdzie zagrała m.in. w "Iwonie, księżniczce Burgunda", "Wariacjach Goldbergowskich" Taboriego, "Weselu" Wyspiańskiego, a ostatnio w "Biesach" według Dostojewskiego.

Reklama

Znana jest z ról w filmach, m.in. "Zdjęcia próbne" Agnieszki Holland, "Spirala" Krzysztofa Zanussiego, "Cudowne dziecko" Waldemara Dzikowskiego. Największą popularność i sympatię widzów zdobyła jednak dzięki roli siostry Danuty Dębskiej w serialu "Na dobre i na złe". Ostatni raz w telewizyjnej produkcji zagrała 1 marca 2004 roku, miesiąc przed śmiercią.

Aktorka jest jedną z bohaterek książki Małgorzaty Puczyłowskiej "Być dzieckiem legendy", wydanej w 2012 roku. Osobiste wspomnienia autorki ze spotkań z nieżyjącymi już gwiazdami kultowych seriali, sceny i estrady, uzupełnione wspomnieniami ich dzieci, które żyły w cieniu sławnych rodziców, składają się na zbiór wzruszających historii.

"Do dziś nie mogę się pogodzić ze śmiercią Darii Trafankowskiej. (...) Dusia była niezwykłą osobą, ciepłą, serdeczną, gotową oddać ostatni grosz, by pomóc innym" - mówi Małgorzata Puczyłowska.

Serial "Na dobre i na złe" przyniósł aktorce uwielbienie widzów, ale nie wszyscy wiedzą, że wcześniej zmagała się z problemami finansowymi. Aktorka nie wstydziła się mówić o tych gorszych czasach, sprzed "siostry Danuty".

"Niestabilność naszego zawodu sprawia, że nieraz częściej, niż inni martwimy się o jutro. Najcięższe chwile przeżyłam podczas choroby mamy. Mimo, że się 'uwijałam' w radiu, telewizji, teatrze, a nawet próbowałam sił jako dziennikarka - nie zarabiałam dużo. A wizyty lekarzy, dyżury pielęgniarek i lekarstwa pochłaniały mnóstwo pieniędzy. Tonęłam w długach. Pożyczałam od jednych, żeby oddać innym i tak w kółko... Przez pierwszy rok pracy w serialu oddawałam długi" - opowiadała autorce książki Daria Trafankowska.

"Kiedy dowiedziałam się o jej chorobie, był to dla mnie ogromny szok. Tydzień wcześniej rozmawiałyśmy, jak gdyby nigdy nic. (...) Dusia pięknie żyła. W najgorszych rzeczach potrafiła znaleźć dobre strony" - pisze w swej książce Małgorzata Puczyłowska.

Daria Trafankowska była żoną reżysera Waldemara Dzikiego, ale ich małżeństwo rozpadło się, a Dziki poślubił inną aktorkę, znaną również z serialu "Na dobre i na złe" - Małgorzatę Foremniak. Trafankowska i Dziki mieli syna Wita. Urodzony w 1980 roku, obecnie dziennikarz, prezenter telewizyjny i wokalista, w książce "Być dzieckiem legendy" tak opowiada o swej mamie: "Była dobrym człowiekiem. Bardzo liczyłem się z jej zdaniem, bo była moim największym autorytetem".

"Przez nasz dom stale przewijały się tłumy ludzi, którzy a to nie mieli co jeść, a to nie mieli gdzie spać i u nas znajdowali przystań. Mama nikomu nie odmawiała pomocy. (...) Nie wiem, czy potrafiłbym być aż takim altruistą jak moja mama. Mówili o niej żartobliwie Matka Boska Trafankowska i trudno o celniejszy przydomek" - wyznaje Wit.

O jej otwartości najlepiej zaświadcza wspomnienie przyjaciółki aktorki, Renaty Berger.

"Duśka nie używała klucza do mieszkania - przyjaciele, którzy potrzebowali dachu nad głową albo chcieli napić się herbaty, wiedzieli, że mogą otworzyć sobie drzwi, zjeść, zdrzemnąć się" - powiedziała o Trafankowskiej aktorka Renata Berger.

Według Berger, Daria Trafankowska ujmowała "wielką emocjonalnością i empatią". "Jest tak niewielu ludzi, którzy są w stanie poświęcić się pomocy innym, że ta cecha absolutnie wysuwa ją na pierwszy plan. Jeżeli ktoś zwracał się do niej z prośbą o pomoc, ona na pewno tej pomocy nie odmówiła. Nawet jeśli nie miała pieniędzy, to dała miskę strawy. Jak ktoś nie miał gdzie spać, przytuliła go. Nie mogłam pojąć, że Duśka nie używała klucza do mieszkania. Jej syn też nie. Tam w ogóle zjawisko klucza nie istniało. Przyjaciele, którzy potrzebowali dachu nad głową albo chcieli napić się herbaty, wiedzieli, że mogą otworzyć sobie drzwi, zjeść, zdrzemnąć się, posiedzieć nieraz w ogóle nie widząc się z Duśką, bo wychodziła rano, wracała wieczorem. Po karteczkach orientowała się, kto był" - wspomniała Berger.

Kiedy Trafankowska zachorowała na nowotwór trzustki, nie chciała opowiadać o swojej chorobie. W walce z rakiem wspierali ją przyjaciele i znajomi. Dzięki ich pomocy, na leczenie wyjechała do kliniki w Salzburgu, w Austrii.

"Doświadczam takiej życzliwości i takiej miłości, że właściwie nie mam innego wyjścia, jak wyzdrowieć" - żartowała w jednym z wywiadów. Niestety nie zdołała pokonać choroby nowotworowej.

W 2007 roku, trzy lata po śmierci aktorki, dzięki inicjatywie grupy przyjaciół zbierających pieniądze na jej leczenie, powstała Fundacja im. Darii Trafankowskiej, która pomaga w ratowaniu życia i zdrowia artystów. Ostatnią wolą aktorki było właśnie stworzenie fundacji, pomagającej ciężko chorym ludziom.

"Uważam się za osobę bardzo szczęśliwą. Nikogo nie omijają trudy życia, natomiast w tych próbach, którym musiałam sprostać, dostałam wiele wsparcia. Nigdy nie czułam się osamotniona. Zawsze byli przy mnie moi bliscy i przyjaciele" - powiedziała w jednym z ostatnich wywiadów aktorka.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Daria Trafankowska
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy